Porządki w środku

W efekcie możliwości motoryczne piłkarzy z Łazienkowskiej wzrosły w sposób łatwy do zmierzenia. Każdy z zawodników z pola po kuracji zastosowanej przez Sa Pinto jest w stanie przebiec – średnio – o ponad kilometr więcej w trakcie meczu. I wykonać – statystycznie – cztery sprinty więcej niż na początku sezonu, kiedy na ławce zasiadał jeszcze Dean Klafurić. Tyle że Portugalczyk wcale nie poprzestał na poprawie formy fizycznej mistrzów Polski. Sukcesywnie czyści szatnię pierwszego zespołu, choć klub nie robi z tego wielkiego medialnego zagadnienia. Eduardo, który miał okazję pokazać się w końcówkach dwóch spotkań o stawkę, został już wyrejestrowany i nie będzie do dyspozycji portugalskiego trenera. Krzysztofa Mączyńskiego przesunięto do rezerw, a podobna przyszłość czeka podobno – i to już wkrótce – także Chrisa Philippsa. Oficjalnie Luksemburczyk zmaga się obecnie z urazem, a nietrenującego zawodnika trudno gdziekolwiek przenosić.

– Krzysztof Mączyński to wielki profesjonalista, na jego pozycję mam jednak wielu piłkarzy. Na ten moment wyżej oceniam możliwości Cafu, Domagoja Antolicia i Andre Martinsa, to oni są moimi pierwszymi wyborami. Trudno jest przy tylu piłkarzach znaleźć miejsce dla wszystkich, taka liczba zawodników utrudniała mi również przećwiczenie pewnych schematów na treningach – w ten sposób Sa Pinto wytłumaczył na konferencji prasowej poprzedzającej mecz z Miedzią przesunięcie niedawnego reprezentanta Polski do drugiego zespołu. – To była trudna decyzja, ale z mojego punktu widzenia najlepsza. Nie wykluczam jednak, że Mączyński wróci do pierwszego zespołu. Brak treningów źle wpływałby na niego, dlatego dobrze, że będzie mógł ćwiczyć z rezerwami. Muszę szanować swoich piłkarzy, nie mogę ich okłamywać.

Tajemnicą poliszynela jest, że Adam Nawałka nie doszedł do porozumienia z właścicielem Legii Dariuszem Mioduskim nie tylko dlatego, iż chciał mieć przy Łazienkowskiej zbyt wielką władzę. Były selekcjoner reprezentacji Polski nie ukrywał, że w kadrze potrzebne jest duże wietrzenie, bo brakuje jakości. Teraz wszystko wskazuje na to, że Sa Pinto postawił identyczną diagnozę. I wyrejestrowując lub przesuwając piłkarzy do rezerw, robi po prostu miejsce przed kolejnym okienkiem transferowym.

Portugalczyk z góry zapowiedział, że na sprowadzonego już przez niego Martinsa trzeba będzie poczekać około miesiąca. Dał też jednak wyraźnie do zrozumienia, że podawanie wyjściowego składu w drugiej linii będzie zaczynał właśnie od tego rodaka. Szybko może się zatem okazać, iż po powrocie do zdrowia Williama Remy’ego miejsca w kadrze może zabraknąć dla wspomnianego Francuza, lub dla… Cafu. Co ciekawe, już bałkański sztab Legii postawił tezę, że wypożyczony z FC Metz defensywny pomocnik jest mistrzem, ale wyłącznie treningów. Podczas zajęć prezentuje świetne wyszkolenie, przegląd pola, a nawet koncertowo strzela, ale kiedy przychodzi do meczu – bardzo rzadko potwierdza atuty. Czy zatem stawiając na Martinsa, Sa Pinto skreśli tego 25-letniego krajana, którego wypożyczenie upływa dopiero wraz z końcem sezonu?

Remy nie może być jednak nadal brany pod uwagę – podobnie jak inny rekonwalescent Marco Vesović – więc zanim Martins nie będzie gotowy do gry przez 90 minut, Cafu powinien dostawać szanse na zatarcie nieciekawego wrażenia. Z góry należy jednak zakładać, że w klubowej hierarchii trudno mu będzie przeskoczyć Antolicia, który – począwszy od epizodu Aleksandara Vukovicia na ławce Legii – zaczął przekonywać, że dla poprawnej organizacji gry jest w tym momencie w stołecznym klubie niezbędny.