Polacy wracają do „Spodka” i zagrają o medale!

To był prawdziwy horror jakiego w tych mistrzostwach świata jeszcze nie doświadczyliśmy. W gliwickiej Arenie biało-czerwoni po 135 minutach pokonali zespół USA 3:2, choć prowadziliśmy już 2:0.


Jednak Amerykanie potrafili odwrócić losy tego widowiska. Jednak w tie-breaku wykazali się większą odpornością nerwową. Polacy wracają do „Spodka” i w sobotnim półfinale zmierzą się z Brazylią i znów będziemy świadkami sporych emocji. W drugim półfinale Włochy zagrają ze Słowenią.

W naszej ekipie nie było majstrowania przy składzie, bo trener Nikola Grbić zaufał wypróbowanej gwardii. Natomiast John Speraw dokonał jednej zmiany na środku siatki pojawił się Taylor Averill, zastępując Jeffreya Jendryka. Jednak ten drugi po krótkiej chwili pojawił się na boisku. Początek meczu z naszej strony był mocno niemrawy, bo Jakub Kochanowski, Bartosz Kurek Mateusz Bieniek z pola serwisowego posyłali w siatkę. Jednak ten pierwszy w kluczowym momencie posłał 3 asy, zaś jego koledzy zdecydowanie poprawili zagrywkę i Amerykanie mieli poważne problemy z przyjęciem.

Nasi siatkarze z minuty na minuty grali pewniej, choć przyjecie było dalekie od ideału, ale ale skuteczność w ataku była zdecydowanie lepsza. Solidnie pracowaliśmy w bloku (4), zaś Amerykanie ani razu nas nie zatrzymali. Ten element mocno wpłynął na końcowy wynik w tej partii, która do łatwych nie należała. Ale tego przecież się spodziewaliśmy. Oba zespoły były mocno skoncentrowane, bo unikały błędów własnych (5-4). Jednak droga do zwycięstwa była jeszcze daleka.

Kolejna odsłona była jeszcze bardziej emocjonująca i zakończyła się grą na przewagi. Przez cały czas wynik oscylował wokół remisu. Jednak w końcu Amerykanie odskoczyli na 2. „oczka” 21:19 po asie serwisowym Aarona Russella. Jednak po ataku Aleksandra Śliwki oraz asie serwisowym Bieńka znów był remis po 21. Jednak Amerykanie, mocno zmotywowani, znów wyszli na prowadzenie 23:21 i w tym momencie miejsce Kamila Semeniuka zajął dżoker w talii Grbicia, Tomasz Fornal. Przy stanie 25:25 decydując e punkty zdobyliśmy po ataku Kochanowskiego oraz blok Bieńka.

Poprawiliśmy przyjęci i jeszcze bardziej zwiększyliśmy siłę uderzeniową. Kurek na 6 ataków skończył wszystkie, podobnie jak Kochanowski, który ze środka atakował 4 razy. Niewiele był gorszy Bieniek, która raz się pomylił, ale skończył 2 kolejne ataki. Tym razem byliśmy sŁabsi w polu serwisowym (1-3), ale gra środkiem mieliśmy opanowaną do perfekcji. Drugi krok został zrobiony, ale trzeba było zrobić ten najważniejszy.

A wcale nie było łatwo, bo Amerykanie wcale nie zamierzali rezygnować. I znów rozgorzał prawdziwy siatkarski bój. Jednak siatkarze z USA odskoczyli 4 pkt przewagi (19:15) zrobiło się niezwykle niebezpiecznie. Te przewagę próbowaliśmy zniwelować, ale rywale trzymali nas na bezpieczny dystans. Była gra punkt za punkt, a to przecież była „woda na młyn” dla Amerykanów. Pierwszą piłkę setową udało się obronić, ale chwilę później Kurek posłał piłkę zagrywką w aut. Amerykanie wygrali seta i znów zrobiło się mało komfortowo. Słabiej w ataku zaprezentował się Kurek, bo na 6 ataków skończył 2, ale poziom trzymał poziom Kochanowski, bo znów zaprezentował 100% skuteczność (5 na 5). Do jego poziomu dołączył Fornal, ale to stanowczo za mało.

Byliśmy pewni obaw, bo nasi rywale wskoczyli na wyższy poziom i wcale go nie zamierzali obniżyć. Znów wszystko oscylowało wokół remisu. Po asie serwisowym Marcina Janusa wyszliśmy na prowadzenie 7:6, a chwilę potem rywale popełnili błąd. Jednak ta nikła przewaga utrzymywała, ale ciągle tie-break „wisiał w powietrzu”. Amerykanie, po asie serwisowym Averilla, prowadzili 21:17 i zbliżał się kluczowy moment tej partii. Nasi siatkarze znaleźli się w kryzysie i w mało komfortowej sytuacji, bo już przegrywali 18:23. Biało-czerwoni ambitnie próbowali odrobić strat, ale były one zbyt duże. Nadzwyczajny zryw nie nastąpił i o awansie do strefy medalowej miał zadecydować tie-break. A w nim zaczęliśmy od prowadzenie 4:2, ale rywale nadal nie schodzili z wysokiego poziomu.

Po punktowym serwisie Bieńka biało-czerwoni prowadzili 8:5, ale przed nimi najtrudniejszy moment. Prowadzili już 12:9 i do pełni szczęścia niewiele brakowało, ale były najtrudniejsze momenty dla naszych siatkarzy. Amerykanie grali z żelazną konsekwencją i mieli szansę na remis, ale dotknęli siatki. A chwilę potem Semeniuk posłał i przy stanie 14:11 mieliśmy piłkę setową. Jednak tym razem posłał w aut. Atak Śliwki przyniósł punkt i awans do strefy medalowej.

W sobotnim półfinale biało-czerwoni zagrają z Brazylią, rywalem niezwykle trudnym, ale w tym sezonie jednak nie prezentują już tak wysokiego poziomu. To jednak będzie nowe rozdanie, a stawką awans do finału.


POLSKA – USA 3:2 (25:20, 27:25, 21:25, 22:25, 15:12)

POLSKA: Janusz (1), Semeniuk (7), Bieniek (16), Kurek (21), Śliwka (11), Kochanowski (18), Zatorski (libero) oraz Łomacz, Kaczmarek (2), Fornal (8), Popiwczak, Kwolek. Trener Nikola GRBIĆ.

USA: Christenson (2), A. Russell (24), Averill (3), Anderson (18), DeFalco (3), Smith (6), Shoji (libero) oraz Jendryk (7), Ensing (1), Tuaniga, Muagututia (9), K. Russell. Trener John SPERAW.

Sędziowali: StefanoCesare (Włochy) i Rogerio Espicalsky (Brazylia). Widzów12.258.

Przebieg meczu

  • I: 10:9, 15:12, 20:14, 25:20.
  • II: 9:10, 15:14, 19:20, 27:25.
  • III: 9:10, 13:15, 16:20, 21:25.
  • IV: 10:8, 14:15, 17:20, 22:25.
  • V: 5:3, 10:7, 15:12.

Bohater – Jakub KOCHANOWSKI


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus