Powrót do krajowego TOP-u

Te wyniki nie pozwoliły na walkę o mistrzowski tytuł. Ten przypadł na kilka kolejek przed końcem rozgrywek piłkarkom Górnika Łęcznej. Nie oznaczało to jednak, że ostatni mecz musi się odbyć tylko ze względu na terminarz. Wręcz przeciwnie w Sosnowcu w narastającym napięciem czekano na godzinę 17:30 w niedzielne – jak się okazało – upalne popołudnie. Zawodniczki Czarnych przed decydującą kolejką miały tyle samo oczek to aktualny mistrz kraju Medyk Konin. Obrończynie trofeum jechały do aktualnych dominatorek z Łęcznej i dużo wskazywało na to, że mogą tam zgubić punkty, ponieważ zawodniczki Górnika dawały do zrozumienia, że zagrają o zwycięstwo. Czarne też nie spodziewały się spacerku, ponieważ do Sosnowca przyjechał AZS Wałbrzych, czyli czwarta siła Ekstraligi.

Kłopoty w ataku

Mecz przebiegał pod dyktando drużyny z Sosnowca, chociaż jej przewaga była niewielka. O ile gra bardzo dobrze wyglądała pod względem organizacyjnym, to brakowało jakości a ataku. Tego jednak można było się spodziewać. W napadzie nie mogła zagrać jedna w najlepszych napastniczek naszej ligi Marta Cichosz. Jakiś czas temu doznała ona bardzo poważnych problemów zdrowotnych i trafiła do szpitala. O występnie przeciwko AZS Wałbrzych nie było więc mowy. Niestety, jak sama przyznała przed meczem – Ciężko u nas z napastnikiem. Nie mamy nikogo typowo na moją pozycję, trzeba będzie rotować składem. W trakcie pierwszej połowy trybuny zawrzały, gdy poinformowaliśmy spikera, a ten kibiców zgromadzonych na stadionie, że Górnik Łęczna prowadzi z Medykiem Konin 1:0. Prowadzący zawody szybko został upomniany, aby nie ogłaszać wyniku meczów. Pokusa na zerkanie wyniku drugiego meczu była jednak duża. – Trenerzy cały czas byli informowani o przebiegu rywalizacji w Łęcznej. Skupialiśmy się jednak na własnym meczu, który bardzo chcieliśmy wygrać dla naszej fantastycznej publiczności. – mówił po meczu kierownik drużyny Janusz Dyszkowski. Tymczasem Medyk Konin podczas swojego spotkania wyrównał, a następnie wyszedł na prowadzenie i do przerwy wygrywał 2:1.

W cieniu tragedii

Kibicom pozostało więc mieć nadzieję, że losy meczu w Łęcznej się odwrócą i, że Czarne strzelą zwycięską bramkę. I częściowo plan ten cię udał. Na korzyść Górnika zostały podyktowane dwa rzuty karne, które piłkarki tego klubu wykorzystały. Zawodniczkom Czarnych wystarczył więc remis w swoim meczu, co też się stało. Gdy na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry z tryb ryknął okrzyk radości po tym jak Łęczna strzeliła na 3:2, gra się mentalnie z obu zespołach zakończyła, mimo że Pani sędzia przedłużyła mecz, aż o 7 minut. Nie mogła postąpić inaczej, ponieważ w drugiej połowie doszło do bardzo przykrej sytuacji. Zawodniczka AZS Wałbrzych doznała bardzo poważnej kontuzji, na tyle groźnej, że z boiska zabrała ją karetka pogotowia. Zaraz po zajściu rozmawialiśmy z kierownikiem drużyny z Sosnowca. – Jessica Pluta doznała złamania otwartego – mówił na gorąco. Po meczu skontaktowaliśmy się z jedną z zawodniczek AZS Wałbrzych Małgorzatą Mesjasz. – Jessica jest już po operacji, która przeszła w poniedziałek. Czuje się już trochę lepiej i została wypisana do domu.

Ostatni cel

Po wielkim sukcesie drużyny z Sosnowca nastąpiła feta oraz ceremonia wręczenia medali. Kibice doczekali się nawet na pamiątkowe koszulki, które zawodniczki Czarnych chętnie rzucały z trybuny. Na wielkie świętowanie nie będzie jednak czasu. Już w czwartek na stadionie ŁKS Łódź zostanie rozegrany finał Pucharu Polski, w którym Czarne Sosnowiec zmierzą się z Górnikiem Łęczną. To najważniejszy mecz w sezonie, ponieważ do Sosnowca może trafić pierwsze od wielu lat trofeum. W związku z tym ryzyko jest w stanie podjąć Marta Cichosz. – Jestem zdecydowana wejść w trening od wtorku i pomóc drużynie w finale. Dla takich meczów się żyje, kocham futbol, adrenalinę i kocham zwyciężać. Wierze, że ten mecz będzie dla mnie jednym z najpiękniejszych i najważniejszych momentów w moim sportowym życiu. Czy klub zezwoli na te zapędy zawodniczce? – Decyzja o jej występie zapadnie zapewne w ostatniej chwili po konsultacjach z lekarzami. Nie zmienia to jednak faktu, że zawodniczka ciężką pracą przez cały sezon zapracowała sobie na występ w tym finale, a że dodatkowo jest niezwykle charyzmatyczną osobą, to myślę, że nie ma takiej siły, która by ją powstrzymała od gry. Dla Sosnowca ten sezon to przełamanie i powrót do krajowego Topu kobiecej piłki. O tym, czy stać je na wywalczenie trofeum przekonamy się w czwartek. Transmisję w meczu KKS Czarni Sosnowiec – Górnik Łęczna poprowadzi Polsat Sport.