Pracowite urlopy

Pięć jednostek treningowych każdego tygodnia wypełniło piłkarzom GKS-u Tychy świąteczno-noworoczną przerwę we wspólnych treningach.


Piłkarze GKS-u Tychy w środę wrócą do pracy w drużynie, ale to wcale nie znaczy, że przez ostatnie tygodnie odpoczywali. Wręcz przeciwnie Święta Bożego Narodzenia i witanie Nowego Roku musieli wpleść w rytm treningowych zajęć indywidualnych, ściśle monitorowanych przez sztab szkoleniowy.

– Moim zadaniem było zbieranie wyników ćwiczeń biegowych – mówi asystent trenera Łukasz Biliński. – Każdy zawodnik w swojej indywidualnej rozpisce na pięć dni treningowych w każdym tygodniu tej zimowej przerwy od wspólnych zajęć miał bowiem dwa dni, w których musiał pokonać wyznaczony odcinek. Dystans był w zasadzie taki sam dla każdego, ale głównie chodziło o intensywność. Jeden z tych dwóch dni był „tlenowy”, a drugi „interwałowy”. Po każdym z nich zawodnicy wysyłali na WhatsAppa odczyt ze swoich zegarków, a do mnie należało pozbieranie tych wyników i ich analiza. Na podstawie zapisów GPS widziałem przy okazji nie tylko kto ile, ale także gdzie przebiegł i raczej wszyscy ten czas spędzali w swoich rodzinnych miejscowościach.

W Huelvie i Czarnogórze

– Antonio Dominguez na przykład korzystał z atlantyckiego klimatu Huelvy, a Nemanja Nedić był u siebie w Czarnogórze. Najważniejsze jednak jest to, że wszyscy profesjonalnie podeszli do swoich obowiązków i wykonali zadanie na sto procent. Także ci, którzy mieli ostatnio problemy zdrowotne. Mateusz Radecki i Miłosz Pawlusiński także więc będą mogli już razem z pozostałymi zawodnikami od środy rozpocząć przygotowania z wysokiego pułapu. O to nam bowiem chodziło, żeby podtrzymać stopień przygotowania, wypracowanego w rundzie jesiennej i z analizy wyników ćwiczeń biegowych widać, że nasi piłkarze nie spadli z tego pułapu – kończy Łukasz Biliński.

Piłkarska potyczka

Nie samym bieganiem żyli jednak zawodnicy GKS-u Tychy w tym „urlopowym” – koniecznie w cudzysłowie – okresie. W treningowej rozpisce każdy miał także zapisane dwa dni na siłowni, więc spora część tyszan meldowała się w klubie i korzystała z urządzeń na stadionie. Ten piąty dzień treningowy zawierał natomiast hasło „dowolna aktywność ruchowa” i w jej zakres wchodziły: gra w tenisa, siatkonoga, a także gra w piłkę. Nie zabrakło więc tyszan, od asystenta trenera Łukasza Bilińskiego zaczynając, w mistrzostwach Śląska w siatkonogę. Natomiast w piłkarskiej potyczce pod czujnym okiem Sebastiana Idczaka, odpowiedzialnego za wchodzenie młodzieży do pierwszego zespołu GKS-u Tychy uczestniczyli między innymi Krzysztof Machowski i Miłosz Pawlusiński.

Pięcioma golami

– Z Miłoszem, który wraca do gry po długim leczeniu i rehabilitacji, pracowałem indywidualnie w każdy wtorek – wyjaśnia Sebastian Idczak. – Podczas tych zajęć rzuciliśmy sobie wyzwanie, żeby na koniec starego roku zmontować drużyny. On postawił na młodzież, czyli swoich kolegów, a ja na mieszankę młodości z rutyną, bo wezwałem pod broń Łukasza Kopczyka i Dawida Kasprzyka.

Dominowali jednak nasi juniorzy z kadry U19, ale także byli chłopcy z roczników 2006 i 2007. Zagraliśmy 9 na 9 na naszym bocznym boisku ze sztuczną trawą i moja drużyna wygrała bodaj pięcioma golami. Kasprzyk, który jesienią w 16 meczach strzelił 11 goli w III-ligowym Sokole Ostróda najbardziej dał się we znaki drużynie „Plastika”, ale najważniejsze było to, że po 70 minutach rywalizacji wszyscy zeszli z boiska zdrowi i uśmiechnięci.

Z takim samym nastawieniem tyszanie wracają z urlopów i nie mogą się już doczekać wspólnych treningów.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus