Polonia Bytom. Było naprawdę gorąco!

 

Mogło się wydawać, że wygrywająca ostatnio i u siebie, i na wyjeździe Polonia będzie miała coraz większą widownię mimo okrojonej pojemności stadionu przy Frycza-Modrzewskiego do trybuny głównej i sektora rodzinnego. Fanów było jednak sporo mniej niż na poprzednim meczu (2:0 z ówczesnym liderem, Śląskiem II Wrocław) i pewnie nie dlatego że tym razem przyszło rywalizować z „tylko” czwartą ekipą tabeli.

Choć pierwsi ruszyli zielonogórzanie, to jednak pierwsza… kontra gospodarzy była bardzo groźna. Patryk Stefański wykorzystał kłopoty rywala z obliczaniem (lotu piłki) i wypuścił Marcina Lachowskiego, którego ostry strzał odbił Wojciech Fabisiak. Zaraz jednak rutyniarz Łukasz Garguła z wolnego zatrudnił Dawida Gargasza.

Nadprogramowe raczej emocje rozpoczęły się w 23 min, gdy bramkarz gości wyszedł do piłki daleko przed pole karne, a wykopując ją trafił w swoją rękę! Wszyscy domagali się czerwonej kartki, oczywiście oprócz zielonogórzan i sędziów, którzy nie przerwali gry. 5 minut później z bardzo bliska przestrzelił inny rutyniarz Wojciech Okińczyc, a arbiter główny pokazał żółtą kartkę Łukaszowi Matusiakowi zaraz po tym jak zarządził rzut karny.

Widownia już była zagotowana, ale Gargasz strzał Okińczyca z 11 m fantastycznie zatrzymał! Bardzo źle tę huśtawkę nastrojów zniósł trener Polonii Kamil Rakoczy, który w krótkim czasie zobaczył żółtą i czerwoną kartkę, co oczywiście skutkowało odesłaniem na trybuny.

O ile piszący tę relację uzyskał po meczu opinię arbitra głównego, że karny był „za popchnięcie rywala w dobrej sytuacji”, to jednak to, co się stało w 31 min pozostało niewytłumaczalne.

Jarosław Czernysz uderzył precyzyjnie i piłka trafiła w dolną część poprzeczki, spadła na ziemię i… Bytomianie nawet nie próbowali dobijać i zaczęli fetować gola, a piłka z wsteczną rotacją wyszła w pole i mecz trwał dalej. Różnica z wcześniejszym karnym była jednak taka, że jest film zrobiony dla portalu społecznościowego, na którym wyraźnie widać, że futbolówka odbiła się grubo za linią bramkową.

Sędziowie u kibiców już mieli przerąbane, gdy jeszcze w I połowie Dominik Budzik po przekątnej wypuścił Stefańskiego, którego bezpardonowo powalił Patryk Boksiński. Ewidentna „czerwień” rozjaśniła troszeczkę „ciemności zbierające się nad stadionem”, tym bardziej że tuż po przerwie Lachowski (któż by inny?) prostopadłą piłkę od Dawida Krzemienia z bliska i z obrotu umieścił w siatce.

Potem bramkarza rywali zatrudnili: Filip Żagiel i Michał Bedronka głową, a Żagiel i Czernysz minimalnie się mylili. Przy drugim golu znów pokazał się profesor Lachowski, choć nie dotknął piłki. Wracając nie wziął udziału w grze, bo by spalił, a Krzemień usłyszał: „Idź!”. Poszedł do „świecy” za obrońców, piłkę przyjął, poprawił i trafił bezapelacyjnie.

Za moment na boisko wszedł wracający po kontuzji Krzysztof Hałgas i bodaj przy pierwszym kontakcie z piłką znalazł Krzemienia, który znów uderzył nie do obrony. Sprawę zamknął jeszcze nie 17-letni Mariusz Fornalczyk; wszedł z ławki, by ruszyć na przebój z taką dynamiką, że 4. gol stał się oczywistością.

W futbolu liczą się bramki, ale tym razem kluczowa dla końcowego wyniku mogła być obrona karnego. – Bramkarz jest po to, żeby bronić! Wyczekałem strzelca do końca i myślę, że pomogłem kolegom. Choć widać było u nas zdenerwowanie, dostaliśmy wiatru w żagle, a bramka zdobyta szybko po przerwiepozwoliła nam kontrolować mecz – skwitował sprawę Dawid Gargasz.

 

Po meczu powiedzieli:

Andrzej SAWICKI: – Mecz się dla nas skończył po czerwonej kartce. Nasz zawodnik był nadgorliwy, nieodpowiedzialny. Wcześniej mieliśmy niewykorzystane sytuacje i karny, a potem już nie mieliśmy argumentów. Słabo broniliśmy, a Polonia się napędziła…
Tomasz WLOKA, który przez ponad godzinę zastępował Kamila Rakoczego: – Najważniejsza jest drużyna i trzeba było myśleć o sytuacji na boisku, w miarę możliwości skorygować założenia. Po przerwie mieliśmy spokojnie, cierpliwie budować atak pozycyjny i potem kontrolowaliśmy mecz. Pierwszym trenerem byłem już dwa lata temu w Odrze Wodzisław, którą wskrzesili kibice, a ja pomagałem temu klubowi stanąć na nogi.

Polonia Bytom – Lechia Zielona Góra 4:0 (0:0)

1:0 – Lachowski, 49 min, 2:0 – Krzemień, 65 min, 3:0 – Krzemień, 70 min, [4:0] – Fornalczyk, 80 min

POLONIA: Gargasz – Budzik, Bedronka, Matusiak, Skrzypiński – Żagiel (70. Hałgas), Krzemień (83. D. Konieczny), Czajkowski, Czernysz (68. Fornalczyk) – Stefański (80. Pośpiech), Lachowski. Trener Kamil RAKOCZY.

LECHIA: Fabisiak – Boksiński, Ostrowski, Kaczmarczyk, Górski – Stachurski (66. Lisowski), Garguła (68. Żukowski), Babij, Okińczyc (58. Łokietek) – Kobusiński, B. Konieczny (61. Małecki). Trener Andrzej SAWICKI.
Sędziował Paweł Kucharczyk (Wrocław). [Widzów] 300.
Żółte kartki: Matusiak – Okińczyc, czerwone: trener Rakoczy (29, niesportowe zachowanie) – Boksiński (42, faul ratunkowy).

 

(jak)

 

Na zdjęciu: Dawid Krzemień miał spory udział efektownym zwycięstwie niebiesko-czerwonych.