Polska liga się poprawia

Rozmowa z Diego Cognignim, skautem specjalizujący się w polskim rynku piłkarskim.


Jak trafiłeś do Polski? To nie jest typowa droga dla Włocha.

Diego COGNIGNI: – Kiedy byłem w liceum, wybraliśmy się na wycieczkę do kilku polskich miast. Jednym z nich był Kraków. Byłem pod ogromnym wrażeniem tego, jak piękna jest Polska, naprawdę inna niż wszyscy ją opisują. To było dla mnie naprawdę niesamowite doświadczenie, że mogłem ją zobaczyć. Następnie w tym samym roku chciałam odwiedzić więcej miast. Stąd trafiłem do Warszawę i Poznań. Po tym wszystkim było dla mnie jasne, że naprawdę chcę zdobyć doświadczenie za granicą i Polska była właściwym miejscem, ponieważ ma wiele do zaoferowania. To kraj inny niż wszystkie. Zamieszkałem tutaj na kilka lat, dokładniej trafiłem do Bydgoszczy.

Co sprawiło, że zdecydowałeś się na pracę jako skaut?

Diego COGNIGNI: – Kiedy byłem dzieckiem, patrzyłem, jak mój tata gra w Scudetto i Championship Manager, a właściwie Football Manager. Od razu zakochałem się w tych grach. Można przejąć kontrolę nad dowolnym zespołem i planować każdy aspekt związany z klubami piłkarskimi, ale nawet odkrywać nowe talenty lub sprowadzić odpowiedniego zawodnika do swojej drużyny. Mój tata zmarł, gdy byłem jeszcze młody, Jednak dzięki niemu pasja do piłki rosła. Wciąż grałem w Football Managera. Pamiętam pewien konkretny czas. Byłem chory, musiałem zostać w domu prawie miesiąc. Tak więc grałem. Oczywiście robiłem to także w każdej wolnej chwili. Wówczas pomyślałem – dlaczego nie zacząć robić tego wszystkiego zawodowo, jako praca na pełny , nauczyć się jak robić to profesjonalnie.

Coraz więcej osób zaczyna przygodę z profesjonalnym sportem, szczególnie piłką nożną od gier. Mam w głowie trenera Reims, Williama Stilla. Myślisz, że coraz więcej osób będzie decydować się na prace w sporcie właśnie pod wpływem gier?

Diego COGNIGNI: – Myślę, że wiele osób ostatnio idzie do takich zawodów, ponieważ mieli okazję grać w tego typu gry za młodu. W pewien sposób wiedzą już, jak działa taki świat. Nawet jeśli różnice są spore, a rzeczywistość jest bardziej skomplikowana niż wydaje się to obserwując to wszystko z zewnątrz. Co do Willa Stilla – cieszę się, że jest coraz więcej możliwości dla młodych ludzi, którzy próbują zabłysnąć w świecie profesjonalnej piłki. To trudna decyzja dla klubu, bo jednak podejmują spore ryzyko. Przykład Stilla pokazuje, że czasami się ono opłaca.

Gdy patrzysz na danego zawodnika to na jakie aspekty zwracasz szczególną uwagę?

Diego COGNIGNI: – To zależy od zawodnika. Każda rola jest inna, to oczywiste, ale mam swój osobisty schemat. Obserwuję zawodnika i jednocześnie wiem, za czym podążać, co dla mnie jest przydatne. Powiedzmy, że dzielę każdą charakterystykę na fizyczną, techniczną i mentalną. Nie piszę o każdym aspekcie osobno w raporcie, ale dobrze jest podążać za schematem. Oszczędzam dużo czasu, jeśli planuję rzeczy wcześniej.

Pamiętam, że gdy po raz pierwszy rozmawialiśmy pytałeś przede wszystkim o relacje zawodnika zresztą drużyny, jego podejście do treningu czy ogólny charakter. Myślisz, że obecnie są to ważniejsze elementy niż cechy fizyczne?

Diego COGNIGNI: – Nie powiedziałbym, że jest to najważniejsza rzecz, ponieważ, oczywiście, zawodnik musi być dobry piłkarsko, jeśli chcesz go w swojej drużynie. Dla mnie jest to ważne na tym samym poziomie, jak cechy fizyczne i mentalne. Czasami zapominamy, że nie tylko kupujemy zawodnika i podchodzimy do niego, jakby był elementem „Subbuteo” (odmaina gry w „piłkarzyki” – przy. Red.). Jest osobą, ma uczucia, myśli inaczej niż inni ludzie i przyzwyczaił się do czegoś, czego być może w nowym miejscu nie znajdzie. Aspekt mentalny jest bardzo ważny. Ciężko jest uzyskać wystarczającą dawkę informacji, ale dla mnie jest to naprawdę konieczne, by zrozumieć, jak najwięcej. Chcę pojąć, czy ta osoba może „dopasować się” do nowej grupy lub wyobrazić sobie, jak zaadaptuje się w nowym środowisku.

Diego Cognigni spędził kilka lat nad Wisłą. Fot. Zbiory prywatne

Zazwyczaj Polacy narzekają na poziom naszej ligi. Podzielasz ich opinię?

Diego COGNIGNI: – Myślę, że nie ma co narzekać. Poziom jest wyższy niż wcześniej. Wybudowano nowe stadiony, pojawiają się dobrzy zawodnicy. Polska liga w ostatnich latach się poprawia. Oczywiście dużym problemem jest to, jak polskie drużyny rywalizują w Europie. Małe ligi trafiają na najsilniejszych konkurentów w rozgrywkach UEFA. To jest aspekt, który należy poprawić, jeśli chcemy, aby wszystkie krajowe ligi były coraz lepsze. Właściciele klubów powinni inwestować więcej pieniędzy lub reinwestować fundusze ze sprzedaży zawodników, ponieważ Polska ma wielu utalentowanych graczy, a lepsze wyniki w europejskich pucharach są przepustką do przyciągnięcia lepszych zawodników, którzy mają możliwość przyjazdu i zabłyśnięcia oraz uczestniczenia pucharowych rozgrywkach. Zobaczmy, że niektóre kluby powinny patrzeć na piłkę nożną jak na okazję do poprawy nie tylko swoich finansów, ale całego prestiżu regionu.

Masz w głowie jakiś konkretny polski klub, który może zabłysnąć w Europie w najbliższych latach?
Diego COGNIGNI: – Poza Lechem Poznań i Legią Warszawa, które w ostatnich latach bardzo często meldowały się w fazie grupowej europejskich pucharów, czy tak jak w obecnych rozgrywkach „kolejorz” nawet dalej, nie mogę nie powiedzieć o Rakowie Częstochowa. W zeszłym roku to była kwestia minut, by awansować do fazy grupowej w rywalizacji ze Slavią Praga. Nie udało się, jednak zbierają niezbędne doświadczenie. Wkrótce może im pomóc w Europie, jestem tego pewien. Nie chodzi jedynie o sposób gry, ale kreowanie całego piłkarskiego projektu, za którym stoi właściciel. Każdy aspekt się tam rozwija – choćby dział skautingu. Mam nadzieje, że niedługo także stadion się pojawi.

Dlaczego kluby włoskie tak często sięgają po Polaków, czego przykładem jest Spezia?

Diego COGNIGNI: – Powiedziałbym, że dla zawodników z Polski gra za granicą w ligach, które oferują im lepsze warunki jak te we Włoszech, mogą poprawić ich w wielu aspektach. W historii wielu polskich zawodników grało we Włoszech. Wiedzieli, że to dobry krok, by się rozwinąć oraz napędzić karierę. Myślę, że to też jest prawie tradycja. W końcu historia Polski i Włoch się przeplata. Nawet zaznaczone jest to w polskim hymnie. Nawet jeśli jesteśmy różnymi ludźmi, z inną kulturą, to dogadujemy się bardzo dobrze i potrafimy się zintegrować. Dlatego w kwestii piłki nożnej, każdy polski zawodnik we Włoszech radzi sobie tak dobrze.

Zespoły z Włoch korzystają na tym, że łatwiej kupić taniego młodego Polaka niż na przykład Chorwata lub Hiszpana?

Diego COGNIGNI: – Nawet jeśli ceny są wyższe niż wcześniej, to prawdą jest, że zakup polskiego zawodnika jest tańszy niż innych piłkarzy z innych krajów, nawet inna wartość może być aspektem. Ponadto, najważniejsze jest to, że dla zawodnika z Polski gra w Serie A lub B jest ogromnym krokiem naprzód, podczas gdy zawodnik z Hiszpanii mógłby pomyśleć o pozostaniu tam, ponieważ konkurencja jest mniej więcej na tym samym poziomie.

Wielu polskich piłkarzy wraca jednak z podkulonym ogonem. Przeskoki między ligami jest tak duży?
Diego COGNIGNI: – To może być prawda. Jednak jest to to też kwestia sytuacji, gdzie zawodnik idzie, klubu, sposobu gry, czy tego, czy może dobrze wpasować się w taktykę trenera. Nie ma więc właściwego i idealnego wyboru. Inaczej – każdy byłby dobry dla nowej drużyny. To zależy. Ja się po prostu boję, że bogaty klub kupi wielu zawodników, potem będzie ich ciągle wypożyczał i sami trochę stracą. Świetnym przykładem są kluby z Anglii. Zawsze wolałbym prostą drogę. Dla przykładu Erling Haaland – Norweg budował karierę krok po kroku, co pomogło mu osiągnąć sukces i dopiero w następstwie zakontraktował go Manchester City. W mojej opinii bez sensu jest przenosić się w miejsce, gdzie masz wręcz pewność, że to jeszcze za wysoki poziom i możesz przepaść.


Pamiętam, że gdy Sebastian Musiolik wracał do Polski z wypożyczenia do Pordenone to w Rakowie wspominano, że w wielu aspektach był gorszy, niż przed wyjazdem. Może jednak wyjazd do Włoch nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem?
Diego COGNIGNI: – Co do Musiolika to znam jego sytuację. On nie jest tak pracowity, a być może nawet trochę się pogubił. Coś w stylu „jestem dobry więc nie muszę się poprawiać czy być najlepszym”. Takie odnoszę wrażenie. W tamtym roku w Pordenone był specyficzny. Robił świetne rzeczy. Ma naturalny talent, strzelił kilka bramek, trochę więcej niż się spodziewano i oczy klubów Serie A były na niego zwrócone. Niestety był to czas pandemii. Rozumiem, jak mógł się czuć, w innym kraju, gdzie korzysta się z innego języka. Był zupełnie sam, bez swojej dziewczyny, jeszcze we Włoszech. To nie było łatwe, jestem tego pewien. Mam pewność, że to coś w nim samym zmieniło.

Czy obserwujecie także trenerów z Polski? Ich kompetencje byłyby wystarczające, aby pracować w Serie A lub chociaż B?

Diego COGNIGNI: – Poziom trenerski jest różny, to oczywiste. We Włoszech jest jednym z najlepszych na świecie – mamy tutaj przecież wielu wspaniałych szkoleniowców.. To widać na przestrzeni ostatnich lat. Jest jednak wielu polskich trenerów, które naprawdę lubię i myślę, że zasługują nawet na otrzymanie szansy na pracę w innej lidze niż Polska. Uwielbiam Marka Papszuna. Jestem zauroczony jego mentalnością i sposobem pracy, który przynosi sukcesy Rakowowi. Cenię Tomasza Kaczmarka i jego pomysł na grę. Jestem bardzo ciekawy następnej generacji polskich trenerów. Myślę o byłych, znanych zawodników, którzy niedawno zdali kursy trenerskie. Choćby Łukasz Piszczek. Zrobił niesamowitą karierę, uczyli się od najlepszych menadżerów w Europie, choćby Juergena Kloppa. Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, jak przystosują się do tej pracy. Jestem pewien, że ich doświadczenie na całym świecie pomogą im w takiej pracy. To dobre dla nich, ale także dla całej polskiej piłki. Macie, prawdopodobnie po raz pierwszy w ciągu ostatniej dekady, naprawdę dobrych piłkarzy, którzy idą do „trenerki” po niesamowitych doświadczeniach za granicą.

Doświadczenie niby powinno pomóc, ale patrząc na Serie B i ostatnie zwolnienia trenerów jak Fabio Cannavaro i Daniele De Rossi czy wcześniej praca Andreii Pirlo w Juventusie pokazują, że nie zawsze to wystarcza. Jak myślisz, dlaczego im nie wychodzi?

Diego COGNIGNI: – Tak naprawdę to każda z wymienionych sytuacji jest zupełnie inna. Cannavaro trenował na innym kontynencie. Jestem święcie przekonany, że był zbyt pewny siebie. Wbrew wielu opiniom, Serie B jest naprawdę trudną ligą. Myślę nawet, że bardziej niż Serie A. De Rossi moim zdaniem radził sobie świetnie. Wiem, że SPAL jest zagrożone spadkiem. Ma jednak dobre pomysły. Problem w tym, że drużyna nie była i nie jest na nie gotowa. Od początku Daniele miał wiele trudności. Mimo to widziałem u niego wiele ciekawych i dobrych elementów szkoleniowych. Mógł tam zostać do końca sezonu. Jestem pewien, że będzie chciał zostać w Serie B. W końcu to dopiero początek jego drogi. Nie mam wątpliwości co do Daniele – poradzi sobie. Pirlo też był inny. Miał trenować zespół do lat 23. Nagle jednak został trenerem pierwszej drużyny. Umówmy się – to nie jest banalnie proste zadanie. Nawet jeżeli zdobył dwa trofea, to nie jest łatwo zarządzać od strony szkoleniowej tak wielkim klubem jak Juventus. Kibice domagali się trenera z większym doświadczeniem. Dodatkowo na jego niekorzyść jako trenera wpływa fakt, że był pierwszym od dziewięciu sezonów, który ze „Starą damą” nie wygrał „scudetto”. W każdym razie, perspektywa zdobycia wiedzy w drużynie młodzieżowej walczącej w Serie C, a praca w pierwszym zespole to coś zupełnie innego. Dla niego jest to również dobre. Praca w pierwszej drużynie pozwoliła zdobyć mu doświadczenie, także to złe, i rozwinąć się jako trener.


Na zdjęciu: – Polska liga w ostatnich latach się poprawia – twierdzi Cognigni.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus