Prezesi wysłuchali, choć mogli zwolnić

Rozmowa z Kamilem Rakoczym, trenerem III-ligowej Stali Brzeg.


Przez całą jesień Stal zdobyła ledwie 11 punktów, a w trzech wiosennych kolejkach – już 7. Bardziej cieszy pana ten dorobek czy sama gra?
Kamil RAKOCZY: – Punkty. Jestem bardzo zadowolony z tego, co osiągnęliśmy w meczach z rezerwami Chrobrego, Górnika i Rakowa. To naprawdę dobry start do naszego głównego celu, jakim jest utrzymanie. W samej grze widzę jeszcze mnóstwo mankamentów, co pokazało nawet nasze ostatnie spotkanie w Częstochowie. Mając wynik 2:0 i przeciwnika grającego po czerwonej kartce w osłabieniu, zamiast go zdominować, kontrolować grę, to wkrada się w nasze poczynania nerwowość, sporo niepotrzebnych indywidualnych błędów, co doprowadza do horroru. Tak nie powinno być.

5:4 w Głogowie, 3:3 z Górnikiem II, 2:1 w Częstochowie – po dwóch niewykorzystanych przez Raków II rzutach karnych. Zwykle takie mecze zdarzają się raz na rundę, a wam co tydzień.
Kamil RAKOCZY: – Fakt, że to niecodzienne. Duże horrory. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z tym, by moja drużyna popełniała w polu karnym tyle indywidualnych błędów. Licząc jeszcze pucharowy mecz w Kluczborku, w tym roku podyktowano przeciwko nam siedem rzutów karnych! To jakiś absurd, dlatego tym, bardziej cieszy, że zdobyliśmy aż 7 punktów i wygraliśmy też ćwierćfinał Pucharu Polski z mocnym rywalem, jakim jest MKS. To wszystko dobry prognostyk na przyszłość.

Co pomyślał pan sobie po inaugurującej ligową wiosnę wygranej z rezerwami Chrobrego?
Kamil RAKOCZY: – Że ta drużyna charakter, potrafi grać do końca. Gdy widziałem, jak po piątej bramce cała ławka, cały zespół ruszył do radości – wiedziałem, że to nas scementuje i wszyscy jeszcze mocniej uwierzą w to, co robimy. Mecz w Głogowie był strasznie przewrotny. Przegrywaliśmy 0:2, 1:3, a w 87 minucie – 3:4. Z głębokiego piekła szybko poszliśmy do nieba. Drużyna zrobiła w ostatnich minutach sporo, by wygrać. Z Górnikiem też byliśmy w trudnej sytuacji, przegrywaliśmy 1:3, a w doliczonym czasie daliśmy radę wyrwać cenny punkt, bo była wiara i realizowanie planu taktycznego do ostatnich sekund. To budujące.

Z czego w trudnych chwilach pański zespół bierze energię?
Kamil RAKOCZY: – Ta szatnia ma kilku mentalnych liderów, którzy do nas doszli zimą i ciągnął zespół, ale największa robota to wyrównanie kadry. Każda osoba, która wchodzi, wnosi coś nowego, ciągnie zespół do przodu. Wcześniej gdy dołowaliśmy trudno to było odwrócić, a teraz każda zmiana jest w stanie nas napędzić, dać odpowiednią jakość, poprawić grę zespołu.

Zimowe okienko wyszło zatem tak, jak pan sobie wyobrażał?
Kamil RAKOCZY: – Zrealizowaliśmy je nawet ponad oczekiwany przeze mnie stan. Prezesi określili liczbę transferów, których możemy dokonać, ale te liczby się… rozmyły. Sprowadziliśmy o czterech zawodników więcej niż pierwotnie ustaliliśmy. Trafiały się okazje, z których trudno było nie skorzystać – jak Daniel Morys z Resovii, zawodnik ograny w pierwszej i drugiej lidze. Starałem się przekonać prezesów do takich ruchów, a oni spełnili moje oczekiwania. Pierwsze kolejki pokazują, że wydane przez zarząd pieniądze na zbudowanie tego zespołu nie idą na marne.

Mimo bardzo słabych jesiennych wyników, jak widać spełniono pańskie życzenia, dostał pan kredyt zaufania od zarządu.
Kamil RAKOCZY: – Ogromnie sobie to cenię, że prezesi wysłuchali moich wniosków dotyczących poprzedniej rundy i tego, skąd brały się słabe wyniki. Przekonywałem, że to nie do końca wina trenera i trzeba to rozłożyć na czynniki pierwsze. Za rezultaty odpowiadają przecież również zawodnicy. Zapewniłem, że jeśli skład zostanie wzmocniony, to pójdą za tym w parze wyniki i punkty. Chwała, że prezesi mieli chłodne głowy, wytrzymali presję, która też na nich ciążyła. Mogli mnie zwolnić, ale zamiast tego posłuchali, co chcę stworzyć. To teraz przynosi owoce, dlatego sądzę, że nie są zawiedzeni, a wręcz szczęśliwi, że tak postąpili. Oby podobnie było po zakończeniu sezonu.

Do zespołu ściągał pan dobrze sobie znanych zawodników, m.in. ze wspólnej pracy w Polonii Bytom.
Kamil RAKOCZY: – Dominik Brzozowski rozegrał już tyle spotkań na poziomie trzeciej ligi, że trudno byłoby nam pozyskać z rynku bramkarza o takim doświadczeniu. W Częstochowie obronił karnego, pomaga nam. Łukasz Piontek to młodzieżowiec, którego sam prowadziłem w juniorach Polonii. Wiedziałem, kogo biorę – czyli pomocnika o dużym potencjale. Licząc z pucharem, już trzy razy wystąpił w podstawowym składzie, jestem z niego bardzo zadowolony. Grzesiu Ochwat zaś strzelał gole już w Bytomiu, w Brzegu zmieniliśmy mu pozycję, gra na boku pomocy, z Rakowem pokazał, jakie ma umiejętności. Na razie to wszystko się broni, ale nie mówmy tylko o byłych zawodnikach Polonii. Bartek Kulejewski był naszym rywalem, gdy robił z Ruchem Chorzów awans z trzeciej ligi. Prezentuje bardzo dobry poziom i gdy tylko dowiedziałem się, że jest do wzięcia z Kołobrzegu, starałem się tego dokonać. To był strzał w dziesiątkę, robi w tyłach kapitalną pracę, potrafi pokierować obroną. Straconych bramek nie przypisuję na jego konto, bo decydują o tym błędy indywidualne innych zawodników. Bartek jest dużą ostoją, takich ludzi nam potrzeba.

Wasza sytuacja w tabeli mimo wszystko nadal jest trudna, bo plasujecie się w strefie spadkowej.
Kamil RAKOCZY: – Oczywiście, a nawet bardzo trudna, ale nie tak jak przed rundą, gdy była niemal beznadziejna. Teraz już widać, że mamy realną szansę na utrzymanie. Gdy będziemy punktować tak, jak dotąd – trzy, jeden, trzy – to będzie dobrze. Tego się trzymamy.

A co powie pan o ścisku na szczycie tabeli? Czy to ten sezon gdy Polonia Bytom – choć już nie z panem na ławce, jak w trzech poprzednich sezonach – wreszcie awansuje?
Kamil RAKOCZY: – Trudno to przewidzieć. Polonia to jakość sama w sobie, dysponuje w tej lidze nie tylko najlepszą jedenastką, ale i dwudziestką, tak naprawdę bez problemu powinna zrobić awans. Ale… Nawet po zwycięstwie z Rakowem mogę stwierdzić, że oceniam go bardzo wysoko. On jeszcze włączy się do walki, miał trochę niefarta, że przegrał trzy wiosenne mecze. Zasługuje na wygrywanie, to naprawdę poukładany, dobry zespół. W Rekordzie zaś doskonałą robotę wykonuje trener Mrózek. Środowy mecz z Polonią nie zadecyduje o awansie, bo te trzy drużyny będą rywalizować do końca, nim któraś z nich wygra ligę.




Na zdjęciu: Kamil Rakoczy może być zadowolony, bo w trzech wiosennych kolejkach brzeska Stal wzbogaciła się o 7 punktów.
Fot. Łukasz Pochwała/Stal Brzeg