„Potwór” Ter Stegen

Bramkarz Barcelony w tym sezonie w rozgrywkach ligowych skapitulował tylko 9 razy!


Nie da się ukryć, że trwa regres formy strzeleckiej Roberta Lewandowskiego. Napastnik Barcelony po raz ostatni wpisał się na listę zdobywców bramek 1 kwietnia w wyjazdowym meczu z Elche. „Duma Katalonii” pokonała wówczas gospodarzy 4:0, a „Lewy” dwukrotnie zmusił do kapitulacji bramkarza Elche Edgara Badię oraz asystował przy trafieniu Ferrana Torresa.

W ostatnim spotkaniu ligowym z Atletico Madryt kapitan reprezentacji Polski w 76 minucie meczu dokonał fatalnego wyboru, który mógł być brzemienny w skutkach. Po kapitalnym podaniu Erica Garcii „Lewy” znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem rywali, Janem Oblakiem. Po drugiej stronie boiska biegł Raphinha, wystarczyło zagrać do niego piłkę i Brazylijczyk mógłby wjechać z futbolówką do pustej bramki. Polski napastnik połakomił się jednak na gola i strzelił w kierunku bramki opuszczonej przez Słoweńca, jednak chybił celu. Skończyło się szczęśliwie dla „Blaugrany”, ale nie zdziwię się, jeżeli w podobnej sytuacji, gdy role się odwrócą, Raphinha nie poda piłki Lewandowskiemu, tylko będzie szukał innego partnera, któremu może podać piłkę lub zachowa się równie egoistycznie jak Polak.

Na pomeczowej konferencji prasowej na temat tej sytuacji wypowiedział się trener Barcelony, Xavier Hernandez Creus. – Napastnicy muszą zdobywać bramki, to oczywiste – powiedział dyplomatycznie 43-letni szkoleniowiec. – Dziś Ferran Torres jest najszczęśliwszym egzekutorem na świecie, a Robert Lewandowski i Ansu Fati są nieco smutniejsi. Robert cały czas pozostaje najlepszym strzelcem La Liga z 17 golami na koncie. Na 8 kolejek przed zakończeniem rywalizacji mamy 11 punktów przewagi nad Realem Madryt, to wszystko jest bardzo ekscytujące, ale nic nie zostało jeszcze zrobione. W naszej drużynie nikt nie czuje się jeszcze mistrzem. A jeżeli się mylę i jednak ktoś tak się czuje, to powiemy mu jasno, że… nic jeszcze nie zostało zrobione.

Niejako w cieniu wyścigu o mistrzostwo Hiszpanii pozostają dokonania bramkarza Barcelony, Niemca Marca-Andre ter Stegena. W ostatnim meczu przeciwko „Los Colchoneros” 31-letni (urodziny będzie obchodził 30 kwietnia) golkiper po raz 23. zachował czyste konto w tym sezonie La Liga (na 30 rozegranych kolejek)! To oznacza wyrównanie klubowego rekordu Claudio Bravo, Chilijczyk był równie skuteczny między słupkami bramki Barcelony w sezonie 2014/2015.

Wychowanek Borussii Moenchengladbach, który do zespołu z Camp Nou dołączył 1 lipca 2014 roku, jest na najlepszej drodze do pobicia rekordu hiszpańskiej ekstraklasy. Ustanowi go, jeżeli do końca bieżących rozgrywek nie skapituluje więcej niż osiem razy. Do tej pory najlepsze osiągnięcie w La Liga to 18 straconych bramek w jednym sezonie. Tyle razy dał się zaskoczyć w sezonie 1993/1994 Francisco Liano z Deportivo La Coruna. Rekordy „Dumy Katalonii” należą do Victora Valdesa (16 goli w 32 meczach, sezon 2010/2011) i Claudio Bravo (19 goli w 37 meczach, sezon 2014/2015).

Ter Stegen w trwających rozgrywkach skapitulował zaledwie 9 razy! W pięciu topowych ligach „Starego Kontynentu” nie ma w tej chwili skuteczniejszego bramkarza. A jeśli Niemiec zachowa czyste konto w najbliższym meczu (wyjazdowe starcie z Rayo Vallecano, środa, godzina 22.00), wyrówna rekord Petra Czecha (Chelsea Londyn, sezon 2004/2005) i Jana Oblaka (Atletico Madryt, sezon 2015/2016). Obaj zagrali „na zero z tyłu” 24 razy. Najlepszym wynikiem może się jednak pochwalić wspomniany już wcześniej Francisco Liano, który w sezonie 1993/1994 grając w Deportivo La Coruna 26 razy zachował czyste konto!

Na zakończenie niniejszego artykułu smutne przypomnienie. Wczoraj (wtorek, 25 kwietnia) minęła dziewiąta rocznica śmierci trenera Barcelony,

Tito Vilanovy (pełne nazwisko Francesc „Tito” Vilanova i Bayo), który przegrał walkę z nowotworem ślinianki. Kataloński trener jest wciąż obecny w pamięci i sercach socios i kibiców Barcy. Przez kilka dni po śmierci Vilanovy miejsce pamięci utworzone na Camp Nou gromadziło dziesiątki tysięcy kibiców „Dumy Katalonii” z całego świata, a także fanów innych drużyn, którzy chcieli oddać hołd trenerowi będącemu architektem słynnej „Ligi 100 punktów”. Wcześniej Tito Vilanova jako asystent Josepha (Pepa) Guardioli, z którym tworzył historyczny duet, zdobył między innymi sześć pucharów w jednym roku. Klub uhonorował pośmiertnie Katalończyka, nazywając na jego cześć główne boisko w Ciutat Esportiva Joan Gamper: „Camp Tito Vilanova”. Łza się wciąż w oku kręci, ten znakomity szkoleniowiec odszedł mając niespełna 46 lat.


Na zdjęciu: Bramkarz Barcelony Marc Andre ter Stegen śrubuje kolejne rekordy.

Fot. presssinphoto/SIPA USA/PressFocus