Podsumowanie sezonu – Raków Częstochowa. Powtórka z rozrywki

Raków ma za sobą udany sezon, w którym powtórzył wynik sprzed roku. Mimo to pozostał pewien niedosyt.


Gdy Marek Papszun i jego ekipa świętowali swój pierwszy Puchar Polski oraz wicemistrzostwo wydawało się, że w Częstochowie trwa piękny sen. Radość pod Jasną Górą była niesamowita. W końcu stulecie jest tylko raz. Pojawiły się jednak głosy, że jak to w przypadku snu – kiedyś się on skończy, a Raków nie będzie w stanie powtórzyć wyników z poprzedniego sezonu. Nic bardziej mylnego.

Było nawet lepiej

Częstochowianie rozpoczęli nowe rozgrywki zwycięstwa w Superpucharze Polski. Następnie przyszły eliminacje do Ligi Konferencji. Choć początki rywalizacji w Europie, co szczególnie widać było w Mariupolu, nie należały do najłatwiejszych, tak Raków potrafił sprawić sensacje i wyeliminować nie tylko niżej notowaną Suduvę, ale i Rubin Kazań, a na dodatek byli o 45 minut od awansu do fazy grupowej, dodatkowo w swoim debiucie!

Jednak po jakże intrygujących wakacjach przyszedł moment na rywalizację w lidze. Ta układała się Rakowowi bardzo dobrze. Od początku trzymali się czołówki i nie zamierzali spuścić z tonu. Dopiero pod koniec roku w zespole pojawił się kryzys. Częstochowianie w trzech kolejnych spotkaniach nie potrafili zdobyć bramki. Następnie dobre spotkania, jak triumf nad Zagłębiem Lubin (4:0) czy Jagiellonią (5:0) przeplatali gorszymi spotkaniami i porażkami z Górnikiem Zabrze i Lechią Gdańsk.

Trudno nie szukać w tym przypadku „teorii spiskowych”. W tamtym momencie Dariusz Mioduski, właściciel Legii ogłosił, że chce, aby nowym trenerem jego klubu został Marek Papszun. Rozpętała się medialna burza, zakończona przedłużeniem współpracy między Rakowem a szkoleniowcem na kolejny sezon. Od tego momentu częstochowianie przegrali zaledwie raz, choć w decydującej fazie sezonu, przez co stracili szanse na mistrzostwo, choć tak naprawdę jesienny marazm był dla nich bardziej kosztowny. Nie zmienia to jednak faktu, że Raków osiągnął nawet odrobinę więcej niż rok temu.

Dwóch kozaków

Kolejne sukcesy miały wielu ojców. Nie tylko mowa tu o trenerze czy zawodnikach, ale i sztabie szkoleniowym. Dobrze w zespół wkomponowali się Jarosław Tkocz czy Dariusz Skrzypczak, którzy pomogli piłkarzom w rozwinięciu skrzydeł. Szczególnie widoczne było to w przypadku bramkarzy. Problem w tym, że obaj pożegnali się z Rakowem, więc klub będzie musiał znaleźć odpowiednich następców.

Na osobne pochwały zasłużyli nagrodzeni podczas poniedziałkowej gali ekstraklasy Vladan Kovaczević i Ivan Lopez. Bośniacki bramkarz od samego początku sezonu ugruntował swoją pozycję w zespole. Kovaczević miał duży wkład w awanse do kolejnych faz europejskich pucharów. Ponadto w lidze wielokrotnie zatrzymywał uderzenia, które powinny znaleźć drogę do jego siatki. Nie dziwi więc fakt, że zainteresowanie młodym bramkarzem przejawiają zdecydowanie mocniejsze ekipy i być może w nowym sezonie Raków będzie musiał znaleźć nową „jedynkę”.

Podobny casus jest w sprawie Lopeza. Hiszpan został najlepszym zawodnikiem rozgrywek, a ponadto zdobył tytuł króla strzelców. „El Magico”, jak od niedawna zaczęto go nazywać, faktycznie potrafił oczarować. Nie raz, nie dwa brał na siebie odpowiedzialność i przechylał szale na korzyść Rakowa. W jego przypadku również pojawiają się oferty. Hiszpan jednak w czasie gali ekstraklasy wspominał, że chce pomóc klubowi w osiągnięciu kolejnych sukcesów. Jeżeli jego słowa były szczere, to Lopez może w kolejnym sezonie poprowadzić częstochowian do ostatniego, niezdobytego jeszcze przez klub tytułu w Polsce – mistrzostwa.


STRZELCY (60):

  • 20 – Lopez,
  • 10 – Gutkovskis,
  • 7 – Wdowiak,
  • 3 – Cebula, Musiolik,
  • 2 – Niewulis, Tudor, Petraszek,
  • 1 – Długosz, Rundić, Poletanović, Lederman, Sturgeon, Arsenić, Papanikolaou, Sorescu, Kun;
  • samobójcza – Tekijaski (Bruk-Bet), Ivanov (Warta).

PLUS

Człowiek od zadań specjalnych

Vladislavs Gutkovskis dorobił się łatki przeciętnego, a wręcz „drewnianego” napastnika, który poziomem odstaje od reszty zespołu. Trzeba jednak przyznać, że ma za sobą najlepszy sezon w ekstraklasie. Zdobył w nim 10 goli. Ponadto wiele z tych trafień było ważnych. Tak było w europejskich pucharach, gdy w Kazaniu zdobył gola dającego Rakowowi awans. Później dał częstochowianom zwycięstwo z Wisłą Kraków, a także otworzył wynik z Pogonią na wyjeździe. Jeżeli będzie nadal się tak rozwijał, to być może osiągnie solidny, ligowy poziom.


MINUS

Kontuzja na kontuzji

Częstochowianie od początku sezonu mieli nad sobą trudne do wytłumaczenia fatum. Praktycznie co chwilę z kadry wypadali stoperzy. Żaden z nich nie uchronił się przed problemami. Szczególnie widoczne było to u Bogdana Racovitana. Rumuński stoper trafił zimą do Rakowa. Praktycznie na samym początku przygody w Częstochowie doznał poważnej kontuzji, która wyeliminowała go do końca sezonu. Sztab szkoleniowy, wraz z najbardziej eksploatowanym i przesuwanym do defensywy Franem Tudorem muszą więc chyba wybrać się na Jasną Górę i poprosić, by sytuacja w kolejnych rozgrywkach się nie powtórzyła.


Na zdjęciu: Raków zanotował kolejny, historyczny sezon.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus