Pośmiewisko sezonu, czyli w Hamburgu jak w Katowicach

Katowice i Hamburg maja wiele elementów wspólnych. Duże ośrodku miejskie, kluby ze wspaniałą historią i tradycjami, rzesze kibiców, duże pieniądze, miejscy rywale z niższej półki (z całym szacunkiem dla Rozwoju i St. Pauli) i… kompromitujące ostatnie sezony. Jak sprawy mają się w GieKSie, każdy wie. Pierwszoligowa stagnacja i brzmiące obecnie jak żart hasło „Ekstraklasa albo śmierć”, które jest ironicznym zwieńczeniem ich spadku na trzeci szczebel rozgrywkowy. HSV podobny spadek zanotował już rok temu. Po raz pierwszy w swojej historii opuściło szeregi Bundesligi, w której – jako jedyna drużyna w całych Niemczech – występowała od samego początku, od jej założenia w 1963 roku. Nawet Bayern nie mógł szczycić się takim osiągnięciem, ponieważ on do Bundesligi dołączył dopiero dwa lata później.

HSV spadł do drugiej ligi razem z Kolonią i z miejsca obie ekipy stały się potężnymi faworytami do awansu. Jeśli trzymać się wycen portalu Transfermarkt, hamburczycy mieli drugą – po kolończykach – najwyżej wycenianą kadrę ligi: wartą blisko 59 mln euro. Trzeci Union był wart ledwie 23 mln. HSV nie przekonywał jednak swoją grą, chociaż przez większą część sezonu – razem z Kolonią – zajmował miejsce premiowane awansem. Wtedy jednak przyszła 26. kolejka i rozpoczęła się katastrofa.

https://sportdziennik.com/bundesliga-geniusz-jednak-nie-taki-cudowny/

– Hamburg nie wygrał żadnego z kolejnych ośmiu spotkań, niwecząc tym samym swoje szanse na powrót do elity. Zwycięstwo w ostatniej kolejce nic już im nie dało, bo szanse nawet na trzecie miejsce – barażowe – zostały zaprzepaszczone. HSV miał tak słaby bilans bramkowy (45:42), że żeby przeskoczyć Union Berlin, musiał nie tylko liczyć na jego porażkę, ale i… wygrać ponad 20 bramkami.

W efekcie tego wielki faworyt musiał ustąpić miejsca kolończykom, berlińczykom i… beniaminkowi z Paderborn, który od 2014 roku co sezon notuje albo jakiś awans, albo spadek. W tym roku udało mu się zająć drugie miejsce, grając niezwykle wesoły, ofensywny futbol i rozbijając dwie kolejki przed końcem HSV aż 4:1. Dlaczego w Hamburgu nic nie funkcjonuje więc tak, jak należy?

Podobnie jak w Katowicach (i w wielu innych klubach) za regres odpowiada grupa niekompetentnych osób, która chciała robić wyniki z rozmachem, niespecjalnie patrząc na koszty. Mnóstwo (zbyt) dobrze opłacanych piłkarzy przewinęło się przez Hamburg, którzy nie byli warci wyłożonych na nich pieniędzy. Jedni przychodzili, drudzy odchodzili, przelewy były wysyłane na prawo i lewo, a nie przekładało się to w żaden sposób na jakość, rezultaty i przede wszystkim stabilizację.

Licząc od początku 2015 roku HSV prowadziło aż 7 szkoleniowców, a od nowego sezonu dojdzie do tego ósmy. Część z nich nadal jest opłacana przez klub. W ostatnich 10 latach hamburczycy byli prowadzeni przez 17 trenerów (licząc też tymczasowych), z których tylko trzech pracowało tam dłużej niż rok. Sytuacja finansowa klubu tylko się pogarsza, a brak 1. Bundesligi wcale nie jej nie poprawi.

 

Na zdjęciu: Z 1. Bundesligi HSV Hamburger dość szybko spadł jeszcze niżej.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ