Pożegnanie z kadrą w cieniu skandalu

Adam Waczyński definitywnie kończy grę w reprezentacji! – Nie mogę pozwalać na traktowanie mnie w niegodziwy sposób. Oddałem serce na parkiecie i w szatni dla tej drużyny i z dumą reprezentowałem barwy narodowe – podkreślił w specjalnym oświadczeniu.


W ostatnich latach był jednym z liderów kadry. Jako kapitan poprowadził ją do 8. miejsca w mistrzostwach świata w Chinach w 2019 roku, co powszechnie uznano za wielki sukces. Wydawało się, że jego pozycja w drużynie jest niepodważalna i na długie lata będzie stanowił o jej sile. Tak było do powrotu do kraju. Wtedy wybuchł konflikt Adama Waczyńskiego z prezesem Polskiego Związku Koszykówki, Radosławem Piesiewiczem.

Jako kapitan upomniał się o obiecane premię za występ w mistrzostwach świata, co nie spodobało się szefom związku. I Waczyński wyleciał z kadry na rok. Wrócił niedawno i jak się okazało nie na długo.

Decyzja Taylora

W miniony piątek podczas zgrupowania kadry w Gliwicach, pojawiła się informacja, że Waczyński decyzją trenera Mike’a Taylora został odsunięty od zespołu. Z komunikatu PZKosz wynikało, że miał nie zaakceptować sposobu wyboru – arbitralna decyzja selekcjonera – Mateusza Ponitki na nowego kapitana drużyny.

Gdy dzień później ochłonął i zmienił zdanie, Taylor postanowił, iż „dbając o odpowiednie przygotowanie drużyny, zawodnik musi opuścić zgrupowanie w Gliwicach”. – Chcę mieć tutaj ludzi, którzy są w pełni skoncentrowani na igrzyskach. Każdy musi być skupiony na tym celu. To sytuacja, która mogła zadziałać destrukcyjnie. Poczułem, że to wszystko może źle wpłynąć na zespół i według mnie – na teraz – to była najlepsza decyzja dla dobra drużyny, żeby to uciąć – tłumaczył amerykański szkoleniowiec.

Echa dawnego konfliktu

Waczyński długo milczał. W poniedziałek za pośrednictwem mediów społecznościowych, w specjalnym oświadczeniu przedstawił swój punkt widzenia. Tu padają mocne słowa w stosunku do postępowania działaczy i trenera.

Na początku jednak pożegnał się z reprezentacją. „Z przykrością informuje, że moja przygoda z kadrą narodową dobiegła końca.

Smutna i niezrozumiała przeszłość niestety powróciła. Wykonałem duży krok w kierunku tego, aby znów mogło być normalnie. Zrobiłem wiele, aby móc ponownie reprezentować Polskę, grać z orłem na piersi ku satysfakcji zawsze mnie wspierających rodziny oraz kibiców. Nikt nie był w mojej skórze i nie wie jak wiele to kosztowało mnie i moją rodzinę” – czytamy w oświadczeniu.

Głębokie dno

Waczyński kategorycznie zaprzeczył, by miał coś przeciwko wyborowi Mateusza Ponitki na kapitana. „Jako powód mojego odejścia z reprezentacji próbuje się wskazywać przekazanie opaski kapitana Mateuszowi Ponitce. Jego kariera koszykarska jest niepodważalna. Naturalne pozostaje więc, że musiał przyjść czas na to by On został kapitanem. Życzę Mateuszowi jak najlepiej i zapewniam wszystkich, że opaska kapitańska nie jest powodem trudnej dla mnie decyzji. Przed opuszczeniem zgrupowania miałem okazję przekazać mu to osobiście.

Prawda odsuwania mnie od reprezentacji jest niestety dużo głębsza. Nic się nie zmieniło, a granice, które pozwalały mi czuć się komfortowo i skupić tylko na koszykówce, były ciągle przekraczane od czasu mojego powrotu. Obecnie po raz kolejny próbuje się mnie zdyskredytować, w tym przekazując nieprawdziwą informację, że to Trener mianował mnie kapitanem, a nie koledzy wraz ze sztabem w anonimowym głosowaniu, o czym komunikowały w tamtym okresie koszykarskie media.

Nie otrzymałem opaski decyzją Trenera. Decyzją Trenera natomiast mi ją odebrano, mimo że żaden z kolegów podczas wspólnego spotkania za zamkniętymi drzwiami zrobić tego nie chciał.

Podczas spotkania z Trenerem, które odbyło się z mojej inicjatywy, widząc tak różne spojrzenia i wyobrażenia całej sytuacji zakomunikowałem, że ze względu na ciągły brak szacunku wobec mnie lepiej będzie jak opuszczę zgrupowanie sam. Nie mogłem zgodzić się na to, by wciąż nie tylko sprawy czysto sportowe miały znaczenie, a Trener argumentował, że dalej muszę ponosić konsekwencje swoich poprzednich decyzji.

Mike Taylor wyraził swoje niezadowolenie, że nie rozwiązałem tej sprawy w sposób jakiego On oczekiwał. Niektórzy zawodnicy przekonali mnie jednak, aby nie patrząc na to co złe, spróbować stanąć z nimi do walki o igrzyska olimpijskie. Dlatego też w ponownej rozmowie poinformowałem Trenera o mojej woli pozostania na zgrupowaniu oraz dalszej gry w barwach Polski. Trener jednak zakomunikował jasno, że nasze drogi muszą się rozejść” – wyjaśnił koszykarz.

Wyproszony z autokaru

Waczyński wytknął też Taylorowi, że nie pozwolił mu pożegnać się z kolegami. „Bardzo chciałem pożegnać się z drużyną osobiście, ale zostałem wyproszony z autokaru przez Trenera komunikującego, że nie chce mnie widzieć. Właśnie takim szacunkiem byłem darzony z Jego strony, bardzo dalekim od obrazków na publikowanych zdjęciach” – podkreślił.

„Żeby zyskać szacunek u ludzi, najpierw trzeba szanować samego siebie. Nie mogę pozwalać na traktowanie mnie w niegodziwy sposób. Oddałem serce na parkiecie i w szatni dla tej reprezentacji i z dumą reprezentowałem barwy narodowe. W zaistniałych okolicznościach nadszedł czas, aby zakończyć ten wspaniały rozdział mojej kariery.

Z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim, którzy ramię w ramię występowali przez lata ze mną z orzełkiem na piersi, oraz wspaniałym kibicom, którzy byli dla mnie ogromnym wsparciem. Wszystkim tworzącym reprezentację Polski życzę jak najlepiej. Z całego serca kibicuję Wam w walce o Tokio!” – zakończył oświadczenie Waczyński.


Na zdjęciu: Adam Waczyński i Mike Taylor w dobrej komitywie. I komu to przeszkadzało…

Fot. Pressfocus