Podsumowanie sezonu – Raków Częstochowa. Ósemka była blisko

Drużyna Marka Papszuna zarówno w lidze, jak i Pucharze Polski demonstrowała piękną, jak na polskie warunki, grę. Jej głównym – ale nie jedynym – problemem było to, że przez cały sezon grała na wyjeździe.


Beniaminkowie ekstraklasy w ostatnich latach jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek bywali skazywani na pożarcie. W większości przypadków po rocznym pobycie spadali z ligi z mniejszym bądź większym hukiem, by przez kolejne sezony walczyć na drugim poziomie rozgrywkowym. Wyjątkiem w tej regule postarał się zrobić Raków.

Tryb inny niż wszystkie

Drużyna spod Jasnej Góry różniła się jednak od innych beniaminków – głównie sposobem jej budowania. Przede wszystkim trafiło do niej wielu młodych Polaków, którzy nie przebili się do pierwszych drużyn swoich zespołów. Te „odrzuty” w Rakowie rozkwitały, stając się ważnymi elementami zespołu. Ponadto władze klubu postawiły na budowę własnego zaplecza w postaci akademii. Plony powoli są już zbierane, a to dopiero początek. Ponadto transfery, jakie klub przeprowadza, są na ogół udane; czy to w odniesieniu do sprawdzonych w boju ligowców, czy to młodych zawodników z zagranicy.

Nie tak to miało wyglądać

Ostatnie – zimowe – okienko transferowe było nad wyraz udane, bo w praktyce wszyscy sprowadzeni wówczas zawodnicy się sprawdzili. Inaczej było latem 2019 roku. Z dziesięciu nowych zawodników ostało się w Częstochowie dwóch – Felicio Brown Forbes i Kamil Piątkowski. Z pozostałymi rozwiązano kontrakty, lub – jak w przypadku Emira Lukovicia – stanie się tak w niedalekiej przyszłości Wyjątkiem w tej grupie był Jarosław Jach, który przez dużą część sezonu był podstawowym obrońcą i prezentował się całkiem dobrze, jednak był do klubu tylko wypożyczony. Sam zawodnik nie był przekonany do pozostania pod Jasną Górą, a i klub nie zamierzał płacić wysokiego odstępnego za piłkarza Crystal Palace.

Stać ich było na więcej

Pomimo przeciętnych transferów oraz ciągłej gry na wyjazdach, Raków do samego końca bił się o górną ósemkę. Nie można się temu dziwić. Zespół z Częstochowy od początku sezonu prezentował styl, do jakiego przeciwnicy nie byli przyzwyczajeni. W niedalekiej przeszłości Lech czy Legia testowały grę w ustawieniu z trzema defensorami, jednak pomysł ten zarzucono. W Rakowie od początku do końca trener Marek Papszun ustawiał swój zespół w ten właśnie sposób. Dało to wiele pozytywnych efektów. Mecze z udziałem ekipy z Częstochowy prawie zawsze były atrakcyjne, również dla postronnego kibica. Tylko w jednym spotkaniu Rakowa padł bezbramkowy remis, a łącznie do podziału punktów dochodziło tylko pięciokrotnie. W meczach nie brakowało dramaturgii i bramek w samych końcówkach. Na nieszczęście dla Rakowa, w wielu z nich to on trwonił przewagę i tracił punkty. Szczególnie bolesne było to pod koniec sezonu. Teoretycznie, gdyby spotkania, które w końcówkach remisował lub przegrywał kończył zwycięstwami, to nie tylko grałby w górnej ósemce, ale byłby nawet na podium. To jednak tylko gdybanie. Faktem jest, że Raków utrzymał się w lidze, a więc wykonał cel minimum.


Przeczytaj jeszcze: Raków Częstochowa pozyskał nowego bramkarza


Tym bardziej to cenne, że niebawem klub spod Jasnej Góry będzie świętował stulecie istnienia, a wiele wskazuje na to, że rocznica ta zbiegnie się z powrotem z „wygnania” do Bełchatowa. A jeżeli częstochowianie nadal będą prezentować taki styl gry – i wyeliminują błędy, które przytrafiły im się w tych rozgrywkach – to mogą osiągnąć najlepszy wynik w prawie stuletniej historii klubu z Limanowskiego.


STRZELCY (51): 10 – Brown Forbes, 8 – Schwarz 6 – Petraszek, Musiolik 3 – Kościelny 2 – Bartl, Jach, Sapała, Malinowski 1 – Skóraś, Szczepański, Tijanić, Piątkowski, Tudor; samobójcze: Bartkowski (Pogoń), Wójcicki (Jagiellonia), Michalski (Wisła Płock), Corral, Wolski (obaj ŁKS)

PLUS

Czeski lider środka pola

Siłę ofensywną i skuteczność Raków w dużej mierze opierał na stałych fragmentach gry. Potrzebował jednak dobrego ich wykonawcy. Przyjął na siebie tę rolę – i niewątpliwie wywiązywał się z niej świetnie – Petr Schwarz. To zawodnik, który jeszcze na pierwszoligowych boiskach miał głównie zadania destrukcyjne, tymczasem w ekstraklasie pokazał drzemiący w nim potencjał ofensywny. Potwierdzają to statystyki – był jednym z najlepszych asystentów całej ligi.

MINUS

Zapomnieli o napastniku

Raków od początku sezonu borykał się z problemem braku skuteczności. Owszem, zdobył ich 51, jednak ta liczba bez wątpienia mogła być wyższa. Szczególnie bolesna okazała się indolencja strzelecka w końcowej fazie sezonu zasadniczego. Wtedy to Raków przegrał walkę o górną ósemkę. O ile nie można przyczepić się do pomocników, o tyle napastnicy nie do końca spełnili oczekiwania. Duet Felicio Brown Forbes i Sebastian Musiolik łącznie strzelił 16 bramek. Ten wynik mógł być zdecydowanie lepszy.


Na zdjęciu: Marek Papszun sprawił, że Raków uchodził za jedną z najciekawiej i najefektowniej prezentujących się drużyn ekstraklasy.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus