Polacy za wysokim murem

Korespondencja własna z Soczi

Nim zaczął odpowiadać, nachylił się do niego siedzący obok rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski i zaczął szeptać mu coś na ucho. „Powiedz, że…” a reszty nie dosłyszeliśmy. Wyglądało to na ustalanie oficjalnej wersji albo coś rzucone w żartach. Bez względu na to, temat wywołuje sporo emocji, bo ponad 30-stopniowe upały i wilgotność na poziomie 70-80% mocno daje się we znaki. Zaraz po przylocie do Soczi korygowano harmonogram treningów – zajęcia przekładano na godziny poranne lub popołudniowe. Do wczoraj tylko jeden z siedmiu treningów odbył się o zaplanowanej wcześniej porze.

Piekło w Wołgogradzie

Problem polega na tym, że tegoroczny czerwiec w Soczi (i nie tylko) jest wyjątkowo gorący. – Nie jesteśmy zaskoczeni pogodą. Wiedzieliśmy, że tak tutaj będzie. Dlatego nasz plan treningowy zakłada zajęcia, gdy obciążenia termiczne jest minimalizowane. Trenujemy więc albo rano albo późnym popołudniem – mówi Rzepka. Nie dodaje jednak, że treningi były przesuwane już po przylocie do Rosji, a więc był pewien element zaskoczenia. – Pogoda jest czynnikiem na który nie mamy wpływu. Ja osobiście jestem zadowolony, że mieszkamy w Soczi. Nie szukałbym dziury w całym. W Moskwie też było ciepło i parno. Poza tym – wybierając ośrodek nie jesteśmy w stanie przewidzieć jaka będzie pogoda w danym dniu za kilka miesięcy – dodaje Rzepka.

Ale dziś już można przewidzieć, jaka będzie pogoda, gdy Polacy grać będą z Kolumbijczykami i Japończykami. Prognozy przewidują, że w niedzielę w Kazaniu będzie gorąco (31 stopni), ale wilgotność znacznie mniejsza niż w Soczi (33%). Za to czwartkowy mecz z Kolumbią odbędzie się w prawdziwym piekle. Prognoza przewiduje, że w dniu meczu w Wołgogradzie będzie 39 stopni! A mecz odbędzie się wczesnym popołudniem, o godzinie 16:00, wtedy ma być około 37 stopni (wilgotność 20%). Wtedy może się okazać, że forma zbudowana w trudnych warunkach w Soczi będzie atutem biało-czerwonych. Na razie – wedle statystyk – problemu nie ma. W meczu z Senegalem wykonali 357 sprintów. Lepsi pod tym względem byli tylko Rosjanie, Chorwaci, Australijczycy, Senegalczycy, Panamczycy i Marokańczycy.

Gdzie liderzy?

Zmiany pór treningów u Adama Nawałki to żadna nowość, selekcjoner często majstruje przy terminarzu. W Soczi postanowił też odciąć piłkarzy od mediów. Zawodnicy nie udzielają wywiadów. Decyzją selekcjonera nie odbędzie się także ani jedna z trzech zaplanowanych wcześniej tzw „stref mieszanych”. Dla dziennikarzy to okazja, by przez kilka minut porozmawiać z wybranym zawodnikiem. Pierwsze takie spotkanie miało odbyć się jeszcze przed meczem z Senegalem. Drugie – wczoraj. Oba zostały odwołane, nie odbędzie się także trzecia „strefa mieszana”. Codziennie organizowane są za to konferencje prasowe (to wymóg FIFA), ale od meczu z Senegalem z dziennikarzami nie spotkał się podczas konferencji żaden z głównych aktorów wtorkowego widowiska.

W czwartek na konferencji pojawili się Dawid Kownacki i Jan Bednarek, a wczoraj – Bartosz Bereszyński i Łukasz Teodorczyk. Można by, wzorem rosyjskiego komentatora podczas meczu Polaków z Senegalem, zapytać: „Gdzie Lewandowski, gdzie Milik, gdzie Kuba”. – To nie jest tak, że my ich chowamy. Wystarczy uważnie prześledzić, w jaki sposób obsadzane są konferencje prasowe, by przestać się dziwić. Robert Lewandowski zawsze jest na pierwszej konferencji prasowej otwierającej zgrupowanie i to się nie zmienia od lat. Nigdy nie uczestniczy w żadnej innej konferencji. Zawodnikami grającymi w podstawowej jedenastce obsadzane są konferencje, które odbywają się dzień przed meczem. Musimy tak ustalać składy konferencji, by nie nadwyrężać niektórych zawodników – tłumaczy Kwiatkowski.

Odcinanie się od mediów to nic nowego. „Wolimy przemawiać na boisku” – to najpopularniejsza teraz odpowiedź. Wczoraj selekcjoner reprezentacji Kolumbii, Jose Nestor Pekerman postanowił zamknąć cały trening, odwołana została także konferencja prasowa (spotka ich za to kara ze strony FIFA?).

Marzenia Teodorczyka

Nie wszyscy lubią konferencje prasowe. Kadrowiczem, który chyba najmniej lubi kontakty z mediami jest Łukasz Teodoroczyk, a jednak wczoraj stawił się przed dziennikarzami. I trzeba przyznać, że zdołał nieco ocieplić swój wizerunek. – Gdy jestem z kolegami z zespołu to jestem po prostu sobą. W kontaktach z mediami wygląda to nieco inaczej, ale przecież dziś rozmawiamy – powiedział pytany o to, skąd jego metamorfozy i zabrzmiał bardzo szczerze. Aby pojechać do Rosji musiał wygrać rywalizację z Kamilem Wilczkiem, ale na mundialu wielkich szans na grę nie ma, bo przecież jest zmiennikiem Roberta Lewandowskiego. – Od zawsze gram jako dziewiątka i tak samo jest w kadrze. Dawid Kownacki jest bardziej elastyczny, bo może grać także w pomocy. W moim przypadku wiadomo z kim rywalizuję o miejsce w składzie – mówi. Ale przyznał, że marzy mu się wejście na boisko w meczu z Kolumbią i zdobycie zwycięskiej bramki.

To już w niedzielę. W sobotę tuż przed południem reprezentacja wyleci do Soczi do Kazania. Lot potrwa 2,5 godziny. Na miejscu będą o godzinie 14:00. Przed wczorajszym treningiem piłkarze otrzymali trochę wolnego. Niektórzy wyszli na spacer – na przechadzkę wybrali się m.in. Jacek Góralski i Łukasz Teodorczyk. Odwiedzili kilka sklepów z pamiątkami, a potem usiedli w restauracji. W treningu wzięli udział wszyscy zawodnicy, łącznie z Jakubem Błaszczykowskim i Kamilem Glikiem. Ten ostatni w trybie awaryjnym może wskoczyć do składu. – Jest dopuszczony do zajęć na pełnych obrotach. Uczestniczy w grach, we wszystkich ćwiczeniach podczas których dochodzi do pełnego kontaktu z przeciwnikiem. Jest w gotowości, a teraz decyzja należy do selekcjonera. Najpierw jednak Kamil musi wysłać sygnał, że jest w odpowiedniej formie – mówi Rzepka. Ostateczna decyzja zapadnie zapewne dopiero w Kazaniu. Być może to było przedmiotem rozmów między Nawałką i Zbigniewem Bońkiem, którzy żywo dyskutowali w trakcie treningu kadrowiczów.