Premier League. „Lisy” na Fabiańskiego

Dla West Hamu starcie z Leicesterem, to jeden z ważniejszych meczów w sezonie. W kontekście walki o Ligę Mistrzów.


Gdyby ktoś przed sezonem powiedział, że starcie – na obecnym etapie rozgrywek – czwartej z trzecią drużyną w tabeli będzie meczem pomiędzy West Hamem, a Leicesterem, to można było takiego kibica… wysłać na obserwację.

O ile „Lisy”, z Brendanem Rodgersem na trenerskiej ławce, już w poprzednim sezonie były bardzo groźne dla wszystkich, skończyły rywalizację na wysokim, piątym miejscu w tabeli i wywalczyły miejsce w rozgrywkach europejskich, o tyle „Młoty” niemal do końca walczyły o utrzymanie w angielskiej ekstraklasie.

Ten sezon dla zespołu Łukasza Fabiańskiego jest jednak wyjątkowo dobry i zespół Davida Moyesa ma realną szansę na to, by zapewnić sobie występy w następnej edycji Ligi Mistrzow. Nigdy wcześniej taka sztuka drużynie ze wschodniego Londynu się nie udała.

W kontekście rywalizacji o tę olbrzymią gratyfikację niezwykle ważny dla „The Hammers” będzie właśnie jutrzejsze starcie. Czwarty w tabeli West Ham ma cztery punkty straty do trzeciego Leicesteru. Nie trzeba mówić, co oznaczałoby zwycięstwo w tym rywalem na własnym stadionie. – „Lisy” są szalenie wymagającym przeciwnikiem – nie pozostawia wątpliwości szkocki szkoleniowiec West Hamu, który jednak przypomniał, że już raz jego drużynie udało się tego rywala pokonać.

W październiku ub. roku West Ham sprawił jedną z kilku sensacji w tym sezonie, wygrywając na wyjeździe z Leicesterem aż 3:0. Bardzo dobrze w tamtym spotkaniu spisał się Łukasz Fabiański. – Pamiętam to spotkanie. To był szalenie ciężki mecz, ale podeszliśmy do niego z odpowiednim nastawieniem i zdołaliśmy wygrać – podkreślił na wczorajszej konferencji prasowej David Moyes.

Atutem West Hamu przed jutrzejszym meczem jest własne boisko. W tym roku na London Stadium zespół przegrał tylko raz, z Liverpoolem. Ponadto odniósł 5 zwycięstw i odnotował remis z Arsenalem. – Dobrze czujemy się u siebie, ale nasz stadion stanie się fortecą dopiero wtedy, kiedy odzyskamy kibiców. Nasi fani zobaczą wtedy naszą walkę o każdy metr i zaangażowanie. Rywalom będzie jeszcze trudniej uzyskać dobry wynik – podkreślił opiekun „Młotów”.

Niedzielny mecz będzie szczególny dla jednego z graczy West Hamu. Mark Noble, w poprzednim spotkaniu, zaliczył 400 występ w Premier League, a więc jutro może rozpocząć piątą setkę gier w angielskiej ekstraklasie. To wychowanek klubu ze wschodniego Londynu, który przeżywał z nim upadki i wzloty. W Premier League debiutował w 2005 roku. Teraz ma 34 lata, ale nikt nie myśli o tym, że obecny sezon może być jego ostatnim.

– Mark osiągnął wspaniałą liczbę meczów. Ten facet ma niezwykłą karierę i nadal jest nam bardzo potrzebny. Mimo iż nie zawsze gra w pierwszym składzie. W szatni jest nam jednak niezbędny – mówi David Moyes o niezwykle zasłużonym dla klubu piłkarzu, który jest ulubieńcem kibiców. W takim meczu, jak starcie z Leicestere, rola takiego gracza może okazać się kluczowa. Choć wcale nie musi go być na boisku.




Na zdjęciu: Mark Noble, choć nie zawsze w tym sezonie występuje, jest niezwykle ważnym człowiekiem w szatni West Hamu.

Fot. Pressfocus