Bundesliga. Polskie boki Berlina

Najpierw był Tymoteusz Puchacz, teraz doszedł Paweł Wszołek. Bundesligowy Union wzmocnił swoje skrzydła piłkarzami ekstraklasy i razem z nimi spróbuje powalczyć o puchary.


Ostatnie tygodnie coraz mocniej uświadamiały wszystkich, że Wszołek w Legii nie zostanie. Relacje między 29-latkiem a warszawskim klubem uległy wyraźnemu pogorszeniu, a sam zawodnik w kilku wywiadach jasno dawał do zrozumienia, że czuje się w stolicy źle i chce odejść. Dokąd? To pozostawało zagadką, ale Unionu Berlin nie obstawiał chyba nikt.

Ni obrońca, ni skrzydłowy

Niedawno grał tam Rafał Gikiewicz, przed zgrupowaniem reprezentacji trafił tam z kolei Tymoteusz Puchacz z Lecha. W przypadku 22-latka z Wielkopolski transfer ten miał ręce i nogi, bo o ile „Puszka” ma wiele mankamentów, o tyle biegać potrafi tak, jak mało kto. Grając w obronie, popełnia pewne błędy – co sparing polskiej reprezentacji z Rosją dobitnie pokazał – atakując zaś, nie grzeszy techniką – i to też było widać w meczu kadry.

Union to zespół, który najczęściej stosuje formację z trzema środkowymi obrońcami i dwoma szeroko ustawionymi wahadłowymi, a taki system zdaje się najlepiej pasować do Puchacza – o czym on sam zresztą mówił, gdy Lechowi zdarzyło się użyć takiego ustawienia. Wahadłowy, czyli ni obrońca, ni skrzydłowy, to pozycja, na której braki 22-latka mogą zostać zatuszowane, a sam Polak może dać berlińczykom coś ekstra z racji swojego słynnego wybiegania. Ostatnie miesiące nie były w jego wykonaniu tak udane, jak te z zeszłego sezonu, ale po kilku treningach w stolicy Niemiec pod okiem trenera Ursa Fischera Puchacz powinien przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości.

Wygryźć kapitana

„Żelaźni” wierzą w Puchacza, dlatego dali mu kontrakt długi na 4 lata. We Wszołku… takiej wiary raczej nie pokładają. 11-krotny reprezentant Polski podpisał umowę ważną tylko na rok, nie jest już najmłodszy i w dodatku jego perspektywy na grę są znacznie mniej optymistyczne niż w przypadku młodszego rodaka. Puchacz bowiem przychodzi do drużyny w momencie, gdy jej pierwszy wybór na lewe wahadło – Christopher Lenz – odchodzi do silniejszego Eintrachtu Frankfurt. 22-latek będzie więc rywalizował najpewniej z Niko Giesselmannem, który jest do „wygryzienia”, choć Bundesligę zna dużo lepiej.

Wszołek pozycję wahadłowego zna, ale każdy też wie, że w jego grze dźwignia jest przesunięta zdecydowanie bardziej w stronę ofensywy. Dla Unionu natomiast solidność w tyłach to podstawa do dalszego działania, chociaż… to akurat nie jest największym problemem. Tym jest bowiem dla Wszołka Christopher Trimmel, kapitan „Żelaznych” i jedna z gwiazd drużyny… Choć Austriak ma już na karku 34 lata, to w ogóle tego po nim nie widać. Trimmel to lider, który prezentuje wysoki poziom i jest niezwykle przydatny przy stałych fragmentach gry. Jego prawa noga jest świetnie ułożona, dzięki czemu w minionych rozgrywkach zanotował aż 10 asyst – nie tylko ze stojącej piłki.

Muszą awansować

Pierwszą opcją do zastępstwa Trimmela jest Julian Ryerson, uniwersalny Norweg, który jakością nie grzeszy, ale zagra na każdej pozycji i wszędzie będzie rzetelnie pracował. Wszołkowi o regularne występy będzie więc szalenie trudno, a swoją nadzieję powinien upatrywać w… europejskich pucharach.



Union, który latem rozpocznie dopiero trzeci sezon w Bundeslidze, sensacyjnie załapał się do nowego formatu UEFA, Ligi Konferencji. Choć Niemcy będą musieli wygrać jeden dwumecz, aby załapać się do fazy grupowej, wydaje się to opcją bardzo prawdopodobną.

Gwiazdor Unionu Max Kruse przyznał niedawno, że… nie wie, co to za rozgrywki i że inni powinni sobie w nich grać, ale jednak dla pozostałych berlińczyków gra w Europie to wielka sprawa. Zwiększone natężenie meczów będzie powodować zmęczenie i wymusi potrzebę rotacji – więc Wszołek powinien zrobić wszystko, aby pomóc Unionowi do tej fazy grupowej awansować. Bez tego w Niemczech będzie mu bardzo trudno.


Na zdjęciu: Niedawno rywale, wkrótce partnerzy. Z lewej Paweł Wszołek, z prawej Tymoteusz Puchacz.
Fot. Rafał Oleksiewicz/Press Focus