Premier League. Sprzedać, ale komu?

Raheem Sterling i Kalidou Koulibaly to nowe nabytki Chelsea Londyn w letnim okienku transferowym. Za dynamicznego ofensywnego pomocnika klub ze Stamford Bridge zapłacił ponad 56 mln euro, a senegalski obrońca kosztował 38 mln.


Tyle wpłynęło na konto Napoli. Dodajmy, że „The Blues” wypożyczyli do Interu Mediolan Romelu Lukaku i zarobili na tym 8 mln. Za darmo z klubu odeszli Antonio Ruediger i Andreas Christensen, a więc nowi, amerykańscy właściciele niewiele zarobili. Doskonale jednak wiadomo, że pieniądze mają i na transfery mogą przeznaczyć nawet 200 mln euro, ale kadra Chelsea robi się zbyt szeroka. Wprawdzie nie opublikowano listy transferowej, ale angielskie media są przekonane, że kilku zawodników klub z Londynu chętnie by się pozbył.

Kogo? Przede wszystkim tych, którzy zarabiają sporo, a niewiele do zespołu wnoszą. Szczególnie trzy nazwiska wydają się interesujące. Michy Batshuayi piłkarzem Chelsea jest od sześciu lat, ale zdecydowanie więcej czasu spędził na wypożyczeniach – w Borussii Dortmund, Valencii, Crystal Palace i Besiktasie Stambuł. Za każdym razem wracał na Stamford Bridge z nadziejami i na tym się kończyło. Teraz jest podobnie. Belg ma ważny kontrakt z Chelsea jeszcze przez rok. Umowa na pewno nie zostanie przedłużona, dlatego londyński klub chciałby jeszcze „parę groszy” na nim zarobić. Sęk jednak w tym, że nie ma chętnych.

Kolejnym piłkarzem, którego Chelsea chętnie się pozbędzie, jest Timo Werner. Niemiec, pozyskany w 2020 roku za 53 mln euro, to jeden z największych niewypałów transferowych „The Blues” ostatnich lat. W ciągu dwóch sezonów napastnik, który miał być zbawieniem reprezentacji Niemiec, strzelił dla angielskiego klubu we wszystkich rozgrywkach tylko 23 bramki. Każdy gol kosztował zatem 2,3 mln euro. Nawet klubu ze Stamford Bridge na taką rozrzutność nie stać. Werner ma ważny kontrakt do końca czerwca 2025 roku, a według nieoficjalnych doniesień „The Blues” nie będą żądać za napastnika cudów i mogą zadowolić się 30-35 mln euro. Tylko kto tyle zapłaci za zawodnika pierwszej linii, którego średnia goli w dwóch sezonach wynosi 0,26?

Kepa Arrizabalaga to najpoważniejszy konkurent Timo Wernera do miana największego niewypału transferowego ostatnich lat na Stamford Bridge. Bask w 2018 roku kosztował 80 mln euro i na siłę próbowano z niego zrobić następcę Thibaut Courtoisa. Po dwóch sezonach, z korzyścią dla zespołu, dano sobie spokój, a dziś Arrizabalaga nie jest nawet powoływany do reprezentacji Hiszpanii. Wg transfermarkt.de jest wart raptem 10 mln euro. Jego kontrakt z Chelsea obowiązuje jeszcze przez trzy sezony i na Stamford Bridge główkują, jak go sprzedać. Bo podobnie, jak w przypadku Batshuayia i Wernera, Arrizabalagą nikt się – przynajmniej oficjalnie – nie interesuje.


Fot. PressFocus