Pali się w Rybniku. Kolejna porażka ROW-u 1964

Bohaterem tego spotkania tak naprawdę nie był bramkarz Rozwoju Bartosz Soliński, lecz… poprzeczka katowickiej bramki, w którą piłkarze gospodarzy w I połowie trafili czterokrotnie! Ponieważ przedmiotów martwych nie możemy uwzględniać w naszym rankingu, wybór padł na golkipera gości, który kilka razy uratował swój zespół od utraty gola. Ale po kolei…

W 23 minucie katowiczanom po raz pierwszy dopisało szczęście, gdy po dośrodkowaniu Pawła Jaroszewskiego z kornera Soliński niepewnie interweniował, a po strzale Jana Janika futbolówka odbiła się od słupka. Minutę później oglądaliśmy prawdziwy festiwal poprzeczek – najpierw trafił w nią po strzale głową Kamil Spratek, potem była kolejna poprzeczka, wreszcie jeden z obrońców chcąc wybić piłkę głową poza boisko ponownie trafił w poprzeczkę, a całe zamieszanie zakończył strzał Jaroszewskiego, obroniony już przez Solińskiego. Golkiper gości obronił również strzały Jaroszewskiego (31 min, z rzutu wolnego) oraz Marka Krotofila (34 min), a po kolejnym strzale Spratka (38 min) w sukurs przyszła mu poprzeczka.

Gdy w 55 min za drugą żółtą kartkę z boiska został usunięty obrońca Rozwoju Seweryn Gancarczyk, wydawało się, że teraz rybniczanie będą mieli z górki. Okazało się jednak, że pozory mylą. Katowiczanie zaczęli grać z jeszcze większą determinacją i trudno były sforsować ich zasieki obronne. W 68 min po centrze Janika Jaroszewski miał „setkę”, lecz nie trafił głową w światło bramki rywali. Jeszcze gorzej zamknął akcję kilka minut później Mateusz Bukowiec, posyłając piłkę wysoko nad poprzeczką. Bliski szczęścia był Przemysław Brychlik, ale najpierw Soliński jego główkę sparował na korner (83 min), a potem (86 min) minimalnie chybił celu potężnym uderzeniu zza pola karnego.

Zmarnowane okazje przez gospodarzy musiały w końcu odbić im się czkawką. W 84 min katowiczanie wyprowadzili błyskawiczną kontrę, w jej ostatnim stadium Daniel Paszek „zatańczył” z obrońcami ROW-u i strzałem z kilkunastu metrów w sam narożnik bramki Aleksandra Łubika umieścił piłkę w siatce. W doliczonym czasie gry rybniczan dobił Damian Niedojad, któremu piłkę jak na tacy wyłożył Daniel Kamiński, który na prawej flance ograł jak przedszkolaka Jaroszewskiego.

– Wynik 2:0 do przerwy dla nas byłby najniższym wymiarem kary dla Rozwoju – powiedział II trener ROW-u, Roland Buchała. – Powinniśmy po I połowie prowadzić cztery, a nawet pięć do zera. Wynik poszedł w świat, w poniedziałek nikt nie będzie pamiętał, ile mieliśmy okazji. Musimy się pozbierać i wygrać następny mecz w Pruszkowie.

Ze Zniczem ROW zagra jednak pod wodzą innego trenera, bo po meczu z Rozwojem zarząd rybnickiego klubu odwołał cały sztab szkoleniowy. Nowy szkoleniowiec ma być znany w tym tygodniu.

ROW 1964 Rybnik – Rozwój Katowice 0:2 (0:0)

0:1 Paszek, 84 min

0:2 Niedojad, 90 min

***

Podopieczni Dariusza Fornalaka potwierdzili, że na wyjazdach nie radzą sobie najlepiej. W tym sezonie w ośmiu meczach rozgrywanych na boiskach rywali tylko raz cieszyli się ze zwycięstwa. W kolejnym meczu piłkarze z Chorzowa zagrają przed własną publicznością z Pogonią Siedlce.

Błekitni Stargard – Ruch Chorzów 3:1 (2:1)
1:0 Kurbiel, 7 min
2:0 Kwiatkowski, 17 min
2:1 Bogusz, 25
3:1 Kurbiel, 52 min

***

Pogoń Siedlce – Skra Częstochowa 0:1 (0:1)
0:1 Kieca, 28 min