Premier League. Mogą skończyć w… Australii

Perth, dwumilionowe miasto, jest skłonne przyjąć kluby Premier League, które na Antypodach mogłyby dograć sezon.

Kilkugodzinne dyskusje nad wznowieniem rozgrywek, w których w ubiegły piątek wzięli udział przedstawiciele Premier League oraz wszystkich 20 klubów nie zaowocowały konkretnymi decyzjami. Przypomnijmy, że najważniejszą z nich miało być ustalenie daty restartu rywalizacji do czego jednak ostatecznie nie doszło. Niemniej jednak nadal wielce prawdopodobne jest, że liga ruszy w poniedziałek, 8 czerwca.

Najważniejsze jest jednak to, że zostało osiągnięte wstępne porozumienie w kwestii stadionów. Większość klubów jest bowiem za tym, aby mecze rozgrywać na neutralnych obiektach. W tym celu ma zostać przygotowanych 8-10 stadionów. Których? Tego dokładnie nie wiadomo.

Już jakiś czas temu mówiono o tym, że jedną z opcji jest stadion Wembley. W grę wchodzą ponadto obiekty treningowe, bo przecież nie ma najmniejszych szans, aby w meczach mogli wziąć udział kibice. Mało tego. Według nieoficjalnych doniesień sympatycy futbolu w Anglii na stadiony wrócą najwcześniej na początku przyszłego roku. Istnieje ponadto najczarniejszy scenariusz, który zakłada, że spotkania z udziałem fanów to melodia przyszłości dopiero na końcówkę 2021 roku!


Zobacz jeszcze: „Sroki” przechodzą do ofensywy


Tymczasem wczoraj angielskie media, niczym tajfun, obiegła sensacyjna wiadomość. Otóż istnieje możliwość, że rozgrywki zostaną dokończone w… Australii! Konkretnie w Perth, a taki pomysł przedstawił piłkarski agent, Gary Williams.

– Rozmawiałem o tym z władzami klubów Premier League, którzy dobrze przyjęli ten pomysł – powiedział. – Skontaktowałem się też z rządem i jego przedstawiciele są do tego nastawieni entuzjastycznie. Będziemy o tym rozmawiać. Każdy jest tutaj bezpieczny. Rząd zniósł wiele restrykcji. Siedzimy w dziesięcioosobowych grupach, możemy spacerować, plaże są otwarte. Mamy tylko cztery nowe przypadki w ciągu ostatnich dziesięciu dni – opisał sytuację na miejscu i został zacytowany przez dziennik „The Sun”.

Warto przy tej okazji nadmienić, że pomysł Williamsa spotkał się z aprobatą miejscowych władz. Popiera go m.in. australijski senator z Perth. Warto zaznaczyć, że miasto to, które liczy sobie nieco ponad 2 mln ludzi, uchodzi za jedno z najbardziej odizolowanych od reszty miast na świecie. Znajdują się w nim cztery większe obiekty, na których można rozgrywać mecze piłkarskie, a także kilkanaście boisk treningowych.

Chociaż cały plan zakrawa o szaleństwo, to – oprócz wymienionych – istnieją kolejne przesłanki mówiące „za”. Perth jest bowiem przyzwyczajone do organizowania dużych sportowych imprez. W 1991 i 1998 roku organizowało mistrzostwa świata w pływaniu, a już kilka razy władze miasta zastanawiały się nad wysunięciem kandydatury do organizacji letnich igrzysk olimpijskich.


Zobacz jeszcze: Zaczną grać w… poniedziałek


Jak to wszystko się zakończy i czy australijski pomysł wypali? Nie wiadomo. Przypomnijmy jedynie, że wcześniej właściciele jednego z klubów proponowali dokończenie sezonu w Chinach. Oficjalnie nie podano o jaki klub chodzi.

Nie trzeba być jednak prorokiem, aby się domyślić, kto na taki pomysł wpadł. Opcja chińska forsowana była przez Wolverhampton, klub ten ma chińskich właścicieli. Azjatycki pomysł został jednak bardzo szybko odrzucony. Naczelnym argumentem był ten, który podkreślał, że to właśnie w „Państwie środka” wybuchła pandemia koronawirusa i choć ilość zakażeń w ostatnich tygodniach wyraźnie spadła, to angielskie kluby bałyby się wyjechać do Chin.

Tymczasem jeżeli chodzi o Australię, to sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Otóż w kraju tym, jak do tej pory, zachorowało „jedynie” 7000 osób, a nieco ponad 100 zmarło. W porównaniu z Wielką Brytania, gdzie ilość zgonów niepokojąco zbliża się do 30 tysięcy, to tyle, co nic.


Zobacz jeszcze: Trener-senior ma problem