Prezes Ruchu Chorzów: Po pierwsze chłodna głowa

Rozmowa z Sewerynem Siemianowskim, prezesem Ruchu Chorzów.


4 mecze, 12 punktów, 14 goli. Czy można było spodziewać się aż tak dobrego wejścia Ruchu w III-ligowy sezon?
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– Cieszę się, że w końcu udało się wystartować, bardzo dobrze zacząć ten sezon, skoro poprzedni finalnie okazał się nieudany. Widzimy, że niektóre zespoły mają pod górę. Albo nie mogą ruszyć, albo rozegrały dopiero 1-2 spotkania. U nas rytm meczowy jest utrzymany i oby tak jak najdłużej, ale nie zapeszajmy. Zawsze powtarzam, że pycha idzie przed porażką. Trzeba wszystkim chłodzić głowy i do każdego meczu podchodzić z pokorą, a dopiero potem się cieszyć. To dopiero początek – 4/38, albo 2/19… Wierzę, że to będzie dobry dla Ruchu sezon. Oby dopisało trochę szczęścia, oby covid nas nie zatrzymał, bo na boisku powinniśmy dać sobie radę. Mamy młody, ambitny zespół, z młodymi, ambitnymi trenera. Ten flow jest widoczny i daje efekty.

Bardziej cieszy dorobek punktowy czy styl, bo wygrane odnosicie w bardzo przekonujący sposób?
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– Fajnie, że jest styl i wynik, bo nie zawsze idzie to ze sobą w parze. Nasza gra dotąd jest okupiona co najmniej jedną straconą bramką w każdym meczu, ale… Lepiej jedną stracić i więcej strzelić, niż grać na 0:0 albo 1:0 w taki sposób, że nie da się na to patrzeć. Miło, że jest widowiskowo, jest z czego się cieszyć. Konstruując akcje chłopaki mają tyle różnych kombinacji, że to niewyczerpana kopalnia. Coraz lepsza jest między nimi chemia, coraz bardziej się zgrywają, są coraz mocniejsi fizycznie i mam wrażenie, że też mentalnie. Ale spokojnie. Chłodne głowy! W pracy trenera zdarzyło mi się kiedyś wygrać całą ligę bez straty punktu. To bardzo, bardzo trudne. Rozmawiam z trenerem, drużyną, by miała do obecnych wyników trochę dystansu i o to samo proszę też kibiców. Czasem sam wolę nic nie napisać, niż jedno słowo za dużo. Skromnie, pokornie i codziennie do przodu. Oby to finalnie dało nam sukces, byśmy na koniec sezonu mogli się cieszyć.

Odkąd na Cichą wrócił Łukasz Janoszka, więcej niż o jego grze dyskutowano o jego zdrowiu, ale od początku sezonu gra pełne mecze i wiąże w III lidze krawaty.
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– Szacunek dla „Ecika”. Nie dość, że umiejętnościami góruje w tej lidze i udowadnia to w każdym meczu, to gdybyście spojrzeli na liczbę przebiegniętych kilometrów, byłby w czołówce. „Szacun”! Może to druga młodość… Bardzo dobrze wygląda fizycznie. Z tego minusa, jakim było przedwczesne zakończenie poprzedniego sezonu, uzyskaliśmy przynajmniej taki plus, że Łukasz mógł się spokojnie doleczyć. Nikt nie forsował tempa jego powrotu na boisko. To od razu widać na boisku, jest naszą wartością dodaną i to bardzo, bardzo dużą.

W materiałach klubowej telewizji widać też, jak stara się pomagać młodym, choćby debiutującemu 17-letniemu Tomaszowi Neugebauerowi.
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– Łukasz czy Tomek Foszmańczyk wiedzą, że starszych zawodników jest niewielu i oni muszą ciągnąc ten wózek. Młodzi idą za nimi. Czasem trzeba kogoś za rączkę przeprowadzić, ale są takimi mentorami wewnątrz szatni i wywiązują się z tej roli rewelacyjnie. Mogę ich tylko chwalić. Ta mieszanka rutyny z młodością w takich proporcjach, jakie mamy, chyba jest odpowiednia.

Czy Ruch jeszcze szuka wzmocnień?
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– Bez „napinki”. Gdyby serio trafiło się jakieś wzmocnienie, to myślę, że tak, ale… Jeżeli wszyscy będą zdrowi, to nawet bym nie szukał. Nie ma sensu. Czasem można coś przesolić i spieprzyć. Takie jest moje zdanie. Trzeba też wiedzieć co dosypać do tej szatni, a czego nie.

Mówiło się o napastniku…
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– Przewija się ta kwestia, jeśli zostanie pozytywnie rozstrzygnięty to będzie to plus. A jeżeli nie – to trudno, będziemy walczyć w tej ekipie, którą mamy, z wieloma młodymi zawodnikami. Widać po każdym, że chce, że walczy o swoje. Jako trener zawsze powtarzam, że zespół to nie jest tylko 11 graczy, a 18 czy nawet 25 i jeden wywiera presję na drugiego, co wytwarza atmosferę zdrowej rywalizacji. Tylko się cieszyć, że mamy taką ekipę młodych, uzdolnionych chłopaków, którym się chce. Są warunki ku temu, by mogli się w Chorzowie rozwijać.

Wielu zawodników pcha się do Ruchu, odbieracie wiele telefonów czy maili?
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– Oj tak. Gdy sytuacja zaczęła się stabilizować i Ruch stał się bardziej wiarygodny, to automatycznie pojawia się więcej telefonów. Nie na każdy reagujemy, nie każdy rozpatrujemy, nie za każdym razem nasz odzew musimy być pozytywny. Asertywność być musi. Mamy bardzo dobry kontakt z trenerem. Można powiedzieć, że spełniam też rolę dyrektora sportowego, a ten dobry kontakt pozwala nam bardzo szybko rozwiązywać wiele spraw. Jeden drugiemu stara się dobrze radzić, na bieżąco omawiamy i tłumaczymy ewentualne trudne sytuacje, jakie nas spotykają. Fajnie ta współpraca wygląda.


Na zdjęciu: Dwucyfrówka przy Cichej!


Nie jest tajemnicą, że zawodnicy Ruchu budzą na rynku coraz większe zainteresowanie. Patrzycie w kalendarz, wypatrujecie końca okienka transferowego?
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– Wierzę, że do końca tego miesiąca jakoś się doczołgamy i to jakoś wykrystalizuje sytuację, a nasza kadra in minus już się nie zmieni. To byłoby bardzo dużym plusem, czas działa na naszą korzyść, chłopcy codziennie stają się coraz lepsi, trenują na wysokich obrotach.

Temat odejścia Mariusza Idzika jest zakazany, by nie zapeszać?
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– „Mario” dobrze się w Ruchu czuje. Mam nadzieję, że będzie z nami nadal i w połowie rundy albo na jej koniec będzie nawet szansa przedłużenia kontraktu. Jeśli tego lata zostanie, na pewno siądziemy do rozmów o nowej umowie. A gdyby ktoś z wyższej ligi się skusił, to trudno, ale nie chciałbym tego… „Mario” chyba ma tu trochę do odwdzięczenia się i udowodnienia. Chciałbym, by szedł w górę z Ruchem, a nie tylko przeskakiwał sam.

Naliczyłem bannery 27 różnych firm wokół boiska. Tego przy Cichej nie było już dawno. Co ma pan w głowie, mając ten widok przed oczami?
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– Tylko 27? (śmiech). To początek, kolejne firmy się zgłaszają i chcą pomagać. To nie są jakieś wielkie rzeczy. Niektórzy wspierają bardziej, inni mniej, jeszcze inni tylko barterowo, ale każdy taki sponsor, partner, jest dla nas bardzo ważny. Nawet jeśli to barter, to na coś nie wydajemy pieniędzy i tym samym oszczędzamy. Współpracujemy z fajnymi firmami, mającymi fajnych właścicieli. I do tej współpracy zapraszamy kolejnych. Jeszcze trochę miejsca na stadionie mamy. Założyłem sobie kiedyś 100 firm. Tych 100 firm będzie! To wszystko dzięki wiarygodności. Przyznam, że sporo moich znajomych posiadających biznesy, czy byłych uczniów, weszło w Ruch.

Dobry start sezonu wpływa na zainteresowanie?
Seweryn SIEMIANOWSKI: –
Co kilka dni będziemy ogłaszać kolejnych partnerów. Czasami to naprawdę niewielkie kwoty, ale każda złotówka, każdy element przynoszony do klubu to naprawdę wiele. Pozmieniało się. Teraz do Ruchu się przynosi, a nie z niego wynosi. To diametralna różnica, biorąc pod uwagę to, co się wydarzyło w ostatnich latach.

Walka o płynność finansową nadal trwa, czy dzięki umowie na promocję miasta przez sport do końca roku jesteście zabezpieczeni?
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– Myślę, że tak. Chyba pierwszy raz w 100-letniej historii udało się wypłacić pensje przed czasem. Te za lipiec spłynęły do pracowników, zawodników, trenerów, z tygodniowym wyprzedzeniem. Cieszy mnie to bardzo, to był jeden z moich celów. A następny cel jest taki, by była to norma i byśmy nawet o tym nie dyskutowali. To ma być normalne. Wierzę, że wyjaśni się pozytywnie sytuacja z Ecoexpressem i będziemy dalej współpracować, aneksujemy nową umowę. Mamy być stabilni – do końca tego roku, ale nie tylko.

Napływają na Cichą wieści z sądu, co z zawieszonym na razie obowiązkiem spłat kwartalnych rat układu sądowego z wierzycielami?
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– Czekamy. Na razie się nic nie zmienia, ale szykujemy się na tę spłatę. Z tyłu głowy mamy to, by mieć przygotowane środki (około 300 tys. zł – dop. red.) na pierwszą ratę. Robimy wszystko w tym kierunku i dlatego myślę, że w razie czego nie będzie wielkiego zaskoczenia. Skoro spółka się wzięła za spłacanie tych długów, to musi to ciągnąć do końca i wierzę, że kiedyś wyjdziemy na zero. Przy pełnej współpracy z kibicami i firmami, które nam pomagają, ten scenariusz jest bardzo realny. Nic wielkiego nam nie grozi. Ligę zaczęliśmy bez ujemnych punktów, po czterech kolejkach zamiast minusa jest plus 12. Obyśmy się nie zatrzymywali, a dalej parli do przodu. Jako zarząd i rada nadzorcza stworzyliśmy plan budżetowy na przyszły rok. Wygląda naprawdę bardzo dobrze – w porównaniu z tym, co było w ubiegłym roku, to niebo a ziemia. Przy wszystkich pozytywnych aspektach sądzę, że będziemy stabilni. Wiadomo, że chcemy wskoczyć do wyższej ligi, dlatego trzeba pozyskiwać następne środki. Codziennie pracujemy nad tym, by było coraz lepiej.

Zastrzeżony został w Ruchu nr 12.
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– Tak jest. To specjalna uchwała zarządu na mój wniosek, w podziękowaniu dla wszystkich kibiców za to, jak nas wspomagali w tych najtrudniejszych momentach. Myślę, że to fajny gest. „12” to kibice. Nie chcemy tylko brać, ale też dawać od siebie. To bardzo ważne.

Każdy chciałby w Chorzowie nowego stadionu, ale póki nie ma na to szans, trzeba wyciągać maksa z tego, co jest. „Wygoniliście” dziennikarzy z ich budek na koronie trybuny głównej i utworzyliście tam „skyboxy”.
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– Zrobiliśmy to po gospodarsku, nie wydając złotówki. Czasem można zrobić coś z niczego. Wcześniej była wymiana okien, remont szatni, „skyboxów”, kawiarenki, „grzybka”, teraz przyszła pora na pralnię. Kibice z emigracji kupili sprzęt, szacunek dla nich, bo bardzo nas wspierają. Za chwilę będziemy otwierać drugi sklep. W centrum, na Jagiellońskiej, ale to jeszcze trochę czasu. Roboty jest co niemiara, a nas nie ma wielu. Cały czas próbujemy stawiać ten klub na nogi. A „skyboxy”… To dosyć wygodne. Można w fajnych warunkach zobaczyć mecz rozgrywany przez drużynę rosnącą z dnia na dzień w siłę. Dobrze, by było na stadionie miejsce, gdzie w czasie spotkania można spokojnie pogadać, omówić kilka tematów istotnych i strategicznych dla klubu. Akcjonariusze też widzą, że jest coraz lepiej – nie wyciągamy ręki po jałmużnę, a zakasujemy rękawy i ciężką pracą pokazujemy, że można coś zrobić.

Wypuściliście tego lata w świat dwóch 16-latków: Piotr Starzyński został sprzedany do Wisły Kraków, a w tym tygodniu sfinalizowany został transfer Mateusza Lippa do Schalke 04 Gelsenkirchen…
Seweryn SIEMIANOWSKI:
– To chłopcy z rocznika 2004, występowali już w sparingach, choć wiadomo, że długa droga przed nimi, by zagrać w seniorach. Zastała nas taka sytuacja, że ich kontrakty obowiązywały tylko do końca grudnia. Wspólnie z menedżerem i rodzicami załatwiliśmy to tak, że klub bardzo dobrze na tym wyszedł. Kwot zdradzać nie mogę, ale zapewniam, że został po chłopakach ślad – na teraz i wierzę, że też na później. Życzę im, by się rozwijali i reklamowali nasze chorzowskie szkolenie w Akademii i UKS-ie. Rodzą się następne talenty. Szkoda, że Mateusz i Piotr mieli tak krótkie umowy, ale nie można też zatrzymywać chłopaków, skoro mają możliwość rozwijania się w klubach ekstraklasowych czy zachodnich. Ruch nie jest w miejscu, by pozbawiać kogoś marzeń. Jeśli ktoś martwił się o finanse związane z ich transferami, to spokojnie. Stoję na straży tego, by klub jak najlepiej na takich transakcjach wychodził. Wycisnęliśmy tę cytrynę na maksa. Mówię to z ręką na sercu.


Na zdjęciu: Prezes Seweryn Siemianowski po każdym meczu chciałby zapewne uśmiechać się do zawodników Ruchu tak, jak tu do Piotra Kwaśniewskiego…
Fot. Rafał Rusek/PressFocus