Powrót Włochów na tron. Biało-czerwoni ze srebrem!

Siatkarze Włoch po 24 latach powrócili na mistrzowski tron i w efektownym stylu przeszli przez turnieju rozgrywany w Katowicach, Gliwicach oraz Lublanie.


W decydujących meczach byli klasą samą w sobie. Najpierw wygrali w półfinale ze Słowenią 3:0, zaś w finale pokonali biało-czerwonych 3:1.

Włosi, mistrzowie Europy, w drodze do finału w fazie grupowej nie mieli żadnych problemów z pokonaniem Kanady, Turcji i Chin po 3:0. Już w fazie pucharowej najpierw uporali się z Kubą 3:1, a potem w ćwierćfinale po tie-breaku wygrali z mistrzami olimpijskimi z Tokio Francuzami.

Fedrinando De Giorgi zestawił ciekawą i perspektywiczną reprezentację z myślą o igrzyskach w Paryżu. Zresztą, Nikola Grbić poszedł tę samą drogą, bo przecież w zespole mieliśmy 6. debiutantów, którzy przeszło chrzest bojowy w ćwierćfinałowym meczu z USA, wygranym po tie-breaku. A w półfinale mieliśmy powtórkę w meczu z Brazylią, ale tym razem była mniejsza rotacja w składzie.

Od pierwszej piłki rozpoczął się prawdziwy siatkarski bój . Jedna i druga drużyna nie zamierzała się kalkulować w polu serwisowym i stąd też było kilka nieudanych zagrań. Presja towarzyszyła jednym i drugim, ale nieco większym opanowaniem nerwowym wykazywali się Włosi. Ponadto świetnie bronili i wyprowadzali skuteczne kontry. Najpierw wyszli na prowadzanie 2 pkt (17:15), a potem powiększyli przewagę (21:17).

Jednak biało-czerwoni niesieni dopingiem szczelnie wypełnionej widowni doprowadzili do remisu (21:21), m.in. po ataku Aleksandra Śliwki, asie Mateusza Bieńka oraz kilku błędach rywali. A potem nastąpił niesłychany zwrot akcji. Łukasz Kaczmarek, Bartosz Kurek, Śliwka oraz blokiem zdobyliśmy 4 „oczka” i odnieśliśmy wygraną.

Nasi siatkarze wygrzebali się z niebywałych tarapatów, ale z takich sytuacji wychodzą tylko najlepsi. Byliśmy pod wrażeniem końcowych fragmentów 1. partii. Jednak martwiły błędy własne, bo w tym elemencie przegraliśmy 5-11. Jednak mieliśmy poprawne przyjęcie, ale zdecydowanie lepiej prezentowaliśmy w ataku.

Zaczęło dla biało-czerwonych wielce obiecująco, bo Włosi nie mogli się pozbierać po poprzedniej partii. Prowadziliśmy 4:1, ale rywali szybko doprowadzili do remisu i znów grano punkt za punkt. W końcu udało nam się wyjść na prowadzenie 16:13, ale Włosi błyskawicznie doprowadzili do kolejnego remisu. Każdy punkt przychodzi z trudem. Przy naszym prowadzeniu 20:18 straciliśmy 5 pkt.w jednym ustawieniu przy zagrywce Simone Giannelliego. Tym razem rolę się odwróciły, bo to właśnie Włosi dyktowali warunki i doprowadzili do wygrania tej odsłony. Tego mogliśmy się spodziewać, bo przecież rywale prezentowali najwyższą klasę.

W 2. odsłonie przy stanie 13:13 Kurek po kilku blokach został zmieniony przez Łukasza Kaczmarka, ale kolejną odsłonę zaczęliśmy wyjściowym składem. I znów set przypominał chodzenie po linie. Raz jedni, raz drudzy wychodzili na prowadzenie. Jednak w drugiej części włoscy siatkarze rządzili i dzielili na parkiecie. Dysponowali silną zagrywką i zwiększyli przewagę do 7 pkt. Takiej straty nie da się zniwelować.

Kiepsko prezentowaliśmy się w ataku, zaś zagrywką też im nie robiliśmy żadnej krzywdy. Włosi objęli prowadzenie 2:1 i znaleźli w dobrej sytuacji. W ekipie biało-czerwonych trzeba maksymalnej mobilizacji i koncentracji, by wygrać tę partię. Włosi grali równo i z większą swobodą. Ich akcje były prowadzone w szybszym tempie. A ponadto rozgrywający Giannelli miał większe możliwości wyborów. Włosi zdobyli 4 „oczka” z rzędu i objęli prowadzenie 10:6. Cały czas starali się utrzymać nasz zespół na dystans. Po asie serwisowym Tomasza Fornala przegrywali 16:19 i zatliła się iskierka nadziei. Jednak szybko ona zgasła, bo Włosi byli świetnie dysponowani i nie dali naszej drużynie szans.

W przekroju całego turnieju byli zespołem prezentującym najrówniejszą formę, bez wzlotów i upadków. W pełni zasłużyli na ten tytuł. (mic, sow)

POLSKA – WŁOCHY 1:3 (25:22, 21:25, 18:25, 20:25)

POLSKA: Janusz (1), Śliwka (12), Kochanowski (6), Kurek (8), Semeniuk (11), Bieniek (9), Zatorski (libero) oraz Łomacz, Kaczmarek (7), Fornal (5), Kwolek. Trener Nikola GRBIĆ.

WŁOCHY: Giannelli (7), Michieletto (14), Galassi, Romano (13), Lavia (19), Anzani (8), Balaso (libero) oraz Sbertoli, Russo (3), Pinali. Trener Ferdinando DE GIORGI.

Sedziowali: Juraj Mokry (Słowacja) i Władimir Simonovic (Szwajcaria). Widzów 11000.

Przebieg meczu

  • I: 9:10, 14:15, 17:20, 25:22.
  • II: 10:8, 15:13, 20:18, 21:25.
  • III: 9:10, 13:15, 15:20, 18:25.
  • IV: 6:10, 11:15, 16:20, 20:25.

Bohater – Simone GIANNELLI.


Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus


Mecz o brązowy medal

BRAZYLIA – SŁOWENIA 3:1 ( 25:18, 25:18, 22:25, 25:18)

BRAZYLIA: Fernando, Leal (19), Lucas (12), Wallace (19), Rodrigo, Flavio Gualberto (7), Thales (libero) oraz Rezende, Fernandes (6), Roque. Darlan. Trener Renan Dal ZOTTO.

SŁOWENIA: Vincić (3), Cebulij (13), Kozamernik (4), T. Stern (17), Urnaut (7), Pajenk (6), Kovacić (libero) oraz Mozić (2), Ropret. Trener Gheorghe CRETU.

[Sędziowali:] Mohamed Ahmed Alrousi (Zjednoczone Emiraty Arabskie) i Denny Francisco Cespedes Lassi (Dominikana). Widzów 4000.

Przebieg meczu

  • I: 8:10, 11:15, 20:17, 25:18.
  • II: 10:9, 15:12, 20:15, 25:18.
  • III: 10:5, 15:9, 19:20, 22:25.
  • IV: 10:8. 15:11, 20:15, 25:18.

Bohater – Bruno REZENDE.