Pomógł im… siódmy zawodnik

Będzinianie już blisko miesiąc czekają na zwycięstwo. Przegrana w czterech setach z radomianami była o tyle bolesna, że rywal wcale nie górował nad MKS-em umiejętnościami czysto siatkarskimi.


Pierwszy set to ciągła pogoń będzinian za rywalem, który prowadził najczęściej różnicą 1-2 punktów. I tak było od początku do ostatniej piłki, którą Rafał Faryna zagrał w przestrzeni przeciwnika, przekładając dłoń nad siatką w trakcie próby ataku.

Silnym punktem gości w tej odsłonie był wracający do wysokiej dyspozycji Dawid Konarski, który w tym okresie tylko raz (na początku meczu) dał się zablokować. Potem „Konar” był już bardzo uważny, a co ważne, bardzo skuteczny w swoich akcjach ofensywnych. W sumie w inauguracyjnym secie zdobył on 7 punktów. Konarski swoją dobrą grą przykrył niektóre słabości radomian, by wspomnieć chociażby kiepsko przyjmującego Brendena Sandera czy nie mogącego się przebić przez blok gospodarzy Lucasa Loha.

Z kolei w MKS-ie rzucała się w oczy chimeryczność Ademara Santany, który znakomite ataki przeplatał prostymi błędami. Trener Jakub Bednaruk ma jednak dużo cierpliwości do Brazylijczyka i chyba słusznie daje mu kolejne szanse.

We wspomnianej pierwszej odsłonie byliśmy świadkami rzadko spotykanej sytuacji. Odkleiła się bowiem taśma reklamowa na boisku będzinian i służby techniczne musiały interweniować. Przerwa nie trwała jednak długo, gdyż pracownik sosnowieckiego MOSiR miał wsparcie ze strony pomagających mu graczy MKS-u.

Kluczowy dla losów spotkania była trzecia partia, w której obie drużyny za wszelką cenę chciały udowodnić swoją wyższość. Emocji było co niemiara, oba zespoły szły „łeb w łeb”, walcząc ambitnie o każdą piłkę. Dwa ważne momenty dały gościom przewagę psychiczną, która przełożyła się na wygraną w tym secie. Pierwszy to wejście na zagrywkę Daniela Gąsiora, który przy stanie 17:17 odpalił prawdziwą petardę. Drugi to zablokowanie na prawym skrzydle Faryny, co pozwoliło radomianom wyjść na 21:20.

Ostatni punkt w tej odsłonie załatwił gościom Sander, który popisał się skutecznym atakiem z szóstej strefy. Refleksem popisał się w tym momencie trener Bednaruk, który wykonał efektowny doskok do lampy sygnalizującej challenge. Szkoleniowiec gospodarzy próbował ratować sytuację prosząc o analizę video. Powtórka video wykazała jednak, że Amerykanin nie przekroczył linii 3 metrów.

Radomianie dysponowali w Sosnowcu dodatkowym atutem, jakim był… siódmy zawodnik. A nim byli rezerwowi gracze, którzy w kwadracie rezerwowych głośno dopingowali swoich kolegów, oklaskiwali ich zagrania i wspierali w momentach niepowodzeń. A już prawdziwą euforię wywołała akcja libero Mateusza Masłowskiego, który obronił nogą bardzo silny atak, po którym piłka wylądowała w boisku gospodarzy. Hałas wśród rezerwowych radomian był taki, jakby mecz rozgrywany był z kibicami… Taka ławka to prawdziwy skarb…

– Jesteśmy dalej w tym samym miejscu, w którym jesteśmy. Przede wszystkim mało mamy rezerw. Wszyscy moi zawodnicy grali to, co potrafili. Jestem jednak zły, że po drugim, bardzo dobrym secie, w trzecim podaliśmy rękę przeciwnikowi. I to był nie pierwszy raz… – kręcił głową niezadowolony trener Bednaruk.


MKS BĘDZIN – CERRAD ENEA CZARNI RADOM 1:3 (23:25, 25:18, 23:25, 17:25)

BĘDZIN: Veloso (2), Sobański (5), Kalembka (15), Faryna (16), Santana (17), Schmidt (7) oraz Gregorowicz (l), Teklak, Ratajczak, Godlewski, Bobrowski (1), Makowski (1). Trener Jakub BEDNARUK.

RADOM: Kędzierski (2), Sander (16), Ostrowski (10), Konarski (19), Loh (1), Dryja (8) oraz Masłowski (l), Gąsior (1), Josifow,

Trener Robert PRYGIEL.

Sędziowali: Jacek Litwin i Maciej Kolendowski (obaj z Krakowa).

Przebieg meczu

I: 7:10, 13:15, 18:20, 23:25

II: 10:3, 15:7, 20:13, 25:18

III: 6:10, 15:14, 20:19, 23:25

IV: 4:10, 8:15, 13:20, 17:25

Bohater –Dawid KONARSKI.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus