Podsumowanie – Wisła Płock. Na ogół wieje nudą

Z nowym prezesem i dyrektorem sportowym, ale bez Dominika Furmana musi sobie radzić Wisła Płock.


W lutym, gdy wznawiano rozgrywki ekstraklasy po przerwie zimowej, Wisła Płock znajdowała się w bardzo komfortowym położeniu. Zespół zajmował miejsce w grupie mistrzowskiej, co było spowodowane nadzwyczajnymi wynikami jesienią – w pewnym momencie był nawet liderem. Jednak to, co dobre dla płocczan zakończyło się w 2019 roku.

W 10 ostatnich spotkaniach rundy zasadniczej zdobyli zaledwie 8 punktów i osiedli w drugiej połowie tabeli, choć realnie nie byli zagrożeni spadkiem.

Wiele wydarzyło się latem. 30 lipca, po 8 latach Jacek Kruszewski przestał pełnić funkcję prezesa klubu, a jego miejsce zajął Tomasz Marzec – wcześniej wiceprezes.

– Jest mi ogromnie przykro, że dzieje się to w takim momencie, gdy osiągamy historyczne sukcesy. Obroniliśmy ekstraklasę dla Płocka na piąty z rzędu sezon. Kiedy budowany jest ten nasz wymarzony stadion. Odczuwam ogromny żal, że nie jest mi dane kontynuować pracy dla Wisły Płock właśnie w tych poprawiających się realiach, gdy szansa na rozwój tego klubu zaczyna być coraz większa – powiedział Kruszewski chwilę po decyzji rady nadzorczej.

Jednak na zmianach „u góry” się nie zakończyło. Potężnym ciosem było odejście Dominika Furmana do tureckiego Genclerbirligi. Pomocnik, odkąd pojawił się w Płocku w 2017 roku, był kluczową postacią zespołu. W wielu spotkaniach gra drużyny zależała od dyspozycji Furmana. Asystował, strzelał i stwarzał zagrożenie pod bramką.

Miało się wrażenie, że niekiedy samodzielnie decyduje o tym, czy płocczanie zdobędą punkty, czy nie. Z racji jego odejścia klub musiał zatrudnić nowych piłkarzy, a jego następcą miał zostać Filip Lesniak.

Prawda jest jednak taka, że nie spełnia on pokładanych w nim nadziei. Słowak miał być zastępcą jednego z najlepszych piłkarzy ligi, ale do tej pory nie zdobył ani jednego gola, a tylko raz asystował. A to przecież głównie z niezłych liczb słynął były gracz Legii Warszawa i Toulouse FC. Do tego w Płocku wciąż nie znaleźli dobrego napastnika.

Od kilku rund zmagają się z problemem w ataku i nadal nie został on rozwiązany. Przed startem rozgrywek ściągnięto Airama Cabrerę i Patryka Tuszyńskiego. Ten pierwszy zdążył zagrać w zaledwie 3 spotkaniach, a drugi od kilku sezonów razi swoją nieskutecznością i jedna runda na Mazowszu tego nie zmieniła. Natomiast Cillian Sheridan nadal się nie odblokował i w tym sezonie pozostaje bez bramki.

Latem doszło również do jednego transferu z ligi bułgarskiej. Julio Rodriguez to hiszpański obrońca, ale jak do tej pory nikt go na polskich boiskach nie widział. Wszystkie te nieudane ruchy na rynku były po części powodem słabej dyspozycji Nafciarzy.

Na ich grę w tym roku nie dało się patrzeć. Nie zaprezentowali żadnego pomysłu na grę w ofensywie, a głównie skupiali się na przeszkadzaniu rywalom w graniu. I choć wypracowali sobie bezpieczną przewagę nad strefą spadkową, zarząd zdecydował się się na stanowczy ruch. Zazwyczaj, gdy gra zespołu nie powala na kolana, posadę traci trener.

Jednak w Wiśle zdecydowano się zwolnić odpowiedzialnego za transfery dyrektora sportowego Marka Jóźwiaka. Byłego gracza Legii po 1,5 roku pracy zastąpił Paweł Magdoń.


STRZELCY (17):

3 – Uryga, 2 – Lagator, Tuszyński, Rasak, Szwoch, 1 – Lewandowski, Gjertsen, Kocyła, Michalski, Rzeźniczak; samobójcza – Ławniczak (Warta).

LICZBA

31 zakażeń koronawirusem odnotowano na początku listopada w Wiśle Płock. Na ich szczęście musieli pauzować tylko w jednym ligowym spotkaniu i jednym Pucharu Polski, ponieważ okres zakażeń przypadł na czas zgrupowania reprezentacji.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus