Pożegnanie lidera

Czas Andrzeja Niewulisa w Rakowie dobiega końca. Był jednym z ulubieńców kibiców.


Kapitan wicemistrza Polski na dniach zmieni pracodawcę. W ostatnich tygodniach mówiło się głównie o zainteresowaniu ze strony Jagiellonii Białystok, jednak na ostatniej prostej do gry weszła Miedź Legnica. Jest wielce prawdopodobne, że Niewulis trafi właśnie do „miedzianki”. Będzie to najprawdopodobniej najtrudniejsze rozstanie z Rakowem w ostatnich latach.

Kapitan z krwi i kości

Nie ulega wątpliwości, że 34-latek przez ostatnie lata zapracował sobie na miano jednego z ulubieńców kibiców przy Limanowskiego. Do Rakowa trafił w 2017 roku. W tym czasie rozegrał 123 mecze, strzelił 18 goli i zaliczył siedem asyst. Jedna z bramek była jednak wyjątkowa. Niewulis był bohaterem pierwszego spotkania z Gentem w ramach eliminacji do Ligi Konferencji Europy w 2021 roku, gdy wpakował piłkę do siatki rywala, dzięki czemu częstochowianie mieli ogromną szansę na awans do fazy grupowej. Ostatecznie niewiele do niego zabrakło, ale i tak stoper zapisał się w historii klubu.

Jednak nie występy na boisku, a to, co robił poza nim, były ważniejsze. Twarz 34-latka praktycznie cały czas zdobił szeroki uśmiech. Roztaczał wokół siebie pozytywną energię i przekazywał ją innym. Był ważnym elementem szatni wicemistrza Polski. Potrafił zadbać o odpowiednią atmosferę, a także motywować kolegów. Na murawie był niekwestionowanym liderem z krwi i kości, który potrafił ustawić do pionu resztę zespołu.

Jego czas jednak powoli mijał. Notoryczne kontuzje powoli zabierały mu miejsce w pierwszym składzie. Dowodem tego jest licznik występów w obecnym sezonie. Niewulis wystąpił jesienią w ledwie jednym spotkaniu, w ostatniej kolejce, przeciwko Zagłębiu Lubin. Grywał także w trzecioligowych rezerwach. Nie udało mu się jednak wywalczyć miejsca w składzie. Ponadto do Rakowa kilka dni temu trafił Adrian Gryszkiewicz, co było ostatecznym sygnałem, że czas Niewulisa przy Limanowskiego dobiegł końca.

Bez złota?

Mimo to nikt nie spodziewał się raczej, że spotkanie w Lubinie będzie ostatnim dla kapitana Rakowa. Jego umowa z klubem miała obowiązywać do czerwca 2023 roku. Tak więc Niewulis mógł zostać przy Limanowskiego do jej końca i wtedy dopiero zmienić klub. Nie chodzi oczywiście o grę, bo na nią nie miał większych szans, jednak o wyjątkowość obecnych rozgrywek. Kapitan w końcu jest z zespołem od 2017 roku, a więc ma na koncie choćby awans do pierwszej ligi, dwa Puchary i Superpuchary Polski czy tyle samo wicemistrzostw. W kolekcji zabrakło jedynie jednego tytułu.

Mistrzostwo Polski byłoby pięknym ukoronowaniem kariery stopera w Rakowie. Po wielu latach, jakie spędził przy Limanowskiego i cudownych chwilach dla kibiców, zakończenie przygody w klubie ze złotym medalem na szyi byłoby zwieńczeniem pięknego dzieła. Tak się jednak nie stanie. Najpierw jesienią z klubem pożegnał się inny ważny do niedawna piłkarz zespołu, Igor Sapała, który obecnie występuje w Wiśle Kraków. Teraz żegna się z nim Niewulis, kolejny z „żołnierzy” Marka Papszuna. Nie wiadomo, czy po sezonie do tego grona dołączy Tomasz Petraszek, gdyż nadal nie przedłużył umowy, choć rozmowy na ten temat trwają.

Rozwój zespołu jest konieczny. Raków w poprzednich latach pokazywał, że gdy nawet kluczowa postać zespołu nie jest w stanie wejść na wyższy poziom, to rozstanie musi nastąpić. Tak było choćby z Rafałem Figlem, który pożegnał się z klubem po awansie do ekstraklasy. Mimo to pożegnanie Niewulisa w takiej chwili jest niezwykle bolesne, a wręcz rozczarowujące.


Na zdjęciu: Andrzej Niewulis zapisał się na kartach historii Rakowa.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus