Prezes żegna się z Podbeskidziem?

 

Od pewnego czasu mówi się, że biznesmen, którego determinacja i zdecydowane działania sprawiły, że Podbeskidzie wykaraskało się z poważnych tarapatów, nie jest zainteresowany dalszym zarządzaniem klubem, bo jego funkcja w zarządzie sprowadzała się faktycznie do pełnienia roli prezesa.

Spokojne funkcjonowanie

– Przebrnęliśmy przez ten wezbrany ocean. Zakończył się proces restrukturyzacji spółki. Dziś TS Podbeskidzie to zupełnie inaczej skonstruowany i zarządzany klub. Obniżyliśmy koszty funkcjonowania we wszystkich możliwych sektorach, równoważąc budżet – powiedział Edward Łukosz.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus

– Daje to spokój w bieżącym funkcjonowaniu spółki i umożliwia przywrócenie wiarygodności na rynku finansowym oraz daje właściwą pozycję w negocjacjach przy zawieraniu kontraktów menedżerskich. Przygotowana strategia budżetowa na 2019 rok równoważy realne wpływy z wydatkami – dodał za pośrednictwem klubowych mediów sternik Podbeskidzia, który klubem kieruje od 18 czerwca br.

Za kilka dni

I wszystko wskazuje na to, że dłużej kierował nim nie będzie. W tej samej rozmowie prezes Łukosz nie zajął wprawdzie w tej sprawie jednoznacznego stanowiska, ale…

– Za kilka dni rada zdecyduje kto będzie pełnił funkcję sternika klubu. Jestem bardzo dumny z tego, co udało się zrobić w ostatnich miesiącach. Mam nadzieję, że nowo powołany zarząd będzie bardzo umiejętnie wykorzystywał potencjał jaki udało się zbudować. Ja na pewno zrobię wszystko, aby Podbeskidzie odzyskało swoje należne miejsce w rozgrywkach profesjonalnej piłki nożnej. Nasz klub to uznana marka – zakończył Edward Łukosz.

Słowa te można wprawdzie rozumieć na dwa sposoby, ale bardziej można skłonić się ku temu, że mniejszościowy właściciel spółki żegna się z zarządzaniem klubem. A jeżeli tak się stanie, to choć Łukosz pełnił swoją funkcję zaledwie pół roku, pozostanie w pamięci jako ten, który – nie należy bać się słów – uratował Podbeskidzie.