Półtora wieku czekania

Świątynia angielskiego futbolu okazała się szczęśliwa dla obu klubów z Manchesteru. United i City powalczą na początku czerwca o Puchar Anglii.


W 151-letniej historii Pucharu Anglii zdarzały się pojedynki derbowe. Mieliśmy derby Liverpoolu i Birmingham, a także – w różnych konfiguracjach – Londynu. Po raz pierwszy jednak w historii do decydującej rozgrywki awansowały dwa kluby z Manchesteru. United dorównali w niedzielę do sobotniego sukcesu City. W przeciwieństwie jednak do lokalnego rywala finał wywalczyli z ogromnym trudem, dopiero po rzutach karnych. Trener „Czerwonych diabłów” Erik ten Hag przyznał, że nie był pewien swego przed meczem, ale jego zespół – w pierwszym roku pracy szkoleniowca – znalazł kolejny raz sposób, by wygrać.

Sukcesy i klęski

Nie brakowało jednak w tym sezonie trudnych chwil. Były porażki, jak 0:4 z Brentfordem i 0:7 z Liverpoolem. Do meczu z Brighton&Hove ekipa z Old Trafford przystąpiła po 0:3 w Sewilli i odpadnięciu z Ligi Europy na poziomie ćwierćfinału. Ten mecz angielska prasa określiła mianem najgorszego za kadencji Ten Haga. Każdy jednak dołek „Czerwone diabły” przeplatają z sukcesami. To przecież Manchester United wyeliminował z Ligi Europy FC Barcelonę z Robertem Lewandowskim. Przypomnijmy również, że klub zdobył w tym roku już jedno trofeum. Wygrał Puchar Ligi Angielskiej, również na stadionie Wembley, wygrywając 2:0 z Newcastle. To oznacza, że na początku czerwca stanie przed szansą pucharowego dubletu, a finał FA Cup również rozegrany zostanie w świątyni angielskiego futbolu. Takiej sztuki – wygrywając Puchar Anglii i Puchar Ligi – dokonał w zeszłym roku Liverpool.

Ten Hag powiedział po meczu, że miło będzie spotkać się z Manchesterem City. Będzie to 21 w historii finał Pucharu Anglii dla United. Zespół z czerwonej części Manchesteru wyrównał rekordowe osiągnięcie Arsenalu. Brighton&Hove miało szanse na dopiero drugi finał w historii, po 40 latach przerwy. Taka sztuka się jednak nie udała, choć półfinał, a także świetna postawa w Premier League tego zespołu oznacza, że bieżący sezon jest dla klubu z południowej Anglii wyjątkowy. Zespół ten, po raz pierwszy w historii, ma realną szansę na europejskie puchary. Zajmuje ósme miejsce w tabeli, choć ma całkiem realną perspektywę na zajęcie nawet 5. miejsce. O ile trzecia lokata, o którą walczą United, nie robi na nikim większego wrażenia, o tyle „Mewy” najwyżej w historii, jeżeli chodzi o angielską elitę, uplasowały się na 9. lokacie i miało to miejsce w ubiegłym sezonie.

Mahrez do historii

Man United na pewno jest długim sezonem zmęczony. Tym bardziej, że w półfinale musiał grać dogrywkę, a na dodatek nie wszyscy ważni gracze mogli w tym spotkaniu wystąpić. Ten który w karnych dał finał czyli Victor Lindeloef, w tym sezonie gra mniej i jeżeli wszyscy dojdą do siebie, to w decydującym meczu 3 czerwca może nie wystąpić. Do finału pozostało jeszcze sporo czasu i wiele może się wydarzyć. Ale już dziś raczej wiadomo, że United faworytem decydującego starcia nie będzie. To akcje Manchesteru City stoją teraz i stać będą wyżej, choć zanim finał zostanie rozegrany, „Obywateli” czeka ciężki bój o finał LM z Realem Madryt, a także walka o mistrzostwo Anglii z Arsenalem. Już w środę oba zespoły stanął naprzeciw siebie na Etihad Stadium. Dlatego półfinał FA Cup z Sheffield United był dla piłkarzy Pepa Guardioli tylko przetarciem przed hitową konfrontacją w lidze. Zespołowi, który walczy o awans do Premier League wprawdzie udało się zatrzymać Erlinga Haalanda, ale nie udało się zastopować Riyada Mahreza.

Algierczyk został pierwszym w dziejach graczem Manchesteru City, który ustrzelił hat tricka na Wembley. W stulecie powstania tego stadionu! Był to też pierwszy hat trick w półfinale FA Cup rozgrywanym na Wembley i pierwszy, jaki padł na tym etapie rywalizacji od… 65 lat! Ostatnim piłkarzem, który strzelił trzy gole w walce o finał Pucharu Anglii był Alex Dawson z Manchesteru United, który w 1958 roku popisał się takim wyczynem w meczu przeciwko Fulham. Mecz rozgrywano w Londynie, ale na Highbury, czyli nieistniejącym już stadionie Arsenalu. Mahrez najpierw trafił z karnego pod koniec pierwszej połowy, a następnie – już po przerwie – dwa razy popisał się celnymi strzałami lewą nogą.

Mają o co grać

Zwycięstwo z Sheffield United oznacza, że Manchester City uniknął… niechlubnego rekordu. Groziło im bowiem czwarte z rzędu odpadnięcie w półfinale FA Cup. W 2019 roku awansowali do decydującego starcia, ale w kolejnych edycjach przegrywali kolejno z Arsenalem, Chelsea i Liverpoolem. Teraz jednak „Obywatele” są w gazie. Od porażki z Tottenhamem w lutym nie przegrali 16 kolejnych meczów (13 zwycięstw i 3 remisy). Pomiędzy remisami w Lidze Mistrzów – odpowiednio w Lipsku i w Monachium – zespół wygrał 10 meczów z rzędu. Strzelił 37, a stracił zaledwie 4 bramki. To jeszcze nie wszystko. W tym sezonie w Pucharze Anglii „The Citizens” nie stracili jeszcze ani jednego gola! To pierwszy taki przypadek od 57 lat i wyczynu Evertonu.

Co do Sheffield United, to jak na drugoligowca zaszedł bardzo daleko. Szanse na pokonanie Manchesteru City, mówiąc uczciwie, miał niewielkie, Zespół ten od 1936 roku nie potrafi przebić się do finału FA Cup. Od tamtej pory 6 razy był w półfinale i za każdym razem przegrywał. Co ciekawe nigdy, do zeszłej soboty, Sheffield United nie przegrało z Manchesterem City w Pucharze Anglii. 4 razy zespół ten „Obywateli” eliminował, po raz ostatni w 2008 roku. Miało to jednak miejsce przed przejęciem klubu przez arabskich właścicieli. Teraz jednak nie było najmniejszych wątpliwości. Widać było, że naprzeciw siebie stanęli… wiceliderzy. Premier League i League Championship. Różnica jednej klasy rozgrywkowej była widoczna. Dla obu zespołów sezon się jednak nie skończył. „Obywatele” walczą o to, by wygrać Ligę Mistrzów i mistrzostwo Anglii. Sheffield United marzą o powrocie do Premier League. Cel jest blisko.

„The Villans” o puchary

Przerwę w rozgrywkach europejskich pucharów wykorzystają kluby Premier League na rozegranie ligowej kolejki. Hitem będzie jutrzejsze starcie Manchesteru City z Arsenalem, które może zadecydować o mistrzostwie Anglii. Ale też inne zespoły grają o bardzo wysokie cele. Tak jak Aston Villa.

Postawa zespołu z Birmingham, to jeden z największych pozytywów tego sezonu. Po tym jak trenerem tego zespołu został w listopadzie ub. roku doświadczony Unai Emery, „The Villans” spisują się znakomicie. Wygrali 7 z 9 ostatnich spotkań i są na kursie, który oznacza europejskie pucharu w przyszłym sezonie. Po raz ostatni na międzynarodowej arenie zespół ten rywalizował w sezonie 2010/11. Szkoda jedynie, że w ważnym momencie sezonu przedłuża się absencja Matty’ego Casha. Przypomnijmy, że Polak doznał urazu w meczu reprezentacji z Czechami i od miesiąca nie wystąpił w żadnym spotkaniu swojego zespołu. Wprawdzie Emery mówił, tuż po odniesieniu kontuzji przez Casha, że będzie on pauzował nie krócej niż 3 tygodnie, to jednak kolejnych doniesień o stanie zdrowia uczestnika MŚ w Katarze na razie nie ma. Aston Villa zagra dziś z Fulham. Zespół ten również w tym sezonie prezentuje się powyżej oczekiwań i też jakieś szanse, choć mniejsze od Villi na europejskie puchary jeszcze ma.

Co innego Leicester City. Drużyna ta jest w największym kryzysie od lat. Po zdobyciu mistrzostwa Anglii w 2016 i wywalczeniu krajowego pucharu w roku 2021, w tym sezonie gra o utrzymanie. Przed „Lisami” arcyważny mecz z sąsiadem w ligowej klasyfikacji – Leeds United, który również bije się o to, by pozostać w elicie angielskiego futbolu.

Program kolejki

Wtorek: Wolverhampton – Crystal Palace, Aston Villa – Fulham, Leeds – Leicester, środa: Nottingham – Brighton&Hove, West Ham – Liverpool, Chelsea – Brentford, Man City – Arsenal, czwartek: Everton – Newcastle, Southampton – Bournemouth, Tottenham – Man Utd.


Fot. Images / MB Media / PressFocus