Polska ma dobrą reputację jeśli chodzi o futbol

 

Olimpiada w Tokio się odbędzie?
Takashi MORIMOTO: – Zobaczymy jakie decyzje zostaną podjęte. Kiedy leciałem z Tokio do Polski, to lotnisko było prawie że puste. Teraz jak widzimy sytuacja zmienia się z dnia na dzień.

W ostatnim czasie podczas wizyty w Polsce miał pan okazję zobaczyć dwa ligowe spotkania, Górnika z Cracovią i Zagłębia Sosnowiec z Puszczą Niepołomic. Jak się panu te spotkania podobały?
Takashi MORIMOTO: – Pierwszy raz miałem okazję do oglądania ligowych meczów w waszym kraju. Wcześniej byłym w Polsce wiele razy, w sumie już dziesięć, ale oglądałem tylko mecze w europejskich pucharach. W sierpniu 1998 roku miałem okazję zobaczenia meczu Polonii Warszawa z Dynamem Moskwa w Pucharze UEFA i Amiki Wronki z maltańskim klubem Hibernians Paola.

Jestem chyba jedynym Japończykiem, który oglądał mecz na żywo Amiki (śmiech). Potem przyjechałem do Polski jako dziennikarz na mecz Wisły Kraków z Parmą w 2002 roku, gdzie grał wtedy Hidetoshi Nakata.

Teraz wreszcie mogłem zobaczyć ligowe mecze i muszę powiedzieć o zaskoczeniu. To jak wędrówka w czasie, kiedy przypomni się polska piłka z 1998 roku, a teraz.

Wszystko się tak zmieniło, jak zmienił się wasz kraj. Nowe stadiony, sporo kibiców na trybunach, którzy jak mogą wspierają swoje zespoły. Dało się do odczuć szczególnie w Zabrzu. 22 lata temu na meczach byli sami mężczyźni, a raczej garstka ich na trybunach, skąd zewsząd dało się tylko słyszeć „kur…! kur…!”. Teraz widzę, że jest inaczej. Sporo młodych ludzi, spore zainteresowanie, nie ma chuligaństwa.

A co może powiedzieć pan o poziomie meczów?
Takashi MORIMOTO: – Na pewno ciekawiej niż w Japonii, gdzie piłka wędruje od jednego do drugiego zawodnika, a na boisku niewiele się dzieje. Tutaj, i na meczu w Zabrzu i w Sosnowcu sporo się działo. Ofensywny futbol, sporo bramek. Było na co popatrzeć.

Myślałem, że Cracovia, jako wicelider, poradzi sobie z Górnikiem, ale tak się nie stało. Jak porównam co było ponad 20 lat temu, to mam wrażenie, że wtedy wasze drużyny grały bardziej siłowo. Teraz też jest sporo walki, ale też więcej taktycznej gry i sporo graczy o dużych technicznych umiejętnościach, jak choćby Angulo.

Na pewno ci zagraniczni zawodnicy wpływają na to, że poziom waszej ligowej piłki idzie do góry.

Z jednej strony tak, ale z drugiej sam pan zauważył, że w wyjściowych składach Górnika i Cracovii polskich piłkarzy było niewielu, po trzech w każdym zespole.
Takashi MORIMOTO: – Patrzę na to w ten sposób, polska piłka liczy się w międzynarodowych rozgrywkach, mówię tutaj o reprezentacji, bo przecież regularnie kwalifikujecie się do mistrzostw Europy czy świata, a macie piłkarzy pokroju Lewandowskiego czy innych, którzy dobrze radzą sobie za granicą; to kluby z Niemiec, z Włoch czy z innych krajów chętnie sięgają po waszych graczy. Teraz polskie kluby mają więcej pieniędzy, dodatkowo jesteście w Unii Europejskiej, stąd tak wielu u was Słowaków, Czechów czy piłkarzy z byłej Jugosławii.

Sam jako piłkarski menedżer wysłał pan do Polski kilkunastu młodych graczy z Japonii i to do niższych lig. Dlaczego akurat taki kierunek?
Takashi MORIMOTO: – To proste, Polska ma wielką reputację jeśli chodzi o futbol. Ktoś, kto u was z dobrej strony pokaże się w ekstraklasie, ma wielkie szanse na transfer do Bundesligi, Serie A czy Premier League.

Młodzi japońscy piłkarze też marzą o tym, żeby grać w tych wielkich europejskich klubach. Grając dobrze w Polsce mogą to osiągnąć. Dodatkowo w waszym kraju bardzo lubi się Japończyków, szanuje naszą kulturę, mentalność. Poza tym jest zainteresowanie klubów z IV ligi czy nawet grających niżej, żeby zainwestować w japońskich piłkarzy, dać im szansę gry, pokazania się.

Te kluby widzą w tym interes, że mogą w przyszłości zarobić?
Takashi MORIMOTO: – Być może tak jest. Wybieram odpowiednio młodych zawodników, którzy przyjeżdżają do Polski. Mówię im, że zamiast iść na uniwersytet studiować, to lepiej im – jeśli chcą być oczywiście zawodowymi piłkarzami – wyjechać do tak odległego kraju jak Polska i spróbować swoich sił na piłkarskim boisku.

A dlaczego nie mogą próbować u siebie? Piłka w Japonii, co pokazał choćby ostatni mundial, liczy się w świecie?
Takashi MORIMOTO: – Jest nas 140 milionów. A ile klubów mamy? W J1 League 18, a na jej zapleczu 22. To daje razem czterdzieści klubów na tak duży kraj. Spójrzmy jeszcze jacy zawodnicy grają w naszych drużynach.

Kazuyoshi Miura skończył 53 lata i właśnie podpisał nowy kontrakt z Yokohama FC. Shunsuke Nakamura ma 42 lat i też dalej gra, jak Miura w Yokohamie. Swoją karierę kontynuuje znany u was z występów w Lechii Gdańsk i Odrze Opole Daisuke Matsui, który ma już 39 lat. Nie ma u nas miejsca dla młodych i utalentowanych zawodników.

Stąd pomysł z wysyłaniem młodych japońskich zawodników do Polski?
Takashi MORIMOTO: – Dokładnie. Ilu takich młodych zdolnych zawodników u nas gra, którzy w Japonii nie przebiją się w zawodowej piłce? Gra w Polsce, nawet na początku na tym niskim poziomie, to wielka szansa na nauczenie się czegoś i przebicie w futbolowym świecie. Tym bardziej, że jak mówię, jest zainteresowanie klubów z czwartej, piątej czy szóstej ligi, żeby takim młodym japońskim zawodnikom dać szansę.

Na wyobrażenie działają też takie przykłady, jak choćby Łukasza Fabiańskiego, który przecież do swojej wielkiej kariery startował z Lubuszanina Drezdenko. Teraz w Lubuszaninie są młodzi piłkarze z Japonii. A taki Artur Sobiech, który zaczynał w Grunwaldzie Ruda Śląska? To działa na wyobraźnię młodych japońskich zawodników, że z tak małego klubu też można trafić do Bundesligi.

Wielu z nich stawia pierwsze kroki na polskich boiskach, ważne co będzie w perspektywie kilku lat. Jeśli będziesz ciężko pracował, grał dobrze, to jest szansa, że ktoś cię zauważy i da ci szansę w wyższej klasie rozgrywkowej. Na to liczą młodzi japońscy piłkarze, których wysyłam do Polski.

Wierzy pan, że tej dużej grupie, która trafiła do Polski zimą są zawodnicy na miarę Ryota Morioka?
Takashi MORIMOTO: – Jestem pewien, że dadzą sobie radę. Trzeba im jednak dać trochę czasu na zaadaptowanie się, a potem na pewno wykorzystają swoją szansę. Są jak wino, czas pracuje na ich korzyść. Po trzech, pięciu latach na pewno będą efekty. Przykład Morioki jest bardzo dobry, bo pokazuje, jak grając dobrze w Polsce można się przebić. Raz, że trafić nawet do reprezentacji Japonii, a także wyjechać do silnego zagranicznego klubu.

A jak podoba im się w Polsce? Może na coś narzekają? Z jakimi problemami się borykają?
Takashi MORIMOTO: – Nie narzekają, a są szczęśliwi, że tutaj są. Podam przykład, jeden z moich zawodników jest w Grunwald Ruda Śląska. To nastolatek Kaiki Ozaki. Prezes Grunwaldu Teodor Wawoczny zaopiekował się nim, jak wnukiem. Ma na miejscu świetne warunki. Może trenować, grać, a także podpatrywać tych lepszych, bo prezes zabrał go niedawno na mecz ekstraklasy Piast Gliwice – Arka Gdynia.

Chłopak ma wielką motywację, żeby trafić do ekstraklasy. Poza tym wie, że z Grunwaldu jest Sobiech. W Japonii, ktoś grający na niskim poziomie rozgrywkowym nie może nawet pomarzyć, żeby trafić do Bundesligi. W przypadku Polski jest to jak widać możliwe. Stąd są duże większe szanse na grę w lidze zachodniej, niż z Japonii.

Nie sposób nie zapytać o pana kontakty z prezesem Wawocznym. To jedyny prezes piłkarskiego klubu w Polsce, który mówi biegle po japońsku, prawda?
Takashi MORIMOTO: – To prawda. Mam wielki szacunek dla prezesa Wawocznego, który po japońsku mówi bardzo dobrze, do tego studiuje i poszerza wiedzę na temat mojego kraju. Mogę powiedzieć, że jest bardzo dobrym ambasadorem pomiędzy Japonią, a Polską. Cieszę się, że jeden piłkarz z Japonii w Grunwaldzie już jest, a kolejny dojedzie. Bardzo chciałbym pomóc temu klubowi w tym, żeby wiosną wywalczył awans do wyższej klasy rozgrywkowej, a potem, żeby dalej była chęć tak owocnej współpracy.

To wysyłanie młodych japońskich graczy do Polski, to pana projekt, tak?
Takashi MORIMOTO: – Tak, mój. To pewna rewolucyjna idea, jeśli chodzi o japońską piłkę. Wielu młodych graczy w Japonii marzy o tym, żeby grać w Hiszpanii czy we Włoszech lub Francji. To nie jest jednak takie proste, bo wiele klubów, jak choćby AC Milan, nigdy nie zakontraktowało w przeszłości gracza z Japonii. Podobnie Manchester United.

Tymczasem jeśli ktoś z japońskich graczy przebije się i zrobi karierę w takich klubach, jak Górnik Zabrze czy Lech Poznań, to będzie miał krótszą, znacznie krótszą drogę do Milanu czy Dotmundu. Ktoś kto ma ambicje osiągnięcia czegoś, powinien zacząć od Polski. To dobry kierunek.

Nie tylko jest pan zaangażowany w swój nietypowy projekt piłkarski wysyłania młodych japońskich zawodników do Polski, ale jest też prezesem mongolskiego klubu FC Sumida Ułan Bator. Co może pan powiedzieć o mongolskiej ligowej piłce?
Takashi MORIMOTO: – To wielkie wyzwanie, bo jeśli chodzi o Mongolię, to piłka tam dopiero startuje. Futbol tam potrzebuje wiele nauki. W najwyższej klasie rozgrywkowej jest 10 drużyn. Piłka jest amatorska. My przed rozpoczęciem tego sezonu odkupiliśmy miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej, zagramy więc o mistrzostwo.

Klub od którego kupiliśmy licencję nie miał pieniędzy na funkcjonowanie, więc zajęliśmy ich miejsce. Poziom nie jest najwyższy, ale główny problem to management, zarządzanie klubami. Piłka tam dopiero co raczkuje. Nie wiedzą tam, jak dawać sobie radę. Nie istnieje coś takiego, jak rynek transferowy, jak sprzedaż koszulek. Tego wszystkiego muszą się tam dopiero nauczyć.

Niewykluczone, że wkrótce wyślę też piłkarzy z reprezentacji tego kraju do polskich klubów, tak, żeby nabyli doświadczenia, żeby byli lepsi. Mogliby grać, jak młodzi Japończycy, nawet w IV lidze. Byłoby to na pewno z korzyścią dla nich samych. Kto wie, może później najlepsi z nich trafiliby nawet do ekstraklasy?

Czy celem FC Sumida jest mistrzostwo Mongolii?
Takashi MORIMOTO: – To akurat nie jest trudny cel, może uda się w tym roku, albo w kolejnym. Moim celem jest to, żeby był taki model jak w Polsce, że wyróżniający się gracz z polskiej ekstraklasy trafia potem do AC Milan. Chciałbym, żeby w przyszłości wyróżniający się i dobrzy oraz perspektywiczni gracze FC Sumida trafiali do waszej ekstraklasy, albo do Czech, gdzie też mam swoich japońskich piłkarzy. To kolejny mój projekt. Chcę być takim ambasadorem, który wysyła zawodników do tej części Europy.

 

Na zdjęciu: Takashi Morimoto razem z Kalu Uche (z lewej).