Premier League. Zaczną grać w… poniedziałek

Sezon w Premier League ma zostać wznowiony 8 czerwca. Rozgrywki powinny się skończyć do 27 lipca.

Na 1 maja zaplanowano kolejne rozmowy, w formie telekonferencji, pomiędzy przedstawicielami klubów, a władzami Premier League. Tym razem jednak, w przeciwieństwie do poprzednich takich „spotkań”, mają zapaść konkretne decyzje w sprawie wznowienia rozgrywek Premier League.

Przypomnijmy, że przerwano je 13 marca, a następnie – trzykrotnie – przesuwano w czasie ewentualny powrót na boiska. Najpierw do połowy, a następnie do końca kwietnia, aż wreszcie nie określono terminu, co było najbardziej rozsądnym posunięciem.

Sytuacja związana z pandemią koronawirusa na Wyspach Brytyjskich powoli zaczyna się stabilizować. Dlatego też w najbliższy piątek ma zapaść konkretna decyzja o terminie wznowienia rozgrywek. Wiele wskazuje na to, że dzień będzie trochę nietypowy, jak na angielski futbol przystało. 8 czerwca to bowiem… poniedziałek. Nie, że tego dnia Anglicy w piłkę nie grają. Przeciwnie, zdarza się to regularnie, ale na początku tygodnia kolejka ligowa – z reguły – się kończy, a nie zaczyna.


Zobacz jeszcze: Dziwne słowa bohatera


Sytuacja jest jednak wyjątkowa. Według nieoficjalnych, ale całkiem prawdopodobnych informacji, rozgrywki mają potrwać do 27 lipca. To również poniedziałek. Co to wszystko oznacza? Pomiędzy zadanymi datami Premier League będzie miała do dyspozycji siedem weekendów. A przypomnijmy, że do końca rozgrywek pozostało dziewięć pełnych kolejek, a także dwa mecze zaległe. Doliczając do tego trzy terminy potrzebne na ćwierćfinały (od tej fazy rywalizacji nie ma już powtórek, zwycięzca musi być wyłoniony), półfinały i Puchar Anglii, nie jest tak, że rozgrywki będą pędzić na złamanie karku.

Zresztą kto, jak kto, ale akurat na Wyspach Brytyjskich wszyscy przyzwyczajeni są do tego, że gra się co trzy dni. Szczególnie w decydującej fazie sezonu, a taka właśnie przed nami. Najbardziej zapracowanymi w tym okresie zespołami będą – albo mogą być – Manchester City i Sheffield United. Obie drużyny mają do rozegrania po jednym zaległy meczu i są w ćwierćfinałach Pucharu Anglii. Reasumując – jeden, albo nawet oba zespoły, mogą – od 8 czerwca do 1 sierpnia – bo na ten dzień wstępnie planuje się finał FA Cup, rozegrać 13 spotkań. Na przestrzeni 54 dni.

Intensywność będzie zatem podobna do tej, z którą najlepsze, rywalizujące w pucharach angielskie kluby mają do czynienia jesienią każdego sezonu. Pomiędzy 14 września, a 6 listopada zeszłego roku, czyli w 53 dni, rzeczony Manchester City rozegrał 13 meczów właśnie. Większość jednak klubów Premier League będzie grać rzadziej. Te, których nie ma już w FA Cup, ani nie mają zaległego meczu do rozegrania, wyjdą na boiska dziewięciokrotnie. Takich zespołów jest 11. W sumie w angielskiej ekstraklasie pozostały do rozegrania 92 spotkania.


Zobacz jeszcze: Dyskusji ciąg dalszy, a kluby chcą rozgrywek


Na razie trwają ustalenia odnośnie szczegółów rozgrywek. Władze ligi, a także klubu, w porozumieniu z rządem, są zgodne, że w zmaganiach muszą obowiązywać surowe normy sanitarne. Oczywiście na to, aby grać z udziałem kibiców nie ma najmniejszych szans. Kwestią niezwykle istotną do rozstrzygnięcia pozostaje to, gdzie będą odbywać się mecze.

Przypomnijmy, że padały różne propozycje. Łącznie z tą, aby rozegrać wszystkie spotkania na stadionie Wembley. Albo grać na 2-3 stadionach. Na dziś powyższe rozwiązania są bardziej realne aniżeli klasyczny sposób dokończenia rozgrywek, w który zaangażowane byłoby 20 stadionów wszystkich drużyn Premier League. I – rzecz jasna – Wembley, tradycyjnie na półfinały i finał krajowego pucharu.

Inna kwestią, niemniej istotną, która stale przewija się w dyskusjach nt. wznowienia rywalizacji w Anglii, są pieniądze. Otóż jak wyliczono, gdyby rozgrywek nie udało się dokończyć, kluby – z tytułu praw transmisyjnych, musiałby zwrócić ok. 800 mln. Najwięcej, ponad 50 mln, straciłby Liverpool. Anglicy chcą tego uniknąć, zresztą nie tylko oni.

Głos w sprawie Premier League zabrała UEFA, która doradza, że w przypadku, gdyby nie udało się skończyć rozgrywek w opisanej formie, to drużyny do europejskich pucharów, a także spadkowiczów należałoby wyłonić w barażach, w których miałyby zagrać zespoły z miejsc 2-7 i 15-20.


Fot. Sipa/UK Sports Pics/PressFocus


Zobacz jeszcze: Kwestia uczciwości