Szczęśliwy remis

Po przegranym 0:2 meczu w Lublanie selekcjoner Jerzy Brzeczek postanowił wstrząsnąć zespołem i przeprowadził małą rewolucję. Na boisko w wyjściowym zestawieniu nie wybiegła trójka, zgodnie zresztą z oczekiwaniami, Michał Pazdan, Mateusz Klich i Krzysztof Piątek. Do zespołu wrócił kontuzjowany wcześniej Kamil Glik. Swoją szansę otrzymał też były młodzieżowiec Krystian Bielik, który w piątek zadebiutował w narodowych barwach. W wyjściowym zestawieniu zobaczyliśmy też innego z liderów drużyny, która w czerwcu zagrała w finałach MME, Dawida Kownackiego. „Kownaś” biegał jednak nie z przodu, a na skrzydle. Na szpicy w poniedziałkowym spotkaniu ustawiony był tylko Robert Lewandowski. W ekipie przeciwnika, w stosunku do wygranego 6:0 spotkania z Łotwą, zaszła jedna zmiana – na środku defensywy Martina Hintereggera zastąpił Stefan Posch.

Obrona Częstochowy

Zaczęło się od wyraźnej i zdecydowanej przewagi rywala. Austriacy swobodnie rozgrywali piłkę w środkowej strefie i przed naszym polem karnym. Ostrzeżeniem dla naszej drużyny było celne uderzenie najlepszego snajpera Austriaków Marko Arnautovicia, ale na miejscu był Łukasz Fabiański. Zaraz potem prawą stroną szarpnął Lewandowski. Dokładnie dośrodkował, a głową celnie przymierzył Kamil Grosicki. Na miejscu był jednak rozgrywający ledwie drugi mecz w narodowych barwach Cican Stanković.

Tymczasem w 10 minucie mieliśmy sporo szczęścia. Arnautović wyprzedził Glika i głową przymierzył tak, że piłka wylądowała na słupku naszej bramki. Raziło to, jak głęboko nasz zespół cofał się przed swoje pole karne, dając okazje przeciwnikowi do oddania strzałów czy groźnych dośrodkowań. Większość ataków goście przeprowadzali swoją prawą stroną, gdzie dobrze prezentował się Valentino Lazaro. Do tego rywale od pierwszej minuty, jak Słoweńcy w piątek, grali ostro i agresywnie (8 fauli do przerwy, wobec ledwie trzech naszych).

W 18 minucie z dystansu strzelał szukający swojej okazji z przodu David Alaba, ale piłka minęła cel. W tym okresie gry składne akcje biało-czerwonych można było policzyć na palcach jednej ręki. W 23 minucie znowu pokazał się „Lewy”. Ograł rywali i uderzył celnie, ale skończyło się tylko na rzucie rożnym. Potem znowu wszystko wróciło do „normy” i oglądaliśmy obronę Częstochowy w wykonaniu naszych, ku irytacji wypełnionego kibicami stadionu.

W tym czasie jedna z nielicznych kontr naszych powinna się była skoczyć trafieniem. Grosicki pokazał, że potrafi dobrze dograć. Wrzucił piłkę w kierunku Lewandowskiego, ale ten głową w doskonałej sytuacji przestrzelił. Zaraz potem – też głową, tyle że celnie – przymierzył Glik, ale świetną interwencją popisał się Stanković. To był lepszy okres gry „Orłów”. Gra się wyrównała, a nasi wreszcie mieli swoje okazje. Nie znaczy to, że rywal oddał pole, bo Austriacy wciąż byli groźni z przodu. Na bramkę Fabiańskiego strzelali starający się Sabitzer czy Lazaro.

W końcowym kwadransie I części, drużyna prowadzona przez Franco Fodę, praktycznie nie schodziła z naszej połowy, swobodnie rozgrywając piłkę, na szczęście bez konsekwencji dla polskiej reprezentacji. Nasza jedenastka nie miała pomysłu. Jedynym była szybka kontra ale wobec wielu strat i nie najlepszej gry w środku pola Piotra Zielińskiego, nie mogło to zaskoczyć przeciwnika. Wobec takiej postawy nie dziwiły gwizdy fanów, kiedy węgierski arbiter Viktor Kassai zakończył I połowę. W tej sytuacji jedynym sukcesem było to, że nie straciliśmy bramki.

Świetne interwencje „Fabiana”

Po przerwie, po uwagach selekcjonera, nasi piłkarze starli się grać dalej od swojego pola karnego. W 49 minucie znowu jednak zakotłowało się pod naszą bramką. W sytuacji sam na sam z Fabiańskim znalazł się Aranautović, na szczęście skończyło się na dobrej interwencji naszego bramkarza, który wygrał ten pojedynek. W odpowiedzi bardzo dobrą okazję miał Kownacki, ale piłkę po jego strzale głową austriaccy obrońcy wyekspediowali do przodu. „My chcemy gola! Polacy my chcemy gola!” skandowali polscy fani, zagrzewając naszą reprezentację. Potem w końcu pokazał się Zieliński. Zagrał świetną prostopadłą piłkę do Grosickiego, ale tego ubiegł bramkarz.

W 62 minucie dobrze interweniował z kolei Fabiański. Po mocnym uderzeniu zza pola karnego Konrada Laimera sparował futbolówkę. Austriacki pomocnik tylko złapał się za głowę. Podobnie jak Lewandowski kilka minut później, kiedy po wymanewrowaniu defensorów strzelał minimalnie obok.

W 66 minucie znowu widzieliśmy pojedynek jeden na jeden Arnautovicia i Fabiańskiego, z którego zwycięsko ponownie wyszedł nasz golkiper, tym razem nogą wybijając piłkę… Doświadczony napastnik nie popisał się wczoraj na Narodowym. Co innego „Fabian”, który ratował skórę kolegom.

W końcowych minutach na boisku pojawił się kolejny młodzieżowiec Sebastian Szymański. Dla młodego zawodnika podobnie jak dla Bielika w piątek, był to debiut w seniorskiej reprezentacji.

Polska – Austria 0:0

POLSKA: Fabiański – Kędziora, Glik, Bednarek, Bereszyński – Grosicki (70. Szymański), Krychowiak, Bielik, Zieliński, Kownacki (58. Błaszczykowski, 77. Klich)) – Lewandowski. Trener Jerzy BRZĘCZEK. Rezerwowi: Szczęsny, Skorupski, Jędrzejczyk, Cionek, Góralski, Linetty, Rybus, Gumny, Piątek.

AUSTRIA: Stanković – Lainer, Dragović, Posch, Ulmer – Lazaro (77. Ilsanker), Baumgartlinger, Laimer (89. Grillitsch) , Sabitzer, Alaba – Arnautović. Trener Franco FODA. Rezerwowi: Schlager, Pervan, Hinteregger, Gregoritsch, Lienhart, Goiginger, Kainz, Hinterseer, Onisiwo, Schaub.

Sędziował Viktor Kassai . Asystenci: Gyorgy Ring i Vencel Toth (wszyscy Węgry). Widzów 56788. Czasy gry: 95 minut (47+48). Żółte kartki: Klich (85. faul), Bielik (90+2. faul) – Arnautović (9. faul), Sabitzer (33. niesportowe zachowanie), Laimer (47. faul)

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem