Podsumowanie – Stal Mielec. Dobra runda Majewskiego

Ekipa z Mielca ma za sobą udaną rundę jesienną i w miarę bezpiecznie może spoglądać na to, co dzieje się za jej plecami.


W sezonie 2020/21 zespół Stali był beniaminkiem ekstraklasy. Nikt wówczas po drużynie z Mielca nie oczekiwał cudów, a celem zespołu było utrzymanie w gronie najlepszych. Udało się go zrealizować i do kolejnych rozgrywek drużyna przystąpiła z nowymi nadziejami. Wprawdzie nie wszyscy w Mielcu byli przekonani do osoby trenera Adama Majewskiego, ale w minionej rundzie szkoleniowiec ten przekonał, że warto mu zaufać.

Stal zakończyła bowiem jesień 2021 roku na bardzo dobrym, ósmym miejscu. Wprawdzie zaczęło się niezbyt dobrze, bo od zaledwie punktu zdobytego w trzech pierwszych meczach, ale później było znacznie lepiej.
Szczególnie druga część rundy była w wykonaniu drużyny Stali bardzo udana. 19 września mielczanie przegrali 0:3 z Rakowem Częstochowa i kibice byli pełni obaw.

Liczyli się z tym, że ekipie przyjdzie zimować nawet w strefie spadkowej, ale z takim scenariuszem nie chcieli się pogodzić piłkarze. Wygrywając z Radomiakiem u siebie 1:0, co w tym sezonie nie należy do najłatwiejszych wyzwań, Stal rozpoczęła imponującą, jak na zespół o takich możliwościach, serię.

Piłkarze trenera Majewskiego nie przegrali siedmiu kolejnych meczów w ekstraklasie, a do końca rundy, w 11 spotkaniach, ponieśli zaledwie jedną porażkę. Trafiały się w tym okresie kibicom mieleckiej drużyny istne perełki. Mecze, w których Stal grała zarówno efektownie, jak i efektywnie. Z Cracovią na wyjeździe zremisowała 3:3, choć przecież mogła wygrać, bo prowadziła 3:1. Z Zagłębiem Lubin na własnym stadionie mielczanie dali koncert gry po przerwie, wygrywając 4:2. Najbardziej niezapomnianym wydarzeniem minionej rundy jest jednak mecz w Warszawie.

Jasne, że Legię na jesieni lali wszyscy, ale to właśnie porażka ze Stalą okazała się dla stołecznego zespołu jedną z najbardziej upokarzających. Rozpoczęło się przecież od prowadzenia Legii, ale chwilę później wyrównał Maksymilian Sitek. W drugiej połowie mielczanie ukłuli dwa razy. Tamto zwycięstwo na pewno nie było dziełem przypadku. Ale wynikiem dobrej i konsekwentnej gry drużyny skazywanej na pożarcie.

Jaki cel będzie przyświecał drużynie z Mielca na wiosnę? Na pewno realny do zrealizowania. Wiadomo, że raczej nikt nie myśli o miejscu w europejskich pucharach, ale warto zaznaczyć, że solidny kapitał w postaci 28 punktów zdobytych jesienią pozwala w miarę spokojnie spoglądać w dół. Kwota ok. 35 punktów powinna spokojnie wystarczyć do tego, by w ekstraklasie się utrzymać.

Stali brakuje zatem bardzo niewiele do tego, by przez wiosnę przebrnąć suchą stopą. Dwanaście punktów przewagi nad strefą spadkową, to kapitał znaczący, a dodać należy, że pomiędzy mieleckim zespołem, a „czerwonym”, znajduje się jeszcze siedem innych zespołów. Musiałby w Mielcu wydarzyć się zimą jakiś kataklizm, by Stal zaplątała się w niełatwy bój o zachowanie ligowego bytu.

PLUS

Mateusz Mak

To była bardzo udana runda w wykonaniu byłego zawodnika m.in. Piasta Gliwice. Każda z bramek tego zawodnika przynosiła Stali wymierne korzyści, bo gdy Mak trafiał do siatki, to zespół z Mielca wygrywał, albo remisował. Nie przegrał ani jednego spotkania, gdy 30-latek wpisywał się na listę strzelców.

MINUS

Marcin Budziński

Przenosząc się do Mielca latem „Budzik” na pewno miał ambicję, by być ważną postacią w Stali. Zaczął sezon w wyjściowym składzie, ale w piątym meczu jesiennym doznał kontuzji. Na tyle poważnej, że na boisko w mijającym roku już nie wrócił. Jest już po rekonwalescencji, ale trudno przypuszczać, by wiosną od raz wrócił na boisko.

STRZECY (26): 7 – Mateusz Mak, 6 – Tomasiewicz, 4 – Piasecki, 3 – Sitek, 1 – Czorbadżijski, de Amo, Flis, Hinokio, Kolew, Żyro.



Na zdjęciu: Stal Mielec ma za sobą udaną jesień i nic nie wskazuje na to, by wiosną musiała bić się o ekstraklasowy byt,

Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus