Na owoce trzeba poczekać

Na inaugurujący sezon mecz z Podbeskidziem wyszła zupełnie nowa jedenastka, a ze starej gwardii byli w niej tylko Piotr Polczak, Tomasz Nawotka i Szymon Pawłowski, którzy po spadku z ekstraklasy postanowili pozostać w Zagłębiu. Nowi zawodnicy nie są jeszcze zgrani, co rzucało się w oczy w sobotnim spotkaniu. Choć początkowe fragmenty obu połów mogły zwiastować zwycięstwo gospodarzy, to przez pozostałą część spotkania nie mieli oni wiele do powiedzenia.

Na plus na pewno można zaliczyć grę ofensywy, w której widać było zalążki zgrania pomiędzy skrzydłowym Stanisławem Biłenkyjem a Fabianem Piaseckim. To właśnie po akcji tej dwójki Zagłębie mogło się cieszyć z gola.

Gorzej jednak wyglądały środek pola i obrona. Błędy popełniali wspomniany Polczak i Płamen Kraczunow, którzy sprokurowali sytuację sam na sam z bramkarzem. Na tę chwilę nie widać jednak nikogo lepszego od nich.

Piasecki: Brakuje nam jakości

Bielszczanie mieli wiele przestrzeni, by rozgrywać piłkę i kreować kolejne sytuacje. Zmiana Patryka Mularczyka na Filipa Karbowego nie dała zbyt wiele. Gdyby nie świetna postawa Matko Perdijicia, mecz na pewno zakończyłby się porażką sosnowiczan. To właśnie Chorwat wyszarpał remis, broniąc strzały chyba z każdej możliwej pozycji. – Matko był dla nas ważną postacią, w trudnych momentach stawał na wysokości zadania. Zdajemy sobie sprawę, że jeżeli bramkarz jest bohaterem spotkania, to w polu nie wszystko wygląda tak, jak powinno – mówił trener Zagłębia, Radosław Mroczkowski.

Choć na starcie sosnowiczanie nie zachwycili, to mimo wszystko istnieje nadzieja na lepsze wyniki. W składzie spadkowicza jest bowiem kilku utalentowanych, młodych zawodników, którzy z powodzeniem mogą pociągnąć ten wózek. Jednak – jak przy każdej rewolucji – potrzeba czasu, by ogarnąć bałagan.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem