Prezes Polonii Bytom: Wszyscy musimy zrobić krok w tył

Przed kilkoma dniami zawodnicy Polonii oświadczyli, że wyrażają gotowość do renegocjacji swych kontraktów na ten trudny czas. Jak bardzo zaskoczyła czy wręcz ucieszyła pana taka inicjatywa drużyny?
Sławomir KAMIŃSKI: – Używanie jakichkolwiek słów związanych z radością, cieszeniem się, nie jest na miejscu w sytuacji, w której jesteśmy. Zaskoczyła? Trochę tak, ale ona wpisuje się w relacje między klubem a zawodnikami, polegające na otwartych rozmowach na różne, nawet najtrudniejsze tematy. Co dla mnie jest bardzo ważne, to fakt, że taki ruch rozpoczął dyskusję po każdej stronie, a tych zaangażowanych w piłkę nożną jest bardzo wiele. Zawodnicy, kluby, związki wojewódzkie, PZPN…

Zawodnicy wysłali sygnał – i co teraz? Wyjdzie od pana wiadomość zwrotna: „OK, przystępujemy do rozmów, negocjacji”?
Sławomir KAMIŃSKI: – Sytuacja, z którą się mierzymy, to jedna wielka niewiadoma, co powoduje trudność prognozowania tego, co będzie w najbliższych dniach, tygodniach, miesiącach. Należy zacząć od tego, że nie jest to czyjąś winą. To niezależne od którejkolwiek ze stron zaangażowanej w sport, dlatego każda musi sobie jakoś poradzić. Doceniamy, co zrobili zawodnicy, ale jakakolwiek odpowiedź udzielona już teraz mogłaby być zbyt pochopna. Mamy też jednak świadomość, że trzeba działać w miarę szybko.

Do klubu należy zaproponowanie jakiegoś rozwiązania. Wiemy na pewno, że nie będzie tu wygranych. Pewne rozwiązania zabolą każdego. To jednak czas, byśmy wszyscy zrobili krok w tył, jeśli mamy mówić o przyszłości i ratowaniu czegoś większego – w tym przypadku 100-letniej Polonii. To moment, by nie obstawać przy swoim punkcie widzenia za wszelką cenę, nie usztywniać się. W historii świata nie było mądrzejszych rozwiązań od rozmów, kompromisów, dochodzenia swych racji na drodze dialogu.

Tak czy inaczej, już teraz możecie być dumni z grupy ludzi, jaką zebraliście w szatni, bo pokazali, że z Polonią wiąże ich w wielu przypadkach coś więcej niż kontrakt.
Sławomir KAMIŃSKI: – Oczywiście. Atmosfera w szatni Polonii była w czasach dobrych, była w czasach złych i mam nadzieję, że się utrzyma. Patrząc globalnie, skutki obecnej sytuacji odczuje cała gospodarka, ekonomia siądzie w każdej dziedzinie, dotknie to osoby fizyczne, organizacje, firmy, kluby.

Niedawno Sławomir Kamiński (z lewej) odbierał gratulacje od prezesa Śląskiego ZPN Henryka Kuli, z okazji 100-lecia Polonii. Dziś uważa, że w obecnej sytuacji rola związków będzie ważna. Fot. Dorota Dusik

Byłbym niepoważny, gdybym teraz cokolwiek deklarował. Problem polega na tym, że trzeba działać już. Trzeba szukać kompromisu, działać nie tyle spontanicznie, co na bieżąco, reagując na otoczenie, nie wiedząc jednak, jaki to efekt przyniesie w przyszłości. Musimy podejmować decyzje nie będąc pewnymi, czy w przyszłości okażą się one dobre.

Fakt, że Polonia działa jako miejska spółka, to dziś jej atut?
Sławomir KAMIŃSKI: – Nie ma prostej odpowiedzi. Nie wiemy, jak zachowają się prywatni sponsorzy klubów piłkarskich, choć intuicja podpowiada, że może być różnie. To, że jesteśmy miejską spółką, na pewno nie stanowi parasola ochronnego.

Opieramy się na budżecie miasta, a ono ma teraz bardzo wiele trudnych zadań. Zmieniła się lista priorytetów chyba każdego samorządu. Zdajemy sobie sprawę z tego zagrożenia; z tego, że są rzeczy ważniejsze od piłki nożnej. Podchodzimy do tego z pełnym zrozumieniem. Wiemy też, że sport jest dla wielu z nas istotny, ale to nie czas, by udowadniać sobie, co jest najważniejsze.

Priorytetem jest teraz zdrowie, o które wszyscy się obawiamy. Myślę, że podobnie postrzegają to władze Bytomia, które niesłychanie wspierają klub w trudnym okresie jego transformacji. Nie spodziewam się na razie żadnych jednoznacznych deklaracji.

W jakiej sytuacji była Polonia przed pandemią?
Sławomir KAMIŃSKI: – Stabilnej. Od samego początku przyświecało nam utrzymanie się w III lidze i w tym kierunku szliśmy. Najbardziej bolałaby nas upadek spółki, mimo ilości pracy i tego, co udało się zrobić, by uspokoić przez ostatni rok sytuację, zarówno pod względem finansowym, jak i sportowym. Niestety, sposób niezależny od nas, wszystko stanęło teraz na głowie.

Czy już teraz odczuwacie skutki pandemii?
Sławomir KAMIŃSKI: – Pewne skutki należy uprzedzać. Mamy świadomość, że one w średnim i długim okresie będą bolesne dla każdego klubu, nie tylko Polonii. W tym momencie swoje zobowiązania regulujemy na bieżąco, ale proszę pamiętać, że Polonia to nie tylko bieżąca działalność, a również potężne zobowiązania z lat ubiegłych, które były równolegle spłacane na mocy układów ratalnych czy ugód. Nasuwa się pytanie, w jakim kształcie toczyć się będzie nasza bieżąca działalność. Nie możemy mówić, że nic dookoła nas się nie dzieje; że tylko trzeba coś przeczekać, by funkcjonować tak, jak do tej pory. Pracujemy, by do końca tego tygodnia zaproponować rozwiązania, które będą kompromisowe, ale dla wszystkich trudne.

Co z Akademią Piłkarską BS Polonii?
Sławomir KAMIŃSKI: – Przyjęliśmy pewien model działania. Wstrzymujemy pobieranie składek za okres, w którym nie odbywają się zajęcia. Za marzec chcemy składki naliczyć – one i tak są płatne z góry – a połowę miesiąca zamierzamy rozliczyć na poczet przyszłych okresów.

Jest pan zdziwiony, że to właśnie od drużyny Polonii wyszedł w Polsce pierwszy sygnał o gotowości do renegocjacji umów?
Sławomir KAMIŃSKI: – Na pewno docenienia wymaga, że tak dojrzałą postawą wykazali się akurat zawodnicy Polonii. Myślę, że aby – użyję mocnego słowa – uratować w polskim futbolu bardzo wiele, zaangażować muszą się absolutnie wszystkie strony. Nie tylko zawodnicy, ale też kluby, związki. Każdy ponosi w miarę stałe koszty utrzymania. Trzeba pilnie prowadzić dyskusje, wdrażać regulacje prawne, by umożliwić temu wielkiemu organizmowi przetrwanie.

To nie problem tylko kontraktów piłkarzy. Zwłaszcza w I, II czy III lidze rozstrzał między zarobkami najlepszego napastnika a dyrektora, prezesa, pracownika klubu, nie jest wielki. Wszyscy jedziecie na tym samym wózku.
Sławomir KAMIŃSKI: – W porównaniu do klubów ekstraklasy, zarobki oczywiście są proporcjonalnie mniejsze. Tym bardziej docenienia wymaga fakt, że wypłynęła taka wola ze strony zawodników. Każdy z nas jest zainteresowany, by trwać dalej. I dlatego jeśli każdy z nas nie zrobi kroku w tył, to nie będzie mowy o kompromisie, a jedna strona będzie mogła pociągnąć drugą w przepaść.

Nikt z nas nie wie, jak będzie wyglądał futbol za trzy miesiące. A to nie tylko ekstraklasa, szczebel centralny, ale też niższe ligi, klasy okręgowe, akademie, tysiące dzieci. W naszym przypadku – to nabory do Szkół Mistrzostwa Sportowego, z którymi współpracujemy. Piłka to dziedzina wielopłaszczyznowa.

Najwięcej uwagi poświęcamy gwiazdom, ekstraklasie, ale nie zapominajmy o setkach tysięcy osób uprawiającą ją na amatorskim, półprofesjonalnym czy profesjonalnym poziomie. Każda odczuje skutki tego, co się na świecie dzieje.

Oczekuje pan rozwiązań systemowych od PZPN, czy nawet Śląskiego ZPN, jako organu prowadzącego rozgrywki, których jesteście uczestnikiem?
Sławomir KAMIŃSKI: – Kontrakty piłkarskie są wolą dwóch stron – zawodnika i klubu – ale zawierają szereg uregulowań wynikających bezpośrednio z prawa FIFA, UEFA czy aktów prawnych na szczeblach PZPN, okręgowych ZPN-ów. Dlatego rola związku jest ważna, ale musi być zgodna z prawem federacyjnym.

Ma pan w ogóle ochotę na refleksję, jak dograć ten III-ligowy sezon?
Sławomir KAMIŃSKI: – Nie, bo na pierwszy plan schodzi bezpieczeństwo, zdrowie. Rywalizacja w tyle głowy zawsze jest, ale teraz mamy wiele ważniejszych rzeczy do zrobienia. Musimy przygotować się, by się obronić, przetrwać – zarówno każdy z nas indywidualnie, jak i wspólnie jako organizacje, kluby.

Wznowienie rozgrywek nie zależy od nas. Możemy sobie dyskutować, ale zakończenie tego sezonu jest uzależnione od rozwoju epidemii. Nie walka o punkty jest teraz na pierwszym planie.