Praca na infolinii, naprawione oczy, telefon z Chorzowa

Blisko 10 lat grał w Chorzowie i kibicował Ruchowi – choć Wirek, skąd pochodzi, to ta część Rudy Śląskiej, gdzie przewagę mają raczej fani Górnika Zabrze, do których zalicza się też jego starszy brat. Przed Bartoszem Włodarczykiem, który w tym sezonie imponuje skutecznością w MKS-ie Kluczbork, mecz dość szczególny.


Dzisiejszy hit trzecioligowej kolejki MKS Kluczbork – Ruch Chorzów to nie tylko starcie jedynych zespołów legitymujących się kompletem trzech zwycięstw, ale też najbardziej bramkostrzelnych zawodników stawki. Bartosz Włodarczyk i Mariusz Idzik mają na koncie już po 5 goli. O ile postawa snajpera „Niebieskich” nie jest dla nikogo zaskoczeniem, o tyle skrzydłowy MKS-u robi w tym sezonie furorę. A jeśli dziś o 17:00 serce zabije mu nieco szybciej, to będzie w pełni usprawiedliwiony…

– Staram się podchodzić do tego meczu jak do każdego kolejnego – mówi Włodarczyk. – Wiadomo jednak, że spędziłem w Ruchu długi czas, kibicuję mu. Pochodzę z Wirku, czyli dzielnicy Rudy Śląskiej, której większość jest za Górnikiem. Starszy o cztery lata brat też mu kibicuje, ze mną było inaczej. Zaczynałem grać w piłkę w Gwieździe. Wylądowałem w Chorzowie w czwartej klasie podstawówki, o czym zadecydowała osoba trenera Grzegorza Bąka, który chyba nadal ma zresztą w UKS-ie Ruchu jakieś roczniki. Zostałem wypatrzony na turnieju, tak to się zaczęło. Po jakimś czasie, wraz z Miłoszem Trojakiem, przeszliśmy z UKS-u do Ruchu SA. Grałem w Chorzowie 9 lat, aż do 2013 roku. Doszedłem do trzecioligowych rezerw, w których dzieliło się szatnię z takimi zawodnikami jak Urbańczyk, Lipski, Dziwniel czy Helik, czasem „schodził” do nas też „Konczi”, czyli Martin Konczkowski – dodaje rudowłosy skrzydłowy.

Do ekstraklasowej kadry „Niebieskich” przebić się nie zdołał. – Głowa wtedy nie była jeszcze tak przygotowana jak teraz. Dojrzałem, dorosłem do piłki – podkreśla Bartosz Włodarczyk, który w chwili rozstania z Cichą zaczął swoją podróż po trzeciej lidze. Zjadł na niej niemalże zęby. Występował na tym szczeblu w Grunwaldzie Halemba, Odrze Opole, Skrze Częstochowa, Ruchu Zdzieszowice i Pniówku Pawłowice, a od początku poprzedniego sezonu broni barw MKS-u Kluczbork.

Ważnym momentem był pobyt w Opolu, gdzie z Halemby wyciągnął go trener Zbigniew Smółka. To było zderzenie z dużymi oczekiwaniami, profesjonalizmem. – Grałem tam mało, ale mieliśmy bardzo dobrą ekipę. Dlatego nie mogłem narzekać, że nie otrzymywałem wielu szans – przyznaje 26-latek. Otrzymał za to szansę… na zdrowie.

– Miałem minus pięć w jednym oku i minus sześć w drugim. W graniu to nie przeszkadzało, byłem już przyzwyczajony, ale choćby z czytaniem miałem duży problem. Gdy szedłem ulicą i ktoś mi machał z pięciu metrów, to nie byłem w stanie stwierdzić, kto to jest. W Opolu trener Smółka wpadł na pomysł, by coś z tym zrobić. Odra wyłożyła pieniądze, na przełomie 2015 i 2016 roku przeszedłem operację. Od tamtej pory jest znacznie lepiej. Po prostu normalnie widzę – opowiada Bartosz Włodarczyk.

Łącznie na szczeblu trzeciej ligi rozegrał ponad 130 meczów, strzelił 15 goli.
– Setka „pękła” już dawno, jeszcze w czasach gry w Zdzieszowicach. Chciałbym, by wkrótce była to już inna liga, ale co się zdarzy, to nie wiadomo. Nie mogę też cały czas rozmyślać o tym, czy kiedyś pojawi się jakaś propozycja. Jeśli na tym się skupię, to nic nie wyjdzie… Muszę brać na celownik tylko najbliższy mecz, by jak najlepiej się przygotować i jak najlepiej zagrać – zaznacza nasz rozmówca.

Może klubem, z którym pójdzie w górę, będzie… Ruch? – Czy chciałbym wrócić? Melodia przyszłości… Ten temat był już ruszony zeszłej zimy, miałem sygnały z Chorzowa, ale jakoś nie doszedł do finalizacji, a ja sam też chciałem zostać w Kluczborku, bo tu mi dobrze – mówi Włodarczyk, który pochodzi z Rudy Śląskiej, podobnie jak trener Ruchu Łukasz Bereta. – Kojarzymy się. Trener grał z moim bratem w Grunwaldzie. Jest z rocznika 91, a mój brat – 90. Pamiętam nawet taką sytuację, gdy tata Łukasza podwoził nas do domu – wspomina pomocnik MKS-u.

I wraca do swojej zawodowej sytuacji: – Prawda jest taka, że to dla mnie ostatni dzwonek. Nie mam już 15 lat. Powoli nadchodzi czas decyzji. Albo gram w piłkę na poważnie, albo do roboty – i dopiero potem na trening. Na razie żyję tylko piłką – podkreśla nasz rozmówca.

Miał jednak w życiu moment, kiedy pracował – przed trzema laty. – Złamałem w ciągu półrocza dwukrotnie piątą kość śródstopia. Przeszedłem operację, którą zafundował mi Ruch Zdzieszowice. Długo się to wszystko goiło i doszło do tego, że nasze drogi z klubem chwilowo się rozeszły. Nie mieszkałem już wtedy z rodzicami i trzeba było podjąć pewne kroki, pójść na kilka miesięcy do pracy. Znalazłem zatrudnienie na infolinii w Tauronie. Ktoś dzwonił na przykład ze stanem licznika, spisywałem to… Niezbyt wyczerpujące zajęcie, a pieniądze jakieś były – opowiada pomocnik MKS-u Kluczbork.

Minęły od tamtych dni trzy lata – a Włodarczyk ma najlepszy okres w dotychczasowej przygodzie z piłką. Dwa gole z LKS-em Goczałkowice. Dwa gole z rezerwami Górnika Zabrze. W środę w Świdnicy – gol i strzał w słupek. Sporo tego.

– Moja forma sparingowa była bardzo zła, dlatego w lidze musiałem odpalić! Wiele razy rozmawiałem z trenerem Furlepą i powtarzałem, że nie mam jeszcze pewności, że 3-miesięczna przerwa od treningów, jaką wszyscy mieliśmy, zrobiła swoje. Brakowało piłki. Wszystko ruszyło w Goczałkowicach. Gdy przyjechaliśmy tam na pierwszy mecz sezonu i zobaczyłem murawę, to wiedziałem, że będzie dobrze. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek zagram na takiej – nie ukrywa Bartosz Włodarczyk.

Nawet jeśli w kolejnych spotkaniach boiska nie były już w tak idealnym stanie, to nie przeszkodziło to jemu w zdobywaniu bramek, a Kluczborkowi – w inkasowaniu kompletu punktów.

– Zaczęło nam „żreć” od momentu, gdy objął nas trener Furlepa. W tamtym sezonie pod jego wodzą wygraliśmy 8 z 10 meczów. Drużyna latem aż tak bardzo się nie zmieniła, doszło kilka owych twarzy i nadal dobrze wyglądamy. Mamy bardzo fajną atmosferę, a to też bardzo ważne. Zdajemy sobie sprawę, że to Ruch jasno określił się przed tym sezonie, mówiąc o awansie. Ale czy przyjeżdża do nas na wygranej pozycji? Nie wiem, pogadamy po meczu. My podchodzimy do tego rywala jak do każdego innego. Mierzymy w trzy punkty – podkreśla rudowłosy skrzydłowy.

Ma jeszcze jedną silną motywację do dobrej gry. Jaką? Niech posłuży do tego historia z Goczałkowic. Bartosz Włodarczyk opowiada z uśmiechem: – Po strzelonym golu miałem tylko wsadzić kciuk do ust i piłkę pod koszulkę, ale koledzy chyba stwierdzili, że trzeba już zrobić kołyskę. Synek ma przyjść na świat w styczniu, a wtedy przecież się nie gra…


MÓWIĄ LICZBY

136 MECZÓW na poziomie III ligi rozegrał Bartosz Włodarczyk w barwach Grunwaldu, Odry, Skry, „Zdzichów”, Pniówka i Kluczborka. Zdobył 15 bramek.

9 LAT spędził Włodarczyk w Chorzowie, przebywając drogę od UKS-u aż po III-ligowe rezerwy Ruchu.

5 GOLI strzelił w tym sezonie 26-letni skrzydłowy, aplikując dublet Goczałkowicom i rezerwom Górnika oraz dorzucając trafienie w Świdnicy. Tak skuteczny w III grupie III ligi jest tylko Mariusz Idzik z Ruchu.


Fot. Jacek Nałęcz/mkskluczbork.pl