Podsumowanie sezonu – Śląsk Wrocław. Na równi pochyłej

Drużyna z Oporowskiej im dalej brnęła w las, tym więcej nabijała sobie guzów.


To nie jest żart w złym guście ani prowokacja. Z wiarygodnego i bardzo dobrze poinformowanego źródła dowiedziałem się, że przed rozpoczęciem sezonu 2021/2022 celem piłkarzy wrocławskiego Śląska i ich przełożonych, czyli trenerów i działaczy, był tytuł mistrza Polski.

Jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia, a po czwartym miejscu na mecie sezonu 2020/2021 poprzeczka musiała pójść w górę. Ale żeby aż tak wysoko?

Drużyna, którą w rundzie jesiennej prowadził trener Jacek Magiera rozpoczęła sezon w nie najgorszym stylu, ale im bliżej było końca rundy, tym Śląsk grał gorzej. Nim ruszyły rozgrywki ligowe, Śląsk był zaangażowany w pojedynki w Lidze Konferencji Europy. Odpadając z europejskich pucharów wrocławianie mogli skupić się na rywalizacji w PKO Ekstraklasie, bo pod koniec września pożegnali się z Pucharem Polski, przegrywając na własnym boisku 0:1 z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza.

W pięciu pierwszych kolejkach Śląsk odniósł tylko jedno zwycięstwo, pozostałe potyczki remisując. Potem był krótki błysk (trzy zwycięstwa i remis), ale od dotkliwej porażki z Lechem Poznań (0:4) wrocławianie grali w kratkę, zwycięstwa przeplatając porażkami. Ta chwiejna forma spowodowała, że zielono-biało-czerwoni zimowali na 11. miejscu w tabeli. Nie takiej lokaty i nie takiej zdobyczy punktowej oczekiwali włodarze klubu, ale przede wszystkim szkoleniowcy i sami piłkarze Śląska.

– Początek sezonu po eliminacjach do Ligi Konferencji Europy był udany, miesiące od lipca do października również były udane, ale ostatnie tygodnie nie były takie, jak oczekiwaliśmy, jeśli chodzi o zdobycz punktową – powiedział wówczas trener wrocławskiej jedenastki, Jacek Magiera.

– Nie zgodzę się jednak z opiniami, że we wszystkich spotkaniach gra była słaba. Mając taki początek sezonu, liczyliśmy na więcej.

Wiosną wcale nie było lepiej, tylko gorzej. Wpływ na to miała – bez dwóch zdań – saga z nieudaną sprzedażą Erika Exposito do Chin. Hiszpan, który był na radarze klubu Changchun Yatai, w rundzie jesiennej strzelił dla Śląska 9 goli, a wiosną tylko dwie bramki. To musiało mieć odzwierciedlenie w wynikach uzyskiwanych przez drużynę z Oporowskiej. Poza tym zimowe transfery też nie były szałowe, zadowoleni mogli być tylko menedżerowie, którzy zgarnęli sowite prowizje. W końcu cierpliwość włodarzy klubu wyczerpała się i Jacek Magiera (wraz ze swoim sztabem) otrzymał wilczy bilet.

W jego buty szybko wskoczył Piotr Tworek, ale po pierwsze nie jest cudotwórcą, a po drugie drużyna była rozbita od we wewnątrz.

Wydawało się, że przełomowe w tym marazmie może być wyjazdowe zwycięstwo z Wisłą Płock, ale szybko okazało się, że są to li tylko marzenia ściętej głowy. Drużyna z Oporowskiej bowiem im dalej brnęła w las, tym więcej nabijała sobie guzów na czole. Trzeba sobie szczerze i uczciwie powiedzieć, że gdyby nie nieudolność Wisły Kraków (mizeria aż w oczy szczypała), wkrótce wrocławianie rozpoczynaliby przygotowania do występów na zapleczu ekstraklasy. Nowego trenera Śląska (będzie nim Marcin Brosz?) czeka ogrom pracy. Bez wartościowych transferów wrocławianie wrocławianie mogą mieć o wiele większe kłopoty niż w niedawno zakończonym.


STRZELCY (42):

  • 11 – Exposito
  • 6 – Pich
  • 5 – Łyszczarz
  • 4 – Praszelik
  • 3 – Piasecki
  • 2 – Quintana, Schwarz
  • 1 – García, Janasik, Jastrzembski, Lewkot, Makowski, Sztiglec, Verdasca, Zylla
  • samobójcza: Pazdan (Jagiellonia)

PLUS

Znikające punkty

„Objawieniem” w rundzie jesiennej w zespole Śląska był 22-letni pomocnik Adrian Łyszczarz. Zagrał tylko w 10. meczach w ekstraklasie, na boisku spędził 193 minuty, czyli średnio niespełna 20 minut na jedno spotkanie, mimo to zdążył strzelić cztery gole. Wiosną nie był już tak skuteczny (etykietki rezerwowego się nie pozbył) i tylko raz wpisał się na listę strzelców bramek.

W tej sytuacji najbardziej odczuwalna i widoczna była strata Mirosława Praszelika, który zimą przeniósł się do włoskiej Hellas Verony. Tam furory jednak nie zrobił – zagrał tylko w dwóch meczach.


MINUS

Domowa zmora

Bilans domowych potyczek wrocławian wygląda katastrofalnie. Inaczej nie można skwitować zaledwie trzech zwycięstw w 17 próbach na „własnych śmieciach”. Po raz ostatni Śląsk zgarnął komplet punktów na własnym boisku 27 listopada ubiegłego roku, gdy pokonał 2:1 Stal Mielec. A potem było już tylko gorzej, w sumie zespół trenera Jacka Magiery, a później Piotra Tworka zdobył u siebie 17 punktów (średnia na mecz 1,00 pkt), czyli mniej niż w spotkaniach wyjazdowych!


Na zdjęciu: Pozycja i mina duńskiego pomocnika Śląska Patricka Olsena mówią w zasadzie wszystko.
Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus