Premier League. Moder już zimą?

Tydzień temu Łukasz Fabiański zatrzymał Manchester City. Dziś łatwo nie będzie, bo na drodze West Hamu staje Liverpool.


Brighton&Hove Albion, czyli klub, który niedawno kupił dwóch polskich piłkarzy – Jakuba Modera i Michała Karbownika – zajmuje obecnie szesnaste, przedostatnie bezpieczne miejsce w klasyfikacji Premier League. „Mewy” zgromadziły pięć punktów i nie wygrały żadnego z czterech ostatnich spotkań.

Dziś ekipę z południowej Anglii czeka kolejne niełatwe zadanie, bo piłkarze Grahama Pottera zmierzą się na wyjeździe z Tottenhamem. Tymczasem w klubie, do którego trafić mają obaj młodzi polscy zawodnicy coraz głośniej zastanawiają się nad tym, czy jednego z nich nie sprowadzić wcześniej.

Przypomnijmy, że zarówno Moder, jak i Karbownik zostali – po dokonaniu transferów – wypożyczeni do klubów sprzedających, czyli Lecha Poznań i Legii Warszawa. Z opcją sprowadzenia ich do Anglii zimą. I w przypadku Modera taka ewentualność staje się coraz bardziej prawdopodobna.

Bilans lepszy

Dzisiejszy rywal Brighton&Hove, czyli Tottenham, to najbardziej wyeksploatowana drużyna w Anglii. Przypomnijmy, że do Ligi Europy piłkarze Jose Mourinho przebijali się od drugiej rundy kwalifikacji. A w czwartek, w tych rozgrywkach właśnie, niespodziewanie przegrali z Royalem Antwerp 0:1. Portugalskiego szkoleniowca nie wzrusza jednak częstotliwość spotkań.

„The Special One” wnerwił się na swoich piłkarzy. W późny czwartkowy wieczór z autokaru, który odwoził zespół na lotnisko po meczu w Antwerpii, Mourinho wrzucił zdjęcie do mediów społecznościowych ze skwaszoną miną. Znamienny był jednak podpis fotografii. Opiekun poinformował piłkarzy o piątkowym treningu, który zaplanował na… godz. 11.00.

Na Jakuba Modera w Premier League musimy jeszcze poczekać, ale nie oznacza to, że będziemy się w ten weekend nudzić. Bo już dziś kolejne wielkie wyzwanie przed Łukaszem Fabiańskim. Przypomnijmy, że tydzień temu polski golkiper kapitalnie spisał się w starciu z Manchesterem City i w znacznej mierze dzięki niemu West Ham zdobył punkt w starciu z faworyzowanym przeciwnikiem.

Przed tym meczem „Fabian” miał koszmarny bilnas gier przeciwko „Obywatelom” i trochę go poprawił. A jak to wygląda, jeżeli chodzi o mecze z Liverpoolem? Nieco lepiej. 15 meczów, 5 zwycięstw, 2 remisy, 8 porażek. 30 goli wpuszczonych i tylko jedno czyste konto.

Kiedyś byłby hit…

Przeciwko „The Reds” Polak debiutował w 2009 roku, w barwach Arsenalu, i było… 4:4, a po dwa gole strzelili mu Farnando Torres i Yossi Benayoun. Mecz ten rozegrano na Anfield Stadium i obiekt ten nie należy do ulubionych polskiego bramkarza. Bronił na nim, łącznie, siedem razy i – z reguły – wpuszczał bardzo dużo goli. Łącznie 23. Trzy razy Liverpool strzelał naszemu bramkarzowi po 4, a raz 5 bramek. Ale był taki mecz, w styczniu 2017 roku, kiedy Fabiański grał dla Swansea, że jego drużyna w Liverpoolu wygrała 3:2. A nasz golkiper spisywał się w tym spotkaniu bardzo dobrze.


Czytaj jeszcze: Moder zajdzie wysoko

Elegancki występ przeciwko innej drużynie z Liverpoolu zaliczył ostatnio Jan Bednarek, którego Southampton pokonał lidera rozgrywek, czyli Everton. Teraz „Święci” mierzą się z kolejną rewelacją sezonu, czyli Aston Villą. Nadeszły w Premier League takie czasy, że więcej mówi się o takich spotkaniach, jak o starciach, które – z nazwy – winny być traktowane w kategoriach hitu kolejki. A przecież dziś, na Old Trafford, Manchester United podejmuje Arsenal.

Z reguły takie starcie odbywa się pomiędzy zespołami, które zajmują czołowe miejsca w tabeli. Tymczasem gospodarze zajmują… piętnastą, a goście jedenastą lokatę w ligowej klasyfikacji.


Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus