Posumowanie sezonu – Wisła Płock. Wykorzystali swój moment

Czy napastnik z IV ligi niemieckiej będzie rozwiązaniem problemów na problemy wśród napastników?


Był taki moment w zakończonym sezonie, kiedy wszyscy w ekstraklasie na nazwę Wisła Płock reagowali za niepokojeniem. Pomiędzy 8., a 13. kolejką drużyna Radosława Sobolewskiego wygrała 6 spotkań pod rząd i awansowała na fotel lidera, co zdarzyło jej się po raz pierwszy w historii. I choć później było gorzej – wkrótce Wisła odpadła z Pucharu Polski ze Stomilem Olsztyn, a następnie przegrała ligowy mecz ze Śląskiem Wrocław – to bez wątpienia ta właśnie imponująca seria zadecydowała, że piłkarze „Sobola” pozostali na kolejny sezon w ekstraklasie.

Końcówka jesieni, a także początek wiosny już tak imponujące w wykonaniu płocczan nie były. Ale jeszcze tuż przed wznowieniem rywalizacji „Nafciarze” nie pozostawali bez szans na awans do grupy mistrzowskiej. Tym bardziej że wygrali pierwszy mecz po restarcie rozgrywek.

Szybko jednak nadzieje prysły; w trzech kolejnych spotkaniach zespół zdobył punkt i został skazany na walkę o utrzymanie. Czy był jednak poważnie zagrożony walką o ligowy byt? Nie. A mimo to rozegrał jeszcze kilka dobrych spotkań. Wprawdzie sezon zakończył porażką, ale wcześniej wygrał cztery razy z rzędu.

Wisła generalnie grała – szczególnie jesienią – ciekawy futbol, choć przez cały sezon musiała sobie radzić bez klasycznego napastnika (czyta w rubryce „minus”). Jeżeli w kolejnych rozgrywkach drużyna z Płocka chce odgrywać w ekstraklasie poważniejszą rolę, to musi rozejrzeć się za zawodnikiem, który zagwarantuje kilkanaście bramek w sezonie.

Wzmocnić należy również defensywę, bo „Nafciarze” stracili więcej goli, aniżeli Korona Kielce, która przecież z ekstraklasy spadła. Czy takim graczem może być pozyskany wczoraj z Dynama Berlin Mateusz Lewandowski? Do tej pory Polak, wychowanek Nielby Wągrowiec, strzelał gole na poziomie IV ligi niemieckiej…


PLUS
Nie byłoby drużyny Wisły w ekstraklasie, gdyby nie wzajemne zaufanie, jakim obdarzyli się Radosław Sobolewski i Dominik Furman. Doświadczony pomocnik był przedłużeniem ręki szkoleniowca na boisku. Strzelił 7 goli, zaliczył 6 asyst, a na dodatek Wisła mnóstwo bramek zdobyła w następstwie stałych fragmentów gry wykonywanych właśnie przez „Furmiego”. Kibicom ze stadionu przy ul. Łukasiewicz żal, że w przyszłym sezonie nie zobaczą tego zawodnika wśród swoich ulubieńców. Żal też trenerowi, bo takiego gracza – jak na polskie warunki – niełatwo zastąpić.

MINUS

Najskuteczniejszym strzelcem Wisły w zakończonym sezonie był Dominik Furman, czyli nominalny środkowy pomocnik. Na 2. miejscu, ex aequo, uplasowało się aż pięciu zawodników z zaledwie czterema trafieniami. W gronie tym nie ma… ani jednego klasycznego środkowego napastnika! Zawodnicy pierwszej linii w minionych rozgrywkach ogłosili potworną niemoc. Zarówno Grzegorz Kuświk, który grał sporo jesienią, jak i Cillian Sheridan, który trafił do zespołu w przerwie zimowej. Obaj solidarnie zdobyli po dwie bramki.

STRZELCY (45): 7 – Furman, 4 – Merebaszwili, Michalski, Ricardinho, Szwoch, Uryga, 3 – Kocyła, Tomasik, 2 – Gjetrsen, Kuświk, Rzeźniczak, Sheridan, 1 – Adamczyk, Garcia, Kwietniewski; samobójcza – Manias (Pogoń).

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus