Poprzeczka zawieszona… za nisko?

Trudno jednak było – zwłaszcza przed przerwą – mówić o wielkiej determinacji którejś ze stron i rzuceniu na szalę wszystkich atutów.

W zespole gości – zresztą zgodnie z naszą zapowiedzią – pojawił się Ivan Runje, być może po to, by… się pożegnać z polską publiką. Z kolei w zespole gospodarzy – po raz pierwszy w tym sezonie – zabrakło jego vis a vis, czyli Jakuba Czerwińskiego. Zastępujący go Urosz Korun – z rzadka w tym sezonie grający w piastowskiej drużynie – błędu znaczącego się nie ustrzegł. W 23 minucie to on był najbliżej Karola Świderskiego, obsłużonego na 6. metrze przez Guilherme Sityę podaniem z linii końcowej. Najbliżej, ale niewystarczająco blisko, by – mimo kiksu białostoczanina – zablokować jego strzał. Poprawka młodzieżowego reprezentanta Polski wpadła w długi róg gliwickiej bramki.

To był niejako „powrót z zaświatów” dla Jagiellonii. Siedem minut wcześniej bowiem goście stracili bramkę „a la Vassiljev” (który przecież grał w obu drużynach mierzących się na murawie). Tym razem jednak nie „car Estonii” – terminujący w rezerwach Piasta – ale Tom Hateley uderzył z rzutu wolnego nad murem, za to w samo „okienko” białostockiej bramki.

Tom Hateley chciał dobrze zakończyć rok. Udało się. Fot. Michał Chwieduk/400mm

Bramki, której strzegł – oglądany po raz pierwszy od… 6,5 roku w koszulce „Jagi” w meczu ligowym Grzegorz Sandomierski. Piast zresztą też miał swego „powracającego” – po półtorarocznej przerwie jego trykot na ligowych boiskach założył Tomasz Mokwa, który zmienił kontuzjowanego Marcina Pietrowskiego.

Co dokładnie rozegrało się w obu szatniach w przerwie – nie wiemy. Wiemy, że po zmianie stron zawodnicy biegali żwawiej i jakby odważniej przekraczali linię środkową. W przypadku gości mogło to przynieść powodzenie już w 49 min – po „główce” Tarasa Romanczuka (centra z rzutu wolnego), piłkę z linii bramkowej wybił Michal Papadopulos!

Gospodarze z kolei egzaminowali wspomnianego Sandomierskiego po… hiszpańsku. Golkiper poradził sobie jednak z uderzeniami (z podobnego miejsca – 10-11. metr) Jorge Felixa (62 min) i Joela Valencii (66.).

A potem… miał całą furę szczęścia, gdy w odstępie 45 sekund dwukrotnie (!) ratowała go poprzeczka: po bombie Mikkela Kirkeskova z 27 metrów (krótko rozegrany wolny pośredni) i „główce” Koruna (centra z kornera). Tym razem – wbrew porzekadłu – poprzeczka wisiała… za nisko dla gliwiczan. Parę centymetrów wyżej – i zmieściliby którąś z tych piłek pod nią, czyli w bramce!

Piłkę meczową miał jeszcze tuż przed końcowym gwizdkiem Gerard Badia, ale trafił tylko w boczną siatkę.

 

Piast Gliwice – Jagiellonia Białystok 1:1 (1:1)

1:0 – Hateley, 16 min (wolny), 1:1 – Świderski, 23 min (asysta Guilherme Sitya)

PIAST: Plach – Konczkowski, Korun, Sedlar, Kirkeskov – Pietrowski (37. Mokwa) – Valencia, Hateley, Dziczek, Felix (73. Badia) – Papadopulos. Trener Waldemar FORNALIK.

JAGIELLONIA: Sandomierski – Burliga, Mitrović, Runje, Bodvarsson – Kwiecień (69. Poletanović), Romanczuk – Frankowski (65. Novikovas), Pospiszil, Guilherme Sitya – Świderski (81. Sheridan). Trener Ireneusz MAMROT.

Sędziował Szymon Marciniak (Płock). Widzów 3132. Żółte kartki: Korun (78. faul) – Romanczuk (44. faul), Kwiecień (64. faul).