Premier League. 99,5 procenta zdrowych

Druga seria testów na obecność koronawirusa wykazała wzrost zakażeń w ekipach angielskiej ekstraklasy – z sześciu do ośmiu.

W zeszłym tygodniu przeprowadzono pierwszą serię badań na obecność koronawirusa wśród drużyn Premier League. Każdy klub miał prawo oddelegować do przebadania do 40 osób, ale nie wszystkie skorzystały z pełnego limitu. Ostatecznie przebadano 748 osób. Odnotowano wówczas sześć przypadków zakażenia, a połowa z nich dotyczyła Watfordu. Okazało się, że wśród chorych znajduje się jeden zawodnik – Adrian Mariappa, a także dwóch pracowników klubu.

Pozostałych personaliów nie ujawniono, ale w specjalnie wydanym komunikacie zapewniono, że wszyscy zakażeni zostali odizolowani i skierowani na siedmiodniową kwarantannę. Dodano ponadto, że wszyscy przechodzą chorobę bezobjawowo. Paul Catterson, klubowy lekarz Newcastle United, przyznał, że poczuł ogromną ulgę, kiedy dowiedział się, że u nikogo z jego otoczenia nie wykryto koronawirusa. Niemniej jednak przestrzegał przez samozadowoleniem i podkreślił, że testy należy wykonywać regularnie.

Anglicy do tematu podeszli kompleksowo. W piątek i w sobotę wykonano drugą serię badań. Tym razem limit przebadanych osób na jeden klub został zwiększony do 50. Łącznie wykonano 996 testów, spośród których dwa dały wynik pozytywny. Sumując zatem na 1744 wykonane testy u 8 osób stwierdzono obecność koronawirusa. Z całą pewnością pocieszające jest to, że ponad 99,5 procenta testów dało wynik negatywny. Niemniej jednak kolejne dwa zakażenia są, a jedno z nich pojawiło się u zawodnika Bournemouth. Nie podano jego personaliów, ale podobnie jak we wcześniejszych przypadkach zapewniono, że piłkarz został odizolowany i czuje się dobrze.

Zobacz jeszcze:

Przypomnijmy, że Bournemouth znajduje się na 18. miejscu w tabeli, czyli w strefie spadkowej. Na swoim koncie zespół, którego zawodnikiem jest Artur Boruc, zgromadził 27 punktów, tyle samo, ile znajdujący się na pozycji bezpiecznej Watford.

Jak wygląda proces odizolowania osób zakażonych? Logiczne jest, że przez najbliższy tydzień osoby te nie mogą uczestniczyć w treningach. Ponadto kluby zostały zobowiązane do ustalenia, z którymi osobami zakażeni mieli kontakt na przestrzeni ostatnich kilkunastu dni. Procedura wykonywania testów będzie powtarzana cyklicznie. Władze ligi zdecydowały, że osoby wskazane przez klub mają być sprawdzane dwa razy w tygodniu. Kolejna, trzecia seria badań zostanie przeprowadzona dziś i jutro. I wszystko wskazuje na to, że może okazać się kluczową. Wkrótce bowiem ma odbyć się głosowanie klubów, które dotyczyć będzie wznowienia rozgrywek. 12, 19 lub 26 czerwca. Oczywiście decyzja ta zostanie podjęta, jeżeli brytyjski sąd wyda taką zgodę. Dlatego najbliższa seria testów odegra znaczną rolę. Jeżeli nie zostaną stwierdzone kolejne zakażenia, to z optymizmem będzie można spojrzeć w przyszłość.

Informowaliśmy już jednak, że nie wszystkie kluby ochoczo przyjmują taką perspektywę. Niektóre z nich wyrażały swoje wątpliwości jeszcze przed wykonywaniem masowych testów. W Brighton&Hove, który na własną rękę przebadał piłkarzy, wykryto trzech zakażonych zawodników. A informacje o nosicielach koronawirusa w ekipie Watfordu jeszcze wzmogły wątpliwości, które wyrażał m.in. kapitan zespołu, Troy Deeney.


Zobacz jeszcze: To już bunt


W efekcie drużyna ta, jako jedyna, odmówiła powrotu do treningów, co spotkało się ze sporą krytyką. Zareagował na nią, za pośrednictwem mediów społecznościowych, jeden z piłkarzy.

– Wyjaśnię wam naszą taktykę., Raz w tygodniu wykonujemy jednej osobie… zastrzyk z COVID-19. Typujemy piłkarza albo pracownika klubu. Coś mu wstrzykujemy, aby w ten sposób uniknąć spadku – napisał ironicznie Christian Kabasele, środkowy obrońca „Szerszeni”.

To odpowiedź na zarzut wysuwany pod adresem klubu. Zdaniem sporej części społeczności piłkarskiej w Anglii zespół Watfordu nie chce kontynuować rozgrywek, bo obawia się spadku. Zajmujący pierwsze bezpieczne miejsce w klasyfikacji zespół, i to, co wokół niego się dzieje, jest ostatnio najczęstszym tematem dyskusji wśród kibiców i ekspertów na Wyspach Brytyjskich. Stanowisko zarówno piłkarzy, jak i kierownictwa tego klubu znajduje jednak, przynajmniej w jakiejś mierze, poparcie.

Już jakiś czas temu wypowiadający się na temat restartu rozgrywek jeden z prawników związku zawodowego piłkarzy (PFA) podkreślił, że nikogo do gry nie powinno się zmuszać. I jeżeli jakiś zespół odmówi wznowienia rywalizacji, to nie powinien być za to karany. Degradacją do niższej klasy rozgrywkowej na przykład.


Zobacz jeszcze: Wielcy zapłacą najwięcej