Powrót do miasta traumy

Nie minął jeszcze rok. 28 maja 2017 – to jedna z bardziej wstydliwych dat w najnowszej historii Zagłębia. Wszystko za sprawą sabotażu. Przeprowadzonego wręcz modelowo.

Prezes z kibicami

To była przedostatnia kolejka ubiegłego sezonu. Piłkarze Zagłębia wszystko mieli w swoich rękach. Dwa zwycięstwa dawały im upragniony powrót do krajowej elity. Tymczasem drużyna prowadzona wówczas przez Dariusza Banasika przegrała wyjazdowy mecz z Chrobrym 0:1. Co najistotniejsze – w katastrofalnym stylu.

Wśród kibiców z Kresowej zapanował stan wrzenia. Nieoczekiwanie po ich stronie stanął prezes klubu, Marcin Jaroszewski. – Nasz mecz w Głogowie wyglądał tak, że gdyby to były czasy „Fryzjera”, to pomyślałbym, że został sprzedany – oznajmił wówczas bez ogródek. – Byłem tam i widziałem wszystko z bliska. Nie dostrzegłem ani ducha sportu, ani ducha walki, ani nawet chęci do podjęcia rywalizacji. Zawsze bardzo się irytowałem, kiedy słyszałem głosy, że „piłkarzom się nie chciało”. Dzisiaj nie polemizuję z takim postawieniem sprawy. Bo wyglądałoby to tak, jakbym napluł kibicom w twarz. Mecze ze Stalą (domowe 1:1 – przyp. red.) i Chrobrym pokazały, że od strony mentalnej – co przekłada się w prosty sposób na dyspozycję piłkarską – jesteśmy dziadami. A dziady nie zasługują na ekstraklasę.

Bandaż na głowie

Mimo że matematyczne szanse na promocję do elity pozostawały niemal do ostatnich minut sezonu, tak naprawdę w Głogowie drużyna się rozpadła – przynajmniej mentalnie. Stało się to w zasadzie jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, bo noc poprzedzającą mecz Łukasz Bogusławski i Kamil Wiktorski spędzili w hotelu na baletach i do gry przystąpili w mocno średniej dyspozycji. W komplecie potwierdzili to członkowie sztabu szkoleniowego. Efekt? Ten pierwszy poprosił w przerwie o zmianę. Wszedł za niego ten drugi, ale kończył spotkanie z bandażem na głowie…

– Drugi rok z rzędu słyszę, że piłkarze nie chcieli awansować – mówił kilka dni później prezydent Sosnowca, Arkadiusz Chęciński. – Trzeba będzie przeprowadzić gruntowną analizę sezonu i wyciągnąć takie wnioski, żeby nigdy więcej taka sytuacja się nie powtórzyła. Odpowiemy sobie na pytanie, kto popełnił błędy i dlaczego. Jeżeli ktoś nie do końca spełnił pokładane w nim oczekiwania, to musi liczyć się z tym, że miejsca w Zagłębiu dla niego nie będzie.

Został tylko Nowak

To nie były puste słowa. Latem doszło w Zagłębiu do personalnej rewolucji. Spośród zawodników, którzy tamtej wiosny rozpoczęli niechlubny mecz z Chrobrym, dzisiaj od pierwszej minuty zobaczymy na boisku tylko Tomasza Nowaka. W poprzedniej kolejce kapitan zespołu ustrzelił hat-tricka w wygranym 3:1 meczu ze Stalą Mielec.

Przy Kresowej ostatniej jesieni poległ również Chrobry (1:2). Częściowo zatem udał się sosnowiczanom rewanż za poprzednie rozgrywki. W Zagłębiu nie wystąpią jednak tym razem strzelcy goli z tamtego spotkania. Szymon Lewicki wciąż jest kontuzjowany, z kolei Wojciech Łuczak zimą odszedł z klubu i reprezentuje dzisiaj barwy II-ligowego ŁKS-u Łódź. Po kartkowej absencji wraca za to do wyjściowej jedenastki będący w wysokiej dyspozycji Alexander Christovao.

 

Przypuszczalne składy

CHROBRY: Gospodinow – Stolc, Michalski, Michalec, Danielak – Bach, Kona, Mandrysz, M. Machaj, Napołow – Trytko.

ZAGŁĘBIE: Kudła – Nawotka, Jędrych, Makowski, Puchacz – Christovao, Milewski, Rzonca, Nowak, Banasiak – Sanogo.