Podsumowanie sezonu Zagłębia Sosnowiec. Pojechali „starą płytą”

To miał być sezon na przełamanie, a skończyło się jak w ostatnich latach. Zamiast walki o ekstraklasę, sosnowiczanie po raz kolejny walczyli o ligowy byt.


Boisko bardzo szybko zweryfikowało plany Zagłębia. Kazimierz Moskal po tym jak uratował zespół przed spadkiem w sezonie 2020/2021 – dodajmy, że wówczas spadał tylko jeden zespół z zaplecza ekstraklasy – w kolejnym miał walczyć z drużyną o znacznie wyższe cele, a przynajmniej o czołową „szóstkę”. Tymczasem po zaledwie siedmiu kolejkach, w których ekipa z Sosnowca zdołała wygrać zaledwie jeden mecz Moskala, nie było już w Sosnowcu.

Z funkcji trenera pierwszego zespołu odwołał go już nowy prezes, a konkretnie Łukasz Girek, który zastąpił Marcina Jaroszewskiego. Piastujący tę funkcję od czerwca 2013 roku były sternik klubu poddał się do dymisji już po piątej kolejce, gdy Zagłębie w prestiżowym meczu uległo GKS-owi Katowice 2:3, choć na Bukowej do przerwy prowadziło 2:0! Jaroszewski po spadku Zagłębia z ekstraklasy w 2019 roku już raz podał się do dymisji, ale wówczas Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca namówił go do pozostania na stanowisku w klubie, w którym niemal stuprocentowym właścicielem jest miasto. Tym razem odwrotu już nie było i w miejsce ustępującego prezesa wybrano Girka, który był do tego czasu wiceprezesem w Akademii Zagłębia.

To już za rządów Girka w klubie pojawił się Artur Skowronek, który zluzował Moskala na trenerskiej ławce. Zanim doszło do jego debiutu, w dwóch meczach sosnowiczan prowadził Grzegorz Bąk, wcześniej trener drugiego zespołu, który został potem asystentem Skowronka. Klub pożegnał się także z Robertem Tomczykiem odpowiedzialnym w klubie za sprawy transferowe. Tę  „działkę” prezes Girek oddał Piotrowi Polczakowi i Arkadiuszowi Aleksandrowi. Ten pierwszy odpowiada za skauting, drugi został zastępcą prezesa ds. sportowych.

To właśnie ten duet zimą sprowadził do Sosnowca Michała Gliwę, bramkarza, o którym śmiało można powiedzieć miał kolosalny wpływ na utrzymanie Zagłębia w ekstraklasie i bezsprzecznie był najlepszym transferowym nabytkiem w całym sezonie 2021/2022. Spokój w bramce Gliwy i skuteczność Szymona Sobczaka, wicekróla strzelców zaplecza ekstraklasy to bezsprzecznie największe plusy po stronie Zagłębia jeśli chodzi o miniony sezon. Kilka zrywów miał jeszcze Szymon Pawłowski, do którego osoby jeszcze wrócimy. Niestety minusów było znacznie więcej…

Zagłębie zaledwie w kilku meczach zagrało na miarę możliwości zespołu. Oczywiście możliwości „na papierze”, bo jak wiadomo to boisko wszystko weryfikuje i nazwiska nie grają. Sosnowiczanie byli w tym sezonie mistrzami roztrwaniania przewagi, bo cóż z tego, że kilkakrotnie wychodzili na prowadzenie gdy rzadko kiedy utrzymywali do końcowego gwizdka. Prawdziwą zmorą były z kolei gole stracone w ostatnich minutach…

„Zęby bolały”, gdy patrzyło się na poczynania sosnowiczan, którzy niemal do ostatniej kolejki drżeli o ligowy byt. Ostatecznie ukończyli sezon tuż nad kreską, a klęska 0:4 z Chrobrym Głogów na koniec sezonu był podsumowaniem całego sezonu. Fatalnego sezonu, o którym w Sosnowcu chcą jak najszybciej zapomnieć. Zresztą jak o trzech poprzednich…

Jakby tego było mało Zagłębie „zaliczyło” wizerunkowe wpadki, jak wystawienie rekonwalescenta Kacpra Smolenia – swoją drogą świetne wejście do zespołu młodzieżowca nie znanemu wcześniej szerszej widowni, z którego w klubie powinni mieć niebawem sporo pociechy – na kilkanaście sekund i szybka zmiana, a wszystko to aby nie stracić pieniędzy z systemu Pro Junior System. Klub przyznał się do wpadki, ale niesmak pozostał.

Z kolei pod koniec sezonu, gdy kibice zastanawiali się czy w klubie zostanie rutynowany Pawłowski, okazało się, że były reprezentant Polski o przyszłość nie musi się martwić, bo już w sierpniu ubiegłego roku, gdy dochodził do siebie po kontuzji zerwania ścięgna przedłużył umowę do końca czerwca 2024! O tym fakcie byłe władze klubu – bo sprawa wydarzyła się jeszcze za czasów Marcina Jaroszewskiego – nie poinformowały opinii publicznej, choć w międzyczasie chwalili się podpisami po kontraktami zawodników drugiej drużyny…

Jak widać na Ludowym było w ubiegłym sezonie i śmieszno i straszno, ale co bardziej optymistycznie nastawieni kibice wierzą, że tym razem będzie lepiej. Bo gorzej być może, w końcu zawsze można spaść z ligi.


Strzelcy (41)

17 – Sobczak, 7 – Pawłowski, 4 – Szumilas, 3 – Seedorf, 2 – Banaszewski, 1 – Ambrosiewicz, Bryła, Korzeniecki, Masłowski, Oliveira, Sanogo, Tanque, samobójcza Zalewski (GKS Jastrzębie)

Plus

Szymon Sobczak

Charakterny góral rozegrał najlepszy sezon w seniorskiej piłce. Napastnik Zagłębia zdobył 17 bramek i to jak do tej pory największy dorobek popularnego „Sopla” w jednym sezonie. Do tego należy dodać 6 asyst. Złośliwi powiedzą, że aż 7 goli zdobył z rzutów karnych, ale przecież „jedenastka” to jeden z elementów piłkarskiego abecadła, a ponadto większość tych karnych odgwizdano za faule właśnie na Sobczaku. Piłkarzem interesują się kluby ekstraklasy, ale trudno sobie dziś wyobrazić ekipę z Sosnowca bez Sobczaka w linii ataku.

Minus

Zagraniczne wzmocnienia

W trakcie sezonu Zagłębie pozyskało kilku zagranicznych piłkarzy, w tym doskonale znanego Vamarę Sanogo, który po raz trzeci pojawił się w Sosnowcu. Niestety poza Vedranem Daliciem pozostali zawiedli. Najbardziej Brazylijczyk Alex Tanque, który miał być postrachem bramkarzy w lidze, a już w rundzie wiosennej przyszło mu „czarować” na boiskach szóstej klasy rozgrywkowej, a konkretnie w „okręgówce” gdzie występują rezerwy Zagłębia. Nie popisał się także Bośniak Marin Galić, którego już w klubie nie ma, więcej spodziewano się też po Sanogo. Jeśli dodamy do tego, że poniżej oczekiwań zagrali Lukasz Duriszka, Quentin Seedorf czy Joao Oliveira to śmiało możemy powiedzieć, że nie był to najlepszy czas dla stranieri w Sosnowcu.


Na zdjęciu: Szymon Sobczak, jako jeden z niewielu, nie zawiódł kibiców Zagłębia.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus