Polityka płaczu pomaga w osiąganiu celów

Wiemy już, że Polska w eliminacjach mistrzostw świata Katar 2022 rozpocznie 25 marca przyszłego roku wyjazdowym spotkaniem z Węgrami. 3 dni później biało-czerwoni gościć będą Andorę, a wiosenny „tryptyk” zakończą 31 marca udając się do Londynu na mecz z Anglikami.


– Czekałem z niecierpliwością na terminarz, bo to jest ważne czy w marcu będziemy grali dwa mecze w Polsce, a jeden za granicą, czy odwrotnie – mówi Zbigniew Boniek.

– Od tego zależy cała logistyka i wybór miejsca na zgrupowanie, żeby wszystko dograć najlepiej. A organizacja w 2021 roku będzie bardzo istotna, bo przecież mistrzostwa Europy, które w tym roku się nie odbyły, odbędą się w czerwcu przyszłego roku i jestem przekonany, że w tym przypadku nie ma żadnej groźby. Jedynie może być mały retusz jeżeli ktoś się będzie chciał wycofać z gry, albo z organizacji, w co nie za bardzo wierzę. Takie ryzyko jednak jest więc jedynie w tym kontekście można zakładać kosmetyczne zmiany. Dlatego 2021 rok zapowiada się niesamowicie.

Będziemy w nim grali minimum 13 meczów o punkty. Mówię minimum, bo do 10 spotkań w eliminacjach mistrzostw świata dojdą na pewno 3 potyczki w fazie grupowej turnieju finałowego mistrzostw Europy. Do nich, w zależności od tego jak nasza reprezentacja będzie się spisywała, mogą dojść kolejne mecze, a finał oznaczałby 7. To jest naprawdę duża liczba i świadczy o tym jak duże wyzwanie jest teraz przed nami.

Pamiętne mecze z Albanią

To, że marcowy tydzień reprezentacji zakończy spotkanie z Anglią nie oznacza, że prezes PZPN zacznie śledzić uważnie zmagania Premier League.

– Pod tym jedynym względem jestem narodowościowcem – deklaruje Zbigniew Boniek. – Śledzę polską piłkę. Oglądanie zagranicznych lig: niemieckiej, francuskiej czy angielskiej mnie nie wciąga. Trochę mnie jeszcze podnieca Serie A, bo mam tam wielu znajomych. Oczywiście czasem spojrzę na Lewandowskiego czy na kogoś innego z naszej reprezentacji, ale nie mam nic przeciwko tym ludziom, którym się to podoba. Niech oglądają.

Cieszę się jednak, że gramy z Anglikami. Muszę jednak powiedzieć, że analizując nastroje po losowaniu, zacząłem się śmiać, bo dostrzegłem taką narrację, że w tej naszej grupie tylko z Anglikami będziemy mieli poważne mecze. Wojtek Kowalczyk na tweeterze napisał: Nawet moja teściowa w tej grupie minimum 24 punkty gwarantuje. Z ciekawości wszedłem więc na wikipedię i zobaczyłem co ten Kowalczyk w reprezentacji zrobił. Okazało się, że grał 39 meczów, z których tylko 13 wygrał. W tym kilka z tak zwanymi „ogórkami”.


Czytaj jeszcze: A więc, Anglia!

Ja pamiętam, że silna polska drużyna z Bońkiem, Smolarkiem, Żmudą czy Młynarczykiem, po mistrzostwach świata w Hiszpanii gdzie zdobyliśmy trzecie miejsce, grała w latach 1984 i 1985 w eliminacjach mistrzostw świata z Albanią. Wtedy 2:2 zremisowaliśmy w Mielcu i ledwo 1:0 po mojej bramce wygraliśmy w Tiranie, dzień po tym jak na stadionie Heysel w barwach Juventusu zdobyłem Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, po zwycięstwie 1:0 z Liverpoolem.

Łatwo nie będzie więc z nikim. Oczywiście jest w tej grupie jest jeden „lekki” rywal czyli San Marino, ale już Andora, u siebie na sztucznej murawie Estadio Nacional, może stawiać opór o czym się przekonali bodaj Portugalczycy w poprzednich eliminacjach mistrzostw świata, bo do 63 minuty było 0:0, a w 86 minucie padł gol na 2:0.

Grupa jest fajna

Nie znaczy to jednak, że prezes PZPN boi się przeciwników, którzy stoją na drodze biało-czerwonych na drodze do Kataru.

– Oczywiście wygrać możemy z wszystkimi, bo ta grupa jest fajna, podoba mi się i sportowo i organizacyjnie – zapewnia Zbigniew Boniek. – Nie ma długich wyjazdów. Nigdzie nie trzeba daleko i długo lecieć więc można się dobrze zorganizować, ale w tej grupie też trzeba przede wszystkim dobrze grać.

Nasz cel minimum to zajęcie drugiego miejsca. Co najmniej drugiego miejsca, bo to daje prawo gry w barażach. A jak się uda nam Anglików ugryźć to możemy się znowu odbić tak jak w 1973 roku. Wtedy narodziła się polska piłka, bo na Wembley remis 1:1 otworzył nam drogę na światowe wyżyny. Czasem jednak tak jest, że to my jesteśmy Anglikami z Wembley, a ktoś inny jest Polską. W piłce bywa różnie.

Mentalność Polaka

– Nie mówię jednak, że nie chcemy zdobyć pierwszego miejsca. Oczywiście, mógłbym buńczucznie krzyknąć „szable w dłoń – jedziemy wygrywać”, ale to nic nie daje. Moim zdaniem „polityka płaczu” w sporcie daje nam najlepsze efekty.

Jak przed meczem narzekamy, że rywal jest mocny, a my słabi, poobijani, nie damy rady to wtedy się najlepiej ładujemy. A gdy przystępujemy do meczu zapewniając, że wygramy w cuglach i „ogolimy gości” 3:0 albo 4:0 to jest kiepsko. Polak ma taką mentalność, że jak ma żołądek przyklejony do kręgosłupa i się boi to gra dużo lepiej niż wtedy gdy jest zbyt pewny siebie. To taka nasza narodowa cecha, którą obserwujemy na wielu polach w sporcie – kończy Zbigniew Boniek.


Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus