Potrzebują skutecznego Wilczka

Odkąd Kamil Wilczek wrócił do Piasta strzelił dziesięć goli i każde z tych trafień oznaczało punkt lub punkty dla gliwiczan. Nic więc dziwnego, że trener Aleksandar Vuković oraz kibice śląskiej drużyny potrzebują zdrowego i skutecznego snajpera.


Od początku ponownej przygody Wilczka w Gliwicach oczekiwania były spore. Drużyna po odejściu Jakuba Świerczoka miała problemy ze skutecznym egzekutorem, a Kamil z racji swoich dokonań i zdobytych doświadczeń za granicą, wyglądał na idealny wybór.

Niedosyt z Kielc

Ile mogą znaczyć bramki zdobywane przez tego napastnika pokazują mecze, w których… strzelał on gole. W poprzednim sezonie było to pięć bramek i obecnie też jest pięć. Najważniejsze jest jednak to, że gdy do bramki rywala trafia Wilczek, to Piast zawsze punktuje – wygrywa, lub w najgorszym scenariuszu remisuje. Dzięki trafieniom w tym sezonie w meczach ze Stalą Mielec, Górnikiem Zabrze i ostatnio Koroną Kielce, gliwiczanie zdobyli pięć punktów. Remis z Koroną generalnie niewiele dał drużynie, która wobec innych wyników osunęła się na spadkowe miejsce. Dlatego w tym miesiącu gliwiczanie koniecznie muszą powiększyć swój dorobek.

– Szkoda, że nie wygraliśmy w Kielcach, bo bardzo nam na tym zależało. Każdy pojechał tam ze świadomością żeby wygrać. Mimo, że przegrywaliśmy 0:1 to wierzyliśmy, że możemy jeszcze wygrać. Czujemy duży niedosyt. W najbliższych spotkaniach musimy wygrywać, robić progres i w efekcie mieć spokojniejszą zimę – mówił Kamil Wilczek po ostatnim meczu.

Liczą na snajpera

Napastnik, który w styczniu 2023 roku obchodzić będzie 35. urodziny, ostatnio nie mógł być w optymalnej formie, bo borykał się z kłopotami zdrowotnymi. Z tego względu nie zagrał w jednej kolejce, a w trzech październikowych meczach wchodził jedynie z ławki rezerwowych, ustępując zdrowemu Rauno Sappinenowi. To, jak bardzo nowy trener Piasta Aleksandar Vuković potrzebuje zdrowego Wilczka, pokazał ostatni mecz. Były szkoleniowiec Legii „przywrócił” pochodzącego z Wodzisława snajpera do wyjściowego składu, a Sappinen nie wszedł w ogóle na boisko.

Z ławki rezerwowych Vuković wolał postawić na młodego Gabriela Kirejczyka, a w końcówce meczu zmęczonego Wilczka zastąpił Alberto Toril. Nowy szkoleniowiec będzie potrzebował skutecznego egzekutoroa, a nikt lepiej z tego zadania się nie wywiąże, jak właśnie Wilczek. Można więc się spodziewać, że gra drużyny będzie nastawiona właśnie na stwarzanie okazji i dogrywanie piłek do Kamila. 34-latek ma tyle doświadczenia, że nawet jeśli zmarnuaje 2-3 okazje, to kolejną zamieni na bramkę. A skoro już pokazaliśmy, że jego gole zawsze oznaczają bramki, to gliwiczanie będą chcieli to wykorzystać.

Cel w głowie

Wydaje się, że Wilczek w tym sezonie powinien spokojnie przekroczyć barierę co najmniej dziesięciu bramek, która nie była taką łatwą przeszkodą dla wielu napastników Piasta w sezonach gry w ekstraklasie. Tuż przed inauguracją tego sezonu pytaliśmy napastnika o bramkowe cel, ale ten… nie chciał zdradzić żadnej konkretnej liczby. – Nie wieszam karteczki na lodówce, ale zawsze w głowie sobie jakiś cel ustanawiam. To jednak informacja tylko dla mnie i nie chcę się z nią dzielić przed zakończeniem sezonu – przyznawał były snajper duńskich klubów – Broendby IF i FC Kopenhaga. Piast potrzebuje więc skutecznego Wilczka i bramek, bo na ten moment tylko trzy ekstraklasowe drużyny mają mniej strzelonych goli, niż gliwiczanie (15 przyp. red). Czy Wilczkowi uda się powiększyć dorobek jeszcze w tym roku? Szanse na to są, a byłby to dobry omen dla fanów ekipy z Okrzei.


Na zdjęciu: Kamil Wilczek w formie. To idealny przepis na punkty Piasta w kolejnych meczach.

Fot. Tomasz Kudała PressFocus