Podsumowanie sezonu – ŁKS Łódź. Nie dorośli do ekstraklasy…

Awans przyszedł za szybko. ŁKS brawurowo przeskoczył II ligę i choć tego nie planowano – także pierwszą.


Gdy Kazimierz Moskal podejmował pracę z drużyną latem 2018 roku, dostał dwa lata na doprowadzenie drużyny do ekstraklasy. To jego wina, że tak się spieszył…

Miało nie być awansu za wszelką cenę, a konsekwentne budowanie zespołu, którego trzon stanowili „weterani walki i pracy” z okresu bojów w III lidze, a potem w drugiej. Nie ściągano więc tabunu piłkarzy z kraju i z zagranicy, nie było masowych testów. Transfery, których dokonano, były w większości trafione, bo Dani Ramirez, Łukasz Piątek, Jan Grzesik, Adrian Klimczak i Łukasz Sekulski okazali się faktycznymi wzmocnieniami, a Dani Ramirez został wręcz uznany za najlepszego zawodnika I ligi w sezonie 2018/19.

Premiera sezonu w ekstraklasie to bezbramkowy remis ze zdobywcą Pucharu Polski Lechią po bardzo dobrej grze, a potem wyjazdowe zwycięstwo 2:1 w meczu z Cracovią. I wtedy wszystko stanęło… Gdy entuzjazm wygasł, okazało się, że piłkarze sprawdzający się w I lidze odstają umiejętnościami od poziomu ekstraklasy, tak samo zresztą jak i ci – z nielicznymi wyjątkami, których przed nowym sezonem i w jego trakcie sprowadzano do klubu.

Rozwiał się mit o wyczuciu odpowiedzialnego za transfery dyrektora sportowego i o wielomiesięcznych obserwacjach, jakimi mieli być poddawani kandydaci do drużyny. Mimo porażek jeszcze chwalono drużynę za ofensywny styl gry, ekscytowano się wysokim procentem posiadania piłki i dodatnim bilansem strzałów.

Dla większości zawodników ekstraklasa okazała się przeszkodą nie do pokonania. Michał Kołba, wychowanek klubu i kapitan drużyny, wyeliminował się sam wykroczeniem przeciwko przepisom antydopingowym, Patryk Bryła, Wojciech Łuczak, Artur Bogusz, uwielbiany przez kibiców Żenia Radionow, nie sprostali zadaniu i coraz bardziej odpadali od ligowego peletonu, tak samo zresztą jak Sekulski i weteran Łukasz Piątek oraz gwiazda „młodzieżówki” Jan Sobociński.

Rafała Kujawę, który debiutował w lidze i w ŁKS w 2007 roku, stać było jeszcze na hat-trick w meczu z Koroną, dzięki czemu znalazł się w klubowej galerii „dżentelmenów w melonikach”, ale było to jego ostatnie gole w ekstraklasie i kto wie, czy nie w karierze, bo jak dotąd nowego klubu nie znalazł.


Czytaj jeszcze: Kacie czyń swoją powinność

Ramirez jesienią ciągnął drużynę jak mógł i mimo, że jego zespół był od ósmej kolejki ostatni w tabeli, w klasyfikacji „Złotych butów’ „Sportu” nie było lepszego od niego zawodnika z pola. Coraz mniej było pochwał, coraz więcej – załamywania rąk nad słabszą z tygodnia na tydzień drużyną czy wręcz lekceważącego machania ręką na to, co się dzieje i co można było zobaczyć w kolejnych meczach. Jeżeli ktoś miał jeszcze nadzieję, to stracił ją zimą, gdy po powrocie z obozu w Turcji Ramirez przeniósł się do Poznania.

Przed sezonem zastanawialiśmy się, czy w polskiej ekstraklasie jest miejsce dla zespołu, który składa się w większości z zawodników krajowych, bez wątpliwych gwiazd z importu, a najlepiej z wychowanków klubu lub zawodników życiowo związanych z miastem i regionem.

Dla klubu bez bogatego inwestora, ze skromnym budżetem, a zatem z ograniczonymi możliwościami transferowymi i płacowymi, ale kierowanego przez ludzi wyrosłych w tym środowisku, traktujących swoje zadanie jako szczególną misję, wynikającą z rzeczywistego umiłowania futbolu, a nie jako kolejny biznes, który można w każdej chwili porzucić lub zmienić na bardziej zyskowny. Dzisiaj wiemy już, że odpowiedź na te pytania brzmi – NIE.


PLUS

Kilka błysków

Grało w tym sezonie w ŁKS kilku zawodników, których karierę warto śledzić. Piotr Pyrdoł – wychowanek ŁKS, syn i wnuczek Marcina i Andrzeja, też grających w ŁKS w przeszłości – trafił do Legii i „załapał się” już nawet na medal mistrza Polski. W kilku meczach błysnął Adam Ratajczyk, potencjał mają Michał Trąbka i Maciej Wolski.

MINUS

Gromy na dyrektora

Za głównego winowajcę ekstraklasowego blamażu uważa się w Łodzi nie zawodników i prowadzących drużynę trenerów Kazimierza Moskala i Wojciecha Stawowego i nawet nie firmującego przecież wszystko prezesa Tomasza Salskiego, a dyrektora sportowego Krzysztofa Przytułę, pozytywnego bohatera poprzedniego sezonu. Faktycznie, polityka kadrowa była nieobliczalna i niekonsekwentna. Dochodziło do kuriozalnych sytuacji: dyrektor sportowy zarzucał trenerowi, że ten wystawia „słabych Hiszpanów”, których sam przecież ściągnął do ŁKS. No i ta zmiana trenera – całkiem bez sensu.

STRZELCY (33): 6 – Ramirez, 5 – Sekulski, 4 – Kujawa, 3 – Corral, 2 – Gracia, Guima, Sobociński, 1 – Dominguez, Grzesik, Piątek, Pirulo, Pyrdoł, Ratajczyk, Rozwandowicz, Trąbka, Wolski.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus