Postać kolejki. „Boguś” jeszcze daje radę

Za miesiąc, a dokładnie 1 kwietnia, minie dokładnie… 15 lat, odkąd zadebiutował w ekstraklasie. Znakomitą większość z 349 meczów na najwyższym poziomie rozegrał w barwach Wisły Kraków.


Zresztą to właśnie z występów w tym klubie kibice kojarzą go najbardziej i mało kto pewnie pamięta, że grał również dla GKS-u Bełchatów (w sezonie 2006/07). Z „Białą gwiazdą” trzy razy był mistrzem Polski. A co najmniej tyle samo razy mówiono, że… jego czas przy Reymonta minął. Całkiem niedawno, bo w styczniu, sam przyznał w jednym z wywiadów, że ten sezon jest chyba jego ostatnim w Wiśle. Chyba…

W meczu z imienniczką z Płocka jego drużyna przegrywała 0:1. „Boguś” wszedł na boisko w 77. minucie spotkania, a pięć minut później dał krakowskiemu zespołowi wyrównanie i było to jego 60. trafienie w ekstraklasie.

Chwilę później Wisła objęła prowadzenie, a w siódmej doliczonej minucie Boguski ustalił wynik meczu. To jego pierwsze bramki w tym sezonie, bo występuje w nim sporadycznie. A po raz pierwszy od maja 2018 roku strzelił dwa gole w jednym spotkaniu. Wówczas, w starciu z Zagłębiem Lubin, również wszedł na boisko z ławki.


Czytaj jeszcze: Zmiany na piątkę z plusem

Wiadomo, że Rafał Boguski najlepsze lata ma już za sobą. W tym roku skończy 37 wiosen, a gdy był przeszło o dekadę młodszy, grał w reprezentacji Polski (6 występów) i strzelał dla niej bramki (3 gole). W niedzielę udowodnił, że nadal potrafi to robić, choć na innym poziomie.

Pewnie gdyby nie kontuzje, to w futbolu osiągnąłby więcej. Może nawet zdecydowanie więcej. A nawet, jeżeli teraz żegna się z Wisłą – podobno ma dołączyć m.in. do Sławomira Peszki w Wieczystej Kraków – to stara się to zrobić w efektowny sposów. Tak, by jeszcze na koniec kibice go zapamiętali.