Polscy siatkarze gorsi od Francuzów

Vital Heynen, trener naszej drużyny, po pierwszym turnieju w Katowicach, zresztą to zapowiadał, wymienił większość kadry. Do Chin zabrał sporo debiutantów i siatkarzy, którzy nie mają zbyt dużego doświadczenia reprezentacyjnego m.in.: Piotra Łukasika, Norberta Hubera, Michała Szalachę, Jakuba Popiwczaka, Tomasza Fornala czy Marcina Komendę. I od razu rzucił ich na głęboką wodę.
Przeciwko Francji, czyli jednej z czołowych ekip świata, wystawił pięciu nowicjuszy, wzmocnionych w ataku Dawidem Konarskim. Zresztą, później i Konarski został zmieniony. Zastąpił go Maciej Muzaj, zawodnik od kilku już lat powoływany do kadry, ale nie mogący się pochwalić wieloma w niej występami. Na ławce rezerwowych zasiedli za to mistrzowie świata: Paweł Zatorski, Fabian Drzyzga i Mateusz Bieniek i Piotr Nowakowski.

Młodzi Polacy na parkiet wyszli bez kompleksów. Dotrzymywali kroku znacznie bardziej doświadczonym rywalom, choć i wśród nich brakowało kilku gwiazd, m.in. Benjamina Toniuttiego czy Earvina N’Gapetha. Komenda rozgrywał spokojnie i dokładnie, wykorzystując wszystkich zawodników. Nie stronił więc od „krótkich” ze środkowymi, posyłał piłki na skrzydła i drugą linię. Francuzi mieli sporo problemów, by rozszyfrować jego zamiary. Na środku siatki kapitalną robotę wykonywał z kolei Norbert Huber. Grał jak profesor. Był najlepszy w naszej drużynie. Kilka razy popisał się efektownymi i mocnymi zbiciami, które nawet na zaprawionych w bojach rywalach zrobiły wrażenie. W sumie skończył 12 ataków na 18 prób. Do tego dołożył 4 bloku. Jego partner na środku siatki, Michał Szalacha, radził sobie równie dobrze. Miał jednak sporego pecha, przedwcześnie opuścił parkiet. W trzeciej odsłonie przy próbie bloku piłka wykrzywiła mu palce i z grymasem bólu opuścił boisko. Do gry już nie wrócił.

Najsilniejszą bronią Polaków był blok. Tym elementem wywalczyli aż 18 punktów, co jest wynikiem więcej niż przyzwoitym. Mierzący ponad 200 metry Muzaj, Huber i Łukasik stanowili mur nie do sforsowania. Nawet Komenda zapisał na swoim koncie cztery bloki.

To wszystko okazało się jednak za mało, by ograć Francuzów. Zabrakło doświadczenia w kluczowych momentach. Francuscy rutyniarze, czyli Kevin Tillie, Nicolas Le Goff i Julien Lyneel, zdobywali najważniejsze punkty. Wielką robotę w obronie robił też Jenia Grebennikov, podbijając sporo naszych ataków.

Trójkolorowi mogli zakończyć spotkanie w trzech setach. Wprawdzie to nasi gracze wygrywali już 22:18, ale piłkę meczową mieli Francuzi. Decydującą akcję wygrali nasi siatkarze. To była jedna z niewielu „przepychanek” na siatce zakończona ich sukcesem. W większości znani z kombinacyjnej i technicznej gry trójkolorowi takie sytuacje rozstrzygali na swoją korzyść. Tak było choćby w czwartym, ostatnim secie. Każda „kiwka” naszych zawodników była podbijana, Francuzi natomiast po takich zagraniach zdobywali punkty. Szybko zdobyli kilka punktów przewagi i niezagrożeni osiągnęli cel.

Polacy w sobotę zagrają z Bułgarią (godz. 10.00 czasu polskiego), a na zakończenie drugiego turnieju w niedzielę zmierzą się z Chinami (13.00)

W drugim piątkowym meczu Chiny pokonały Brazylię 3:0 (26:24, 25:20, 25:17).

 

Polska – Francja 1:3
(26:28, 23:25, 26:24, 20:25)

FRANCJA: Brizard (4), K. Tillie (10), Le Goff (11), Patry (22), Chinenyeze (8), Louati (8), Grebennikov (libero) oraz Carle (5), Lyneel (6). Trener Laurent TILLIE.

POLSKA: Komenda (6), Fornal (11), Huber (13), Konarski (4), Szalacha (3), Łukasik (17), Popiwczak (libero) oraz Kwolek, Bieniek (4), Muzaj (11). Trener Vital HEYNEN.

Sędziowali Shin Muranaka (Japonia) i Andrej Zenowicz (Rosja). Widzów 500.

Przebieg meczu

I: 10:9, 15:13, 19:20, 24:25, 28:26.

II: 10:8, 15:12, 20:18, 25:23.

III: 7:10, 12:15, 16:20, 24:26.

IV: 10:7, 15:10, 20:15, 25:20.

Bohater – Jean PATRY.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ