Podsumowanie sezonu – Zagłębie Lubin. Narodziny gwiazdy?

Największym osiągnięciem „miedziowych” w minionym sezonie była sprzedaż Bartosza Slisza do Legii Warszawa za 1,5 miliona euro.


Jedenaste miejsce w tabeli na zakończenie rozgrywek, to dla takiego klubu jak Zagłębie Lubin żaden powód do dumy. Nie da się bowiem ukryć, że biorąc pod uwagę wysokość budżetu i tzw. „zasoby ludzkie”, miejsce poza czołową ósemką jest wstydliwym osiągnięciem. Tym bardziej, że „miedziowi” mieli w kadrze piłkarzy o uznanym dorobku, umiejętnościach i… nazwiskach. Przecież tacy zawodnicy jak Filip Starzyński, Damjan Bohar, Sasza Żivec, czy Alan Czerwiński to piłkarze nietuzinkowi jak na polską ekstraklasę. Trener Martin Szevela nie potrafił z nich jednak wyciągnąć wszystkiego, co najlepsze.

To idzie młodość!

Zagłębie było jednym z nielicznych klubów ekstraklasy, który rzeczywiście zainwestował w młodych zawodników i nie robił w tym względzie ruchów pozornych. Dobrze to świadczy o tamtejszej akademii i skautach, którzy potrafią nie tylko wyłowić na rynku utalentowanych nastolatków, ale również przekonać ich o przeprowadzki do Lubina.

W zespole Martina Szeveli młodzi wiekiem i stażem piłkarze byli nie tylko potrzebni do łatania dziur, ale pełnoprawnymi członkami ekipy „miedziowych”. Tacy piłkarze jak Patryk Szysz, Łukasz Poręba, Bartosz Slisz, czy objawienie sezonu – Bartosz Białek, nie są już anonimowymi postaciami w ekstraklasie.

Pewnie długo nie uda ich się utrzymać w Lubinie, ale rekompensaty finansowe powinny być więcej niż godziwe, o ile negocjatorzy staną na wysokości zadania. Zresztą półtora miliona euro za transfer Slisza do Legii Warszawa świadczy o tym, że działacze Zagłębia nie są w ciemię bici. Dzięki temu wychowanek RKP Rybnik został najdrożej sprzedanym piłkarzem na rynku wewnętrznym, czyli transakcji dokonanej pomiędzy polskimi klubami. I tylko ROW 1964 Rybnik wyszedł na tym jak Zabłocki na mydle, bo w umowie nie zagwarantował sobie procentów od następnego transferu Slisza.

Mierny początek

Nie ma sensu tego ukrywać, że Zagłębie wystartowało słabo. W siedmiu pierwszych potyczkach aż cztery razy schodziło z boiska z pustymi rękami i tylko raz wykazało swą wyższość nad przeciwnikiem, którym była Arka Gdynia (2:0). Lubinianie grali w przysłowiową kratkę, nie potrafili złapać serii zwycięstw, chociaż zdarzały im się spektakularne triumfy, jak chociażby na wyjazdach z Lechem Poznań (2:1) i Lechią Gdańsk (2:1), czy na własnym boisku z Legią (2:1). Wygrane przeplatane były słabymi występami i porażkami z nie najwyżej notowanymi przeciwnikami, jak chociażby z Koroną Kielce (0:1), Arką Gdynia (1:2), czy ŁKS-em Łódź (2:3). Straconych w tych pojedynkach punktów zabrakło w końcowym rozrachunku i zamiast spokojnej gry w bezpiecznej strefie, Zagłębia musiało zmagać się z mało atrakcyjnymi – z punktu widzenia jego kibiców – drużynami.


Przeczytaj jeszcze: Podsumowanie – Cracovia. Uratowany sezon


Jak zwykło się mówić – koniec wieńczy dzieło, ale w ty przypadku nie był on radosny. Chwalić się nie ma czym, pewnie wielu piłkarzy zagłębia wolałoby pójść do dentysty niż rozmawiać o dokonaniach i „sukcesach” w minionym sezonie.


Na zdjęciu: Bartosza Białka (na pierwszym planie) długo raczej nie uda się zatrzymać w Lubinie, ale pochwalić się nim można zawsze.

Fot. Tomasz Folta/PressFocus


PLUS

Łowca goli

Bartosz Białek, który dopiero 11 listopada skończy 19 lat, sezon 2019/2020 zaczynał w rezerwach Zagłębia. Zagrał w dwunastu meczach w 3. lidze, w których cztery razy wpisał się na listę zdobywców bramek. Pierwszy mecz w PKO Ekstraklasie rozegrał w przededniu swoich urodzin i uczcił ten fakt strzeleniem gola w meczu z Rakowem Częstochowa. Przed jego strzałem w 42 minucie skapitulował Jakub Szumski. Potem wychowanek Stali Brzeg zaczął strzelać jak karabin maszynowy i zakończył sezon z 9. trafieniami w 19 spotkaniach.

MINUS

Wyjazdowa zadyszka

Gdyby wskazać piętę achillesową Zagłębia w poprzednim sezonie, to bez dwóch zdań byłyby nią występy na obcych boiskach. Owszem, „miedziowi” potrafili pokazać na wyjazdach lwi pazur, ale ponieśli w nich aż dziesięć porażek. To stanowczo za dużo, gdy ma się określone aspiracje.

Strzelcy (61): 15 – Bohar, 9 – Białek, Żivec, 8 – Starzyński, 3 – Szysz, 2 – Balić, Baszkirow, Drażić, Poręba, Slisz, 1 – Czerwiński, Guldan, Kopacz, Pakulski, Tosik; samobójcze: Augustyn (Lechia), Carlos Gracia (ŁKS).