Horror w Opolu. Polska pokonała Japonię po karnych
W meczu Polska – Japonia udanie zadebiutował Denis Szczęsny. Rosły rozgrywający II-ligowego niemieckiego Tussem Essen nie rozmawia w języku polskim, a kolegów z reprezentacji poznał dopiero dzień przed meczem, ale był jednym z lepszych na boisku: zdobył pierwszą bramkę i mocno walczył w obronie.
Kilka razy świetnie w naszej bramce zachował się Mateusz Kornecki z NMC Górnika Zabrze, ale po prowadzeniu 3:1 biało-czerwoni oddali inicjatywę i po 11 minutach na tablicy zrobiło się 3:6. Piotr Przybecki musiał poprosić o przerwę.
Korzystną zmianę dał na obrocie Kamil Syprzak oraz kolejny debiutant, Bartosz Kowalczyk, który rozruszał grę. W efekcie Polacy doprowadzili w 19 minucie do remisu (7:7), a kilka razy sprytem i szybkością błysnął najlepszy prawoskrzydłowy polskiej superligi, Arkadiusz Moryto. Zwłaszcza akcja zakończona rzutem w locie po podaniu od Przemysława Krajewskiego wzbudziła aplauz opolskich kibiców.
Ich uznanie zdobyli też Japończycy, którzy pod wodzą Islandczyka Dagura Sigurdssona przygotowują się do igrzysk w ojczyźnie – brawami nagrodzili efektowną akcję zwieńczoną trafieniem Daisuke Miyazakiego w 24 minucie.
Azjaci ustępowali naszym wzrostem, ale przewyższali dynamiką i skutecznością i to oni schodzili na przerwę z dwubramkową zaliczką (13:11).
Przegrywamy do przerwy 11:13 z Japonią, a „ekspert” TVP Sport mówi w studiu, że gramy bardzo dobrze w obronie. No ludzie…
#handball #4nationscup #handballpolska
— Wojtek Buras (@vesUUUUUUU) 28 grudnia 2018
Po zmianie stron nasz zespół szybko odrobił straty (14:14), a w 38 minucie miejscowi fani doczekali się na boisku swojego idola, Adama Malchera. Popularny „Jogi” miał wejście smoka”, bo obronił rzut karny, ale potem znów do głosu doszli Japończycy, którzy wykorzystali błędy i niezrozumienie Polaków w ataku i uciekli na 4 bramki.
Na dodatek w 42 minucie na boisko upadł Krajewski i jeden z bardziej doświadczonych naszych graczy z bólem w kolanie opuszczał plac gry znoszony na rękach przez kolegę, Rafała Przybylskiego.
Polski zespół mógł na szczęście liczyć na niezawodnego na linii rzutów karnych Morytę oraz pewnego w akcjach na kole Syprzaka i znów doszedł gości (22:22). Potem biało-czerwoni po 50 minutach (!) wrócili nawet na prowadzenie, ale nie wykorzystali szansy na zakończenie meczu w regulaminowym czasie. W ostatniej akcji omal nie stracili piłki, a rzut Pawła Paczkowskiego odbił japoński bramkarz.
O tym, która drużyna zagra w sobotnim finale musiała zdecydować seria rzutów karnych. W polskiej drużynie pomylił się akurat Moryto, ale przy dwóch nieudanych próbach Japończyków trafienia Kowalczyka, Syprzaka, Szymona Sićki i Michała Daszka dały jej zwycięstwo.
W drugim półfinale Rumuni obronili prowadzenie w meczu z Czechami, wygrali 27:26 i zagrają z polskimi szczypiornistami w finale.
Polska🇵🇱 – Japonia🇯🇵 25:25 (11:13) i 4:3 dla Biało-czerwonych w serii rzutów karnych podczas meczu otwarcia #4nationscup 😃👍 Emocjonujące spotkanie i wiele efektownych akcji w #SteguArena Opole! #handballpolska pic.twitter.com/ABHyIegxaR
— Handball Polska (@handballpolska) 28 grudnia 2018
Polska – Japonia 25:25 (11:13) karne 4-3
POLSKA: Kornecki, Malcher – Kowalczyk 2, Krajewski 1, Szczęsny 4, Sićko 1, Czuwara, Syprzak 4, Szpera, Moryto 8/5, Daszek 1, Kondratiuk, M. Gębala, Przybylski 2, Paczkowski 2. Kary: 8 min. Trener Piotr PRZYBECKI.
JAPONIA: Sasaki, Kai, Kubo – Miyazaki 2, Higashinagahama 1, Kasahara 1, Yuki Baig 1, Narita, Tokuda 2, Watanabe 2, Anri Doi 2, Shida 3, Motoki 1, Tamakawa 1, Okamoto, Yoshino 5, Agaire 4. Kary: 10 min. Trener Dagur SIGURDSSON.
Sędziowali: Michał Fabryczny i Jakub Rawicki.
Widzów: 2800.