Pogoń Szczecin. Nie „męczyć” kibiców

Prezes Pogoni Szczecin Jarosław Mroczek nie zamierza dopuścić do wyprzedaży zespołu.


Szczecińska Pogoń zakończyła rozgrywki PKO Ekstraklasy na 3, miejscu, co wśród kibiców „portowców” przyjęte zostało z lekkim niedosytem. Liczyli oni bowiem na wicemistrzowski tytuł swoich pupilów. Piłkarze „Dumy Pomorza” chyba też zdają sobie sprawę, że zaprzepaścili niepowtarzalną okazję na zdobycie drugiego miejsca.

– Ja nie miałem żalu o to, że zdobyliśmy tylko brązowy medal – powiedział prezes Pogoni, Jarosław Mroczek.

– Bardzo się z tego cieszyłem, bo uważam, że to jest wielki sukces drużyny. Był moment, kiedy myślałem o tych szansach, które mieliśmy, o tym, co uciekło. To jednak nie był żal. To duży jakościowo skok, skończyliśmy przecież sezon na podium. Może nawet ważniejsze jest to, że jesteśmy w gronie drużyn, które tak mocno odskoczyły, bo dziewięć punktów przewagi przy tak niewielkiej liczbie meczów, jak w tym sezonie, to spory dystans, który o czymś świadczy.

Nie da się jednak ukryć, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. W pewnym momencie wydawało się nawet, że Pogoń będzie w stanie pokrzyżować szyki warszawskiej Legii i sprzątnąć jej sprzed nosa mistrzowską koronę. Rodzi się jednak w tym momencie pytanie, czy jakikolwiek klub jest w stanie nawiązać równorzędną walkę z drużyną z Łazienkowskiej, która wszystkich konkurentów przebija… wysokością budżetu?

– Same pieniądze nie grają – zaznaczył zdecydowanie Jarosław Mroczek.

– Często mówi się, że finanse odgrywają znaczącą rolę i jeżeli porównywać będziemy się do Anglii czy Niemiec, to tak jest. Jednak w naszej lidze pieniądze aż tak wielkiego znaczenia nie mają. Najlepszy dowód tego dają pozycje Warty Poznań i Lecha Poznań, które są z tego samego miasta, a budżety różnią się piętnastokrotnie. Jakie będą nasze plany w następnym sezonie?

– Chcemy budować stabilny zespół, który nie będzie po takim udanym sezonie rozsprzedawany na prawo i lewo, a następnie kulał gdzieś na końcu tabeli. Chcemy, by ci chłopcy, którzy wywalczyli medal, mieli szansę pokazać się w europejskich pucharach. Mamy nadzieję, że to będzie taka gra, która nie skończy się na jednym dwumeczu. To są dla nas najważniejsze cele na dziś i najbliższą przyszłość. To nie ma być zespół, który osiągnie chwilowy sukces, a po chwili będzie „męczył” kibiców swoją grą. To ma być zespół, który rozwija się, staje się lepszy, jak sam klub, stadion, jego otoczenie i wszystko to, co rozwija się w naszym mieście.

W minionym sezonie najbardziej „eksploatowany” w zespole Pogoni był bramkarz Dante Stipica. 30-letni (urodziny będzie obchodził 30 maja) Chorwat rozegrał najwięcej minut w sezonie 2020/2021. Spędził na boisku 2910 minut w PKO Ekstraklasie i Pucharze Polski. Wśród piłkarzy z pola najczęściej grali Benedikt Zech (2599 minut) oraz Michał Kucharczyk (2487 minut). Próg 2000 minut przekroczyli także Damian Dąbrowski, Sebastian Kowalczyk i Alexander Gorgon. Co ciekawe, we wszystkich spotkaniach zagrał tylko „Kuchy”, czyli Kucharczyk. Stipica opuścił mecz Pucharu Polski w Nowym Targu z Podhalem, ale i tak zgromadził więcej minut.


Czytaj jeszcze: Historyczny wynik

Kilku „portowców” bardzo często wchodziło na plac gry jako zmiennicy. Trener Kosta Runjaić aż 19 razy w trakcie meczu posyłał do gry Kacpra Smolińskiego. Nieco rzadziej „dżokerami” byli Tomas Podstawski (17) i Adrian Benedyczak (15). Łącznie w granatowo-bordowych brawach zagrało 31 piłkarzy. Trzech z nich wystąpiło jedynie w meczu Pucharu Polski z Podhalem Nowy Targ – Filip Balcewicz, Błażej Starzycki oraz bramkarz Jakub Bursztyn.

Gdyby stworzyć wyjściową jedenastkę z piłkarzy, którzy spędzili na boisku najwięcej minut, znaleźliby się w niej: Dante Stipica – Jakub Bartkowski, Benedikt Zech, Konstantinos Triantafyllopoulos, Mariusz Malec – Michał Kucharczyk, Damian Dąbrowski, Kamil Drygas, Alexander Gorgon, Sebastian Kowalczyk – Luka Zahović.


Na zdjęciu: Prezes Pogoni Szczecin Jarosław Mroczek (z prawej) i trener Kosta Runjaić mają zbudować dobry zespół na lata.

Fot. Szymon Górski/PressFocus