Polonista, który wychował gwiazdy

Od Michała Chałbińskiego do Szymona Żurkowskiego, czyli uczniowie Marka Gałuszki.


Marek Gałuszka w strukturach Śląskiego Związku Piłki Nożnej działa od 2004 roku. W latach 2004-12 był członkiem Wydziału Gier, w latach 2012-16 jego wiceprzewodniczącym, a od września 2016 roku pełni funkcję przewodniczącego Komisji ds. Rozgrywek (dawny Wydział Gier). Jest też sekretarzem Komisji ds. Licencji Sędziowskich. Z wykształcenia jest polonistą i dziennikarzem, jednak zawodowe życie nauczyciela idealnie pogodził ze sportową pasją i stał się wychowawcą wielu znanych piłkarzy.

– Pracę w szkole rozpocząłem w 1985 roku w jastrzębskiej „osiemnastce”– wspomina Marek Gałuszka.

Kilku chłopaków z tego zdjęcia jest znanych kibicom piłki nożnej w całej Polsce. W dolnym rzędzie drugi z lewej Michał Skóraś, w środku Daniek Ściślak; w środkowym rzędzie czwarty z lewej Wojciech Łaski, w górnym rzędzie pierwszy z prawej Jakub Szymański, czwarty z prawej Szymon Zalewski.
Fot. archiwum prywatne Marka Gałuszki.

– Kiedyś, jeszcze w latach osiemdziesiątych, była taka możliwość, że nauczyciele mieli różne dodatkowe zajęcia. Ja na przykład oprócz nauczania języka polskiego otrzymałem godziny SKS-u, na których razem z uczniami graliśmy w piłkę nożną czy w badmintona. Miałem wielką satysfakcję, że przygotowana przeze mnie reprezentacja szkoły bezapelacyjnie wygrała zawody miejskie w badmintona, a dziewczyny zostały wicemistrzyniami miasta w piłce nożnej. Powiem szczerze, że więcej znajomych miałem wtedy wśród nauczycieli wychowania fizycznego niż wśród polonistów.

„Chałbi” przetarł szlak

Blisko ćwierć wieku temu Marek Gałuszka był wychowawcą Michała Chałbińskiego, który kibicom w Polsce dał się poznać jako zawodnik ekstraklasowych: GKS-u Katowice, Odry Wodzisław Śląski, Górnika Zabrze, Zagłębia Lubin, z którym sięgnął po mistrzostwo Polski w 2007 roku, oraz Polonii Warszawa, w której jego licznik występów w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce zatrzymał się na liczbie 215.

– Michał to była nietuzinkowa postać – dodaje polonista z Jastrzębia Zdroju.

– Chłopak niesamowicie ambitny i zawsze chętny do pomocy. Kiedyś zakłady patronackie urządzały dla swoich szkół turnieje. Tak się zdarzyło, że klasy czwarte miały slalom z piłką. Wymarzona konkurencja dla Michała. Jednak chłopcy pokpili sprawę i byli ostatni. Michał prawie popłakał się ze złości. Taki był zawzięty. Nienawidził przegrywać. Kilka lat temu spotkaliśmy się przy okazji 25. rocznicy ukończenia szkoły podstawowej. Wspomnieniom nie było końca. Uważam, że nie w pełni wykorzystał swe walory. Ale też pamiętam doskonale ciężką kontuzję, jakiej doznał w meczu Zagłębie Lubin – Korona Kielce. Ciarki przechodzą mnie jeszcze, gdy to sobie przypomnę.

W 2007 roku staraniem ówczesnego dyrektora Szkoły Podstawowej nr 10 w Jastrzębiu Zdroju Adama Płaczka w placówce powołano do życia klasy sportowe o profilu piłka nożna. Szkoła podpisała umowę w tym zakresie ze Szkółką Piłkarską MOSiR Jastrzębie.

– Dyrektor Płaczek zadzwonił do mnie i powiedział, że szuka do piłkarskich klas sportowych doświadczonego wychowawcy, polonisty i jeszcze gościa, który zna się na piłce nożnej – wspomina wychowawca piłkarzy.

– Przekornie powiedział, że w sposób naturalny jakoś tak padło na mnie. I tak rozpocząłem w jastrzębskiej „dziesiątce” przygodę z młodymi piłkarzami.

„Żurek” i inni

Na „pierwszy ogień” poszedł rocznik 1997. To byli chłopcy, których w Szkółce Piłkarskiej MOSiR Jastrzębie prowadził trener Wojciech Kania. Do tej klasy uczęszczali między innymi dzisiejszy reprezentacyjny pomocnik Szymon Żurkowski i Oskar Mazurkiewicz, który z GKS-em 1962 Jastrzębie przeszedł drogę od III do I ligi. Z tą klasą trenowali też młodsi o rok Kacper Kawula, ostatnio grający w Ruchu Chorzów, i Marcin Ryszka, który w I lidze występował w GKS-ie Bełchatów.

– To była fantastyczna klasa, z fantastycznymi rodzicami, których inwencja i pomysłowość dosłownie mnie zaskakiwała i niejednokrotnie… porażała – przypomina Marek Gałuszka.

– Do dziś z łezką w oku wspominam spotkanie pożegnalne po klasie szóstej, które rodzice wraz z uczniami zorganizowali na stadionie przy ulicy Kościelnej. Z tego rocznika na ligowych boiskach wybili się Żurkowski i Mazurkiewicz, ale wszyscy byli wspaniali. Niedawno oglądałem skróty meczów ekstraklasowych i tu niespodzianka. Czytam na ekranie, że materiał przygotował Patryk Ganiek, a podczas Euro relacjonował dramatyczne wydarzenia związane z Christianem Eriksenem. To też uczeń tej klasy. Podstawówkę ukończył ze średnią 6,0. Później poszedł na dziennikarstwo i pracuje w telewizji. Wtedy przypomniało mi się, że jego mama, Anna, mówiła mi, że Patryk marzy o tym, by zostać dziennikarzem sportowym. I jak widać marzenia się spełniają. Kiedy dziś patrzę na zdjęcia klasowe, przypominają mi się świetne chwile z tymi chłopakami, jak chociażby wycieczka na Stadion Śląski, jeszcze ten przed przebudową, którego dyrektorem był wówczas obecny prezes GKS-u Katowice, Marek Szczerbowski. Chłopcy byli wniebowzięci, gdy oglądali szatnię, w której przebierali się reprezentanci kraju – na miejscu Ebiego Smolarka usiedli bez wyjątku wszyscy. A kiedy prowadzący naszą grupę pozwolił chłopakom pobiegać po murawie przy linii bocznej, to już był prawdziwy szał!

Już po latach podczas weryfikacji stadionu Górnika Zabrze, oglądając szatnie z Wiesławem Grobelnym z Kolegium Sędziów Śląskiego Związku Piłki Nożnej, spotkaliśmy Szymona Żurkowskiego, rozmawiającego z trenerem Marcinem Broszem. Było to już po finalizacji jego transferu do Fiorentiny. Ten zdziwiony pyta, co tu robię. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, znany z wielkiego poczucia humoru Wiesiek, patrząc na mój neseser, wypalił po śląsku do Szymona: „Jako co? Widzisz ta wielko tasza. Przyjechoł wykupić cię do… Granicy Ruptawa!”, czyli klubu z dzielnicy Jastrzębia Zdroju, w którym byłem piłkarzem i działaczem. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Kiedy we Włoszech odbywały się Młodzieżowe Mistrzostwa Europy, po pierwszym meczu, w którym Szymon strzelił gola i popisał się kapitalną asystą, wysłałem mu esemesa z gratulacjami. Skromnie podziękował. A gdy później wysłałem pocieszenie po ostatnim spotkaniu z Hiszpanią, to odpisał, że też żałuje, że się nie udało. Do tej pory zresztą od czasu do czasu wymieniamy się esemesami. Do tej klasy uczęszczał też Kuba Benek, który z powodzeniem występował niedawno w LKS-ie Goczałkowice.

Oceny najważniejsze

Po pierwszych trzech latach, kiedy Żurkowski i spółka odeszli do gimnazjum, Marek Gałuszka został wychowawcą klasy z rocznika 2000, do której uczęszczali między innymi Michał Skóraś (Lech Poznań), Szymon Zalewski (GKS Jastrzębie), Wojciech Łaski (Jagiellonia Białystok), Jakub Szymański (Górnik Polkowice) oraz Daniel Ściślak (Górnik Zabrze).

Michał Skóraś (z lewej) niedawno wywalczył z Lechem Poznań tytuł mistrza Polski i gra w młodzieżowej reprezentacji Polski.
Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus

– Kapitalni chłopcy – kontynuuje wychowawca.

– Początkowo prowadził ich Marcin Oślizło, który obecnie pracuje w Zakładzie Piłki Nożnej katowickiej AWF. Marcin zawsze w piątki przychodził do szkoły na lekcję wychowawczą i sprawdzał w dzienniku oceny, a w zeszycie wychowawczym pochwały i nagany. Toż to się działo! Nawet gdybym przez tydzień nie spoglądał do tych dokumentów, to po minach chłopaków wiedziałbym, który coś przeskrobał, a który otrzymał słabą ocenę. Trener Oślizło siadał w ostatniej ławce, studiował dziennik i zeszyt wychowawczy i co jakiś czas prosił do siebie konkretnych uczniów. Nie ukrywam, że tych, którzy mieli coś „na sumieniu”.

Ten rytuał był spowodowany ustaleniami pomiędzy wychowawcą, trenerem a rodzicami, że uczniowie klas sportowych winni świecić przykładem. Klasy składające się tylko z chłopaków same w sobie są trudne do prowadzenia. A klasy sportowe w szczególności.

– Zasada, którą wprowadziłem od początku nauczania w klasach piłkarskich, była bezwzględna, ale skuteczna – zaznacza Marek Gałuszka.

– Uczeń mógł otrzymać jedną naganę za niewłaściwą postawę i zachowanie, druga skutkowała wykluczeniem ze składu w najbliższym meczu. Wielokrotnie był płacz i lament, ale czas pokazał, że to była dobra metoda. Wielu moich wychowanków kończyło klasy z wyróżnieniem, a niesamowity pod tym względem był wspomniany już rocznik 1997, gdzie na 25 absolwentów klasy szóstej aż 18 otrzymało takie świadectwa.

W klasie piątej chłopaków z rocznika 2000 przejął trener Łukasz Włodarek, były szkoleniowiec GKS-u Jastrzębie, a obecnie asystent trenera Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa. Prowadził grupę do końca szkoły podstawowej, a potem jeszcze w gimnazjum.

– Trener Włodarek objął grupę jako młody szkoleniowiec – zaznacza jastrzębski nauczyciel.

– Miał świetny kontakt z chłopakami. Powiem tak: razem określiliśmy zasady współpracy i realizowaliśmy je na wzór lat wcześniejszych. Na początku klasy piątej chłopcy zajęli trzecie miejsce w kraju w turnieju imienia Marka Wielgusa. To był bodaj największy sukces szkoły w piłce nożnej. Awans do finału wywalczył trener Oślizło, dokończył dzieło trener Włodarek. Łukasz zawsze podkreślał, że on tylko zwieńczył to, co wypracował Marcin Oślizło. Doprawdy kapitalna postawa, ale trener Włodarek taki był i jest. Fantastyczna osobowość. Finały odbyły się w Kielcach, a na koniec wszyscy obejrzeli ekstraklasowy mecz Korony.

Wycieczka na pożegnanie

Marek Gałuszka i jego podopieczni żyli nie tylko piłką nożną.

Marek Gałuszka ma powody do dumy, śledząc piłkarskie losy swoich wychowanków.
Fot. Dorota Dusik

– Na zakończenie pobytu w „dziesiątce” obiecałem chłopcom, że zorganizuję trzydniową superwycieczkę – wspomina nasz rozmówca.

– Pojechaliśmy do Wrocławia. Miało być ekstra i było. Nocowaliśmy w świetnym hotelu, zwiedziliśmy Panoramę Racławicką i Ogród Botaniczny, Ostrów Tumski, Uniwersytet Wrocławski. Ale punktem kulminacyjnym była wizyta na stadionie miejskim. Było to kilka dni po meczu Brazylia – Japonia na tym obiekcie. Pan oprowadzający nas po obiekcie spisał się na medal. Fantastycznie opowiadał. Prawdziwy gawędziarz. W szatni pokazał jacuzzi, w którym po meczu relaksował się Neymar. Nie było nikogo, kto by nie zamoczył w nim choćby palca. Patrzyliśmy z Adamem Płaczkiem, już wtedy emerytowanym dyrektorem szkoły, na podekscytowanych chłopaków. Pozwoliłem sobie na żart, że największą karierę zrobią ci, którzy zamoczyli rękę po łokieć. Niektórzy chcieli się wracać!

Chłopcy nie zapomnieli o swej podstawówce i często ją odwiedzają.

– Będąc w gimnazjum, Michał Skóraś i Szymon Zalewski przeszli do Lecha Poznań, ale odwiedzali stare mury szkoły – zapewnia Marek Gałuszka.

– Pewnego razu spotkałem się z Zalewskim i zaprosiłem go na spotkanie z kolejną „moją” klasą, czyli chłopcami z rocznika 2003. Szymon razem z Michałem byli wtedy reprezentantami Polski U-16, zresztą Szymon był kapitanem tej kadry. Opowiadał o tym, co robi, o obowiązkach, o swych marzeniach. Jego trzy lata młodsi koledzy słuchali z wypiekami na twarzy, zadawali pytania, a wprost nie mogli uwierzyć, że podczas trzech lat nauki w szkole podstawowej Szymon otrzymał zaledwie dwie nagany. I to jedną ode mnie za brak podpisu rodzica na sprawdzianie! Z Szymonem od czasu do czasu rozmawiamy telefonicznie.

W klasie z rocznika 2003, którą Marek Gałuszka prowadził jako wychowawca i polonista od września 2013 roku, byli między innymi Bartosz Matuła, który trafił do Zagłębia Lubin, a następnie do Podbeskidzia Bielsko-Biała, oraz wypożyczony obecnie z GKS-u Jastrzębie do Odry Wodzisław Śląski Adam Fojcik. Ponadto w jastrzębskiej „dziesiątce” Marek Gałuszka był nauczycielem języka polskiego między innymi takich zawodników jak Dawid Kalisz (Bruk-Bet Termalica Nieciecza), Filip Łukasik (GKS Jastrzębie), Szymon Nicpoń (Miedź Legnica) czy Adrian Tymiński (Lech Poznań). W sumie uzbierałaby się więc całkiem niezła drużyna wychowanków polonisty, który wprawdzie 5 lat temu zmienił branżę na gospodarczo-remontową, ale nadal jest pasjonatem piłki nożnej i cieszy się z osiągnięć swoich chłopaków.


Na zdjęciu: Spośród „wychowanków” Marka Gałuszki na razie najwyżej zaszedł Szymon Żurkowski (z lewej), który gra w lidze włoskiej i reprezentacji Polski seniorów.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus