Liga Narodów kobiet. Finał na wyciągnięcie ręki.

Przed rozpoczęciem spotkania sytuacja była jasna. Nasza drużyna i Japonia bezpośrednio walczą o prawo udziału w Final Six (wystąpi w nim pięć najlepszych zespołów po rundzie interkontynentalnej i gospodarz Chiny). Obie ekipy miały prawie identyczny bilans. Wygrały siedem z dwunastu meczów. Wyżej w tabeli były jednak Japonki, bo miały lepszy stosunek setów. Ewentualna przegrana praktycznie eliminowałaby biało-czerwone z walki o awans do turnieju finałowego.

Ekstra od rozgrywającej

Sytuację naszej kadry komplikowała też kontuzja Joanny Wołosz. Nasza pierwsza rozgrywająca wprawdzie pojechała do Korei Południowej, trenuje, ale nie jest w pełni sił i nasz sztab szkoleniowy woli nie ryzykować. – Świadomie nie podejmujemy ryzyka. Wszystko może się zdarzyć, ale wolałbym jej nie eksploatować… Asia w zasadzie normalnie trenuje, ale nie może robić wysokich skoków i zbyt szybko się przemieszczać. Musi być w pełni sił, a to na razie nie ma miejsca – wyjaśnił [Jacek Nawrocki], opiekun naszego zespołu. Z kolei kolejna rozgrywająca Marlena Pleśnierowicz dostała wolne, bo niedługo wychodzi za mąż i musi się skupić na przygotowaniach do ślubu.

Ciężar prowadzenia gry naszej reprezentacji spoczywa zatem na młodziutkiej, zaledwie 20-letniej Julii Nowickiej. Przed tygodniem w turnieju w chińskim Jiangmen nie zawsze potrafiła udźwignąć tę presję. W jej wystawach brakowało szybkości i przede wszystkim dokładności, za co jej się dostało od koleżanek. Ale z każdym kolejnym spotkaniem nabierała pewności siebie i radziła sobie coraz lepiej.

W starciu z Japonią prezentowała się już co najmniej solidnie. Rozgrywała zdecydowanie dokładniej i dołożyła od siebie coś ekstra. Rywalki miały ogromne kłopoty z odebraniem jej serwisów. Robiły to niedokładnie i wielokrotnie za darmo przebijały piłkę na stronę Polek. – Julka zagrała super. Po turnieju w Chinach nie miałyśmy pretensji do niej personalnie. Panowała frustracja, bo po dobrych turniejach, nie wychodziło nam to tak, jak wcześniej. To nie jest wina Julki, ale nasza frustracja była niestety skierowana na rozgrywającą – powiedziała w rozmowie z Polsat Sport [Malwina Smarzek], atakująca naszej kadry.

Siła kontra obrona

Stawka meczu wywołała spory stres u naszych zawodniczek. Zaczęły bowiem bardzo nerwowo. Nawrocki, chcąc zabezpieczyć przyjęcie, na ławce rezerwowych posadził Magdalenę Stysiak. Postawił na Natalię Mędrzyk oraz Martynę Grajber. Tymczasem na początku spotkania to właśnie przyjęcie zagrywki najbardziej szwankowało. Nasze zawodniczki kompletnie nie radziły sobie z serwisami Risy Shinnabe. Nie zwiastowało to nic dobrego w dalszej części spotkania. Japonki wygrywały już 8:3.

Polki z czasem poradziły sobie z presją. Przestały im się trząść ręce i od razu znalazło to odzwierciedlenie na tablicy wyników. Po kilku efektownych blokach, które mocno ostudziły zapał rywalek i mocnych zbiciach Malwiny Smarzek z przewagi Japonii nic nie pozostało. Biało-czerwone nie potrafiły jednak „odskoczyć”. Gra toczyła się punkt za punkt. Wśród Polek pierwsze skrzypce grała Smarzek. Nowicka do niej kierowała większość piłek, a nasza atakująca zbijała mocno i pewnie. Po drugiej stronie siatki z kolei Japonki dokonywały w defensywie wręcz cudów, broniąc piłkę wręcz w niesamowitych sytuacjach. W końcówkach dwóch pierwszych setów górę wzięła jednak siła Polek. Mocno we znaki siatkarkom z Kraju Kwitnącej Wiśni mocno dał się we znaki też nasz blok. On okazał się kluczowy. Co ciekawe najwięcej punktów wywalczyły nim nie najwyższe Agnieszka Kąkolewska i Klaudia Alagierska, ale najniższe Grajber oraz Nowicka.

Po dwóch zwycięskich partiach nasze zawodniczki chyba uznały, że opór Japonek został złamany. Ich gra nie była już tak twarda, co Japonki od razu wykorzystały. Z łatwością podbijały kolejne ataki Polek, a na skrzydłach Yuki Ishii i Sarina Koga nie wstrzymywały rąk. Nawrocki próbował ratować sytuację, wprowadzając za Smarzek Stysiak, ale było już za późno.

Podrażnione Polki

Na szczęście przegrany set nie załamał naszych zawodniczek. Wręcz przeciwnie, obudził je. Od pierwszej piłki czwartej partii znów pokazały swoją moc. Zaczęła Nowicka. Po jej serwisach Polki zaczęły od prowadzenia 6:0. Potem nie dały sobie wydrzeć wygranej, choć nie obyło się bez kłopotów. Japonki potrafiły doprowadzić do remisu (17:17). W odpowiedzi Smarzek popisała się asem serwisowym i udanym atakiem, a Stysiak, która weszła na podwyższenie bloku, zastopowała zbicie Japonki i nasze zawodniczko odzyskały kontrolę.

Zwycięstwo z Japonią szeroko otwiera naszym reprezentantkom bramę do Final Six. Zagrają jeszcze dzisiaj z Dominikaną (godz. 6.30 czasu polskiego), a w czwartek z Koreą Południową (godz. 10.00). To drużyny zdecydowanie słabsze od Japonii i wygrane z nimi dadzą Polkom miejsce w turnieju finałowym. Byłby to największy sukces naszej żeńskiej siatkówki od 2010 roku. Wówczas w cyklu World Grand Prix (poprzedniczka Ligi Narodów) po raz ostatni wystąpiły w zawodach finałowych.

Japonia – Polska 1:3 (23:25, 23:25, 25:19, 22:25)

JAPONIA: Sato (1), Shinnabe (10), Watanabe (7), Ishii (21), Kurogo (4), Akutagawa (2), Kobata (libero) oraz Nakagawa, Miyashita, Nabeye (2), Okumura (4), Koga (17). Trener Kumi NAKADA.

POLSKA: Nowicka (4), Grajber (8), Kąkolewska (9), Smarzek (31), Mędrzyk (11), Alagierska (3), Stenzel (libero) oraz Górecka, Różańska, Efimienko-Młotkowska, Witkowska (1), Stysiak (2). Trener Jacek NAWROCKI.

Sędziowali Maamer el Keboub (Algieria) i Jiang liu (Chiny). Widzów 2000.

Przebieg meczu
I: 10:6, 15:14, 19;20, 23:25.
II: 10:9, 14:15, 16:20, 23:25.
III: 10:9, 15:13, 20:15, 25:19.
IV: 5:10, 9:15, 17:20, 22:25.

Bohaterka – Malwina SMARZEK.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ