Co z projektem stadionu Polonii?

Maciej GRYGIERCZYK: W kwietniu ogłosiliście rozstrzygnięcie przetargu na wykonawcę modernizacji stadionu przy Olimpijskiej. Czy jest już jakiś poślizg w realizacji tej inwestycji?

Krzysztof BOCHNIA: – Tak, o tyle, że nie zobaczyliśmy jeszcze oficjalnego projektu wstępnego.

Kiedy to miało nastąpić?

Krzysztof BOCHNIA: – Pięć tygodni od daty podpisania umowy.

Fot. Michał Chwieduk/400mm

Co stało się w kwietniu.

Krzysztof BOCHNIA: – To już problem wykonawcy (firma S-Sport – dop. red.). Naliczamy kary za wszelkie opóźnienia. Nie możemy działać na szkodę naszej spółki. Gdyby był już styczeń, a do grudnia byśmy nie ujrzeli projektu, to wtedy mielibyśmy prawo myśleć o tym, że być może ten wykonawca nie jest w stanie zrealizować inwestycji.

Jeszcze nie minęło jednak 8 miesięcy, przewidzianych na zakończenie procedury projektowej.

Krzysztof BOCHNIA: – No właśnie, dlatego mimo wszystko trzymamy się w ramach czasowych. Paradoksalnie, my widzieliśmy już projekt. Mieliśmy nawet kontakt z architektem, znamy szczegóły. Projekt nie został jednak formalnie złożony i zaakceptowany, więc nie może być pozwolenia na rozpoczęcie budowy. Nie jest tak, że zupełnie nie wiemy, co się dzieje. Pokazać projekt będziemy mogli dopiero po spełnieniu tych wymogów formalnych.

Jak firma S-Sport, czyli główny wykonawca przetargu, który ma zaprojektować i zbudować stadion za 39,5 mln zł, tłumaczy ten znaczny poślizg?

Krzysztof BOCHNIA: – Że chce przejść płynnie z projektu wstępnego do projektu budowlanego.

Za cenę kary umownej?

Krzysztof BOCHNIA: – W kontekście takiego pytania mam prawo milczeć…

Co dalej?

Krzysztof BOCHNIA: – Wykonawca na złożenie projektu ma czas do grudnia. Omawiamy teraz kwestie zmian, które wprowadziliśmy. Zaproponował je PZPN. Od chwili, kiedy dla stadionu przygotowane było przetargowe PFU (program użytkowo-funkcjonalny – dop. red.), minęły prawie dwa lata. Już dwukrotnie zmieniał się Podręcznik Licencyjny. Spodziewam się, że na dniach otrzymamy projekt i będziemy mogli pokazać go światu.

Co musiało ulec zmianie?

Krzysztof BOCHNIA: – Choćby to, że podjęliśmy decyzję o likwidacji zewnętrznych szatni, które miały znajdować się w kontenerach. Ostatecznie, znajdą się na poziomie -1 trybuny od strony ul. Olimpijskiej.

To akurat dobra zmiana, nie będzie kontenerowej prowizorki.

Krzysztof BOCHNIA: – Szatnie w kontenerach na pierwszym etapie inwestycji miały powstać tylko dlatego, że chcieliśmy, by docelowo znalazły się w hali lodowiskowej, która ma powstać. Postępujemy jednak inaczej w związku z tym, że nie mamy pewności, czy będziemy realizować pomysł budowy hali.

35 mln zł miało zostać zabezpieczone w Wieloletniej Prognozie Finansowej Miasta, drugie 35 mln – wpłynąć jako dofinansowanie z Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Krzysztof BOCHNIA: – Radni nie przeznaczyli pieniędzy na wykonanie projektu. To koszt 3,5 mln zł. Gdy będzie projekt, można zwrócić się do MSiT o dofinansowanie. Nasz pomysł opiniowali znakomici projektanci. Minister Bańka wielokrotnie powtarzał, że powstaną jeszcze dwie hale lodowiskowe z basenami na wysokim, europejskim poziomie i bardzo chciałby, żeby jedna z nich znalazła się w Bytomiu. Na razie jednak nie zleciliśmy wykonania projektu, bo radni nie przyznali na to środków.

Zostawmy halę, priorytetem jest stadion. Czy fakt, że ceny na rynku budowlanym od kwietnia znacznie wzrosły, może mieć wpływ na przebieg inwestycji?

Krzysztof BOCHNIA: – Zupełnie nie. S-Sport wiedział, jakie są warunki przetargu i określił, że za daną kwotę (39,5 mln zł – dop. red.) wybuduje stadion. Ceny usług raz maleją, a raz rosną. To ekonomia rynkowa, na którą nie mamy wpływu. Chcemy, by S-Sport dotrzymał słowa i zrobimy wszystko, by stadion – dla piłkarzy, mieszkańców, całego miasta – w tej kwocie powstał.

Zwycięzca przetargu ostrzega was, że w związku z tymi „wahnięciami” cen na rynku budowa może się wydłużyć?

Krzysztof BOCHNIA: – Nie przewidujemy tego, a jeśli tak się stanie, będziemy zmuszeni naliczyć kary umowne. Trzymamy się sztywno kontraktu. Oczywiście – równie dobrze może okazać się, że ten wykonawca nie dokończy stadionu. W tym momencie tego nie wiemy. Umowę mamy ważną i bardzo dobrze ubezpieczoną. Jest gwarancja na 4 mln zł, na kolejny milion ubezpieczony został plac budowy od wypadków nagłych i osób trzecich. Jeśli firma nie da rady, mamy polisy, którymi jesteśmy w stanie się zaspokoić i zlecić nowy przetarg. W tej chwili jednak naprawdę nie zamierzam się nad tym rozwodzić, bo nie ma o tym mowy. Nie chcę też, by ktoś pomyślał, że coś takiego planujemy. Umowa jest ważna i oczekujemy, że stadion zostanie postawiony.

Co dzieje się teraz przy Olimpijskiej?

Krzysztof BOCHNIA: – Realizowany jest protokół rozbiórkowy. Elementy stałe, niezwiązane betonem, są rozcinane i składowane. Czekamy, aż rozpocznie się etap demontażu „żagla”.

Na jak długą grę na Szombierkach się nastawiacie?

Krzysztof BOCHNIA: – Tak długą, aż wybudowany zostanie stadion.

Licząc od kwietnia 2018, miało to potrwać 26 miesięcy. Nie ma mowy, by wejść na Olimpijską na „plac budowy”?

Krzysztof BOCHNIA: – Nie chciałbym, żeby tak było. Wolałbym uniknąć sytuacji, kiedy wykonawca powie mi: „Nie mogę budować, nie mogę wjechać ze sprzętem, bo są mecze, bo coś mi przeszkadza”. Dbajmy o komfort pracy zwycięzcy przetargu. Teren budowy został oddany, S-Sport ma pełną swobodę. Na razie gramy na Szombierkach. Jeśli w następnej kadencji władz miasta zapadnie decyzja o modernizacji Rozbarku, być może przeniesiemy drużynę tam. Nie wykluczam tego.

Jest pan zadowolony z tego, jak funkcjonujecie w roli gospodarza na Szombierkach?

Krzysztof BOCHNIA: – Cieszymy się, że możemy tam być. Szombierki to zasłużony klub i fakt, że tam gramy, przysłużył się częściowemu odświeżeniu obiektu. Nie jest tak, że tylko tam gramy. Ponieśliśmy pewne nakłady, rozszerzyliśmy trybunę rodzinną, otworzyliśmy nowy sektor, niebawem wyremontowana zostanie łazienka. Ponosimy koszty utrzymania murawy. To wymierne korzyści.